Bronek z Obidzy Kozieński
Urodził się w 1963 roku w Obidzy, pracuje w budownictwie, z zamiłowania – poeta. Pierwsze wiersze powstały w 2007 roku. Publikowane są w prasie lokalnej i ogólnopolskiej oraz na poetyckich portalach internetowych. Laureat konkursów poetyckich. Jego twórczość obejmuje głównie tematykę górską, ale nie brak w niej również rozważań na temat życia i człowieka.
Fot. autora: https://www.facebook.com/bronek.kozienski
Bronek z Obidzy Kozieński
„Wesele” 2020
Choć miałeś kiedyś złoty róg.
Powoli ci go zabierają,
bo sam sprzedajesz go za sznur
i maskę, co ci zakładają.
Po ustach przyjdzie czas na resztę.
Taki niewinni psi kaganiec,
bo w końcu jesteś czyimś pieskiem
i sam się na to godzisz chamie.
Co pozostawisz synom córkom.
Marny poddańczy niewolniku,
gdy kiedyś ujrzą cię ze sznurkiem
pod historyczną szubienicą.
Pod nią, bo nie ty będziesz wisiał,
lecz ciągle klęczał u stóp pana,
co czapkę z piór ci przyobiecał,
aby dopełnić obraz chama.
Na połoninie palą się trawy
Wiesz jak podpalić, by nie zgasło?
Nie zapalniczką. Karabinem.
Grzmotnąć, tak jakby piorun trzasnął.
Tak masz podpalić połoninę.
By się przebudził Anioł Pański.
Kudłaty niedźwiedź nad Wetliną.
Przewrócił w grobie duch pohańca.
Tak ma się palić połonina.
Powtórz mi teraz, co gadałem.
Zaczekaj trawa to nie zając.
Polej mi brachu pełną szklanę.
Polej, bo karczmę zamykają.
Nazywam się Wuhan
Wierzę, że kiedyś mi wybaczą.
Lepszą wystawią ocenę,
wszyscy, co dzisiaj w rozpaczy,
że ocaliłem im ziemię.
Wiem, że ci trudno uwierzyć,
lecz może gdybym nie przyszedł,
już jutro wybuchłaby wojna.
Ludzie przestaliby słyszeć.
Tak! Jestem krzykiem tej ziemi,
jej oceanów powietrza
proszącym o przebaczenie:
Gdy nazywacie mnie śmiercią.