prof. Ignacy S. Fiut
Poezja rozpadu
Nowy tom Małgorzaty Grajewskiej jest niewątpliwie oryginalny i momentami budzi zdziwienie ze względu na nietypowe sposoby wersyfikacji inspiracji poetyckich. Zarówno bowiem te inspiracje emocjonalne, ale i intelektualne, są generowane przez obecność w otoczeniu poetki innych ludzi. Towarzyszy temu emanowanie delikatności jako formy obecności między nimi.
Większa część zamieszczonych tu utworów łączy się z reminiscencjami nt. uroków życia i osobowości meksykańskiej poetki i artystki Fridy Kahlo. Kolejne utwory stanowią wariacje nt. F. Kahlo postrzeganej m.in. jako różnorodne doświadczenia tego społeczeństwa w różnych formach doznawania i przeżywania świata pozostającego w nieustannej rewolucji emocjonalnej. Tak dynamiczne emocje pozwalają również zrozumieć współistnienie ludzi, kiedy podejmują się oni współtworzenia duchowości zbiorowej. Przy okazji autorka stara się opisać dziejącą się tam ars poeticę jako wszechzwiązek elementów istnienia układających się w przysłowiowy „taniec życia”. Autorka nawiązuje także do obecnej sytuacji przy granicy polsko-białoruskiej i podejmuje próbę intymnego wczucia się w nią.
Przechodząc do analiz relacji mężczyzny z kobietą, Grajewska wnika w fenomeny „kaprysów kobiecych” z urokiem eksponując „szelest ust” obojga kochanków, porównując go z obrazem relacji między Frankiem Zapatą i „słodką Margaritą”. Jednak nie można ukryć, co przypomina Grajewska, że wszystkim tym relacjom damsko-męskim zawsze towarzyszy samotność i to ona powoduje, ze strony doznają jakby „delirium tremens” w tego typu związkach. A do tego brak dzieci może pociągać za sobą pogłębienie odczucia „pustki” domowej. Jednak wiadomo, że poetka posiada trzech synów, z którymi wiążą ja silne więzi emocjonalne.
Ludzie w mieszkaniach często podchodzą do okien i wtedy oglądane widoki prowadzą nierzadko do utraty pewności sensu życia – przypomina poetka. Zwracając oczy ku kosmosowi zaczynają rozumieć metafory oddalenia i bliskości, a także łatwiej pojmują, że każdy drugi człowiek warunkuje istnienie kolejnego, innego człowieka, a jego walka stanowi sposób odradzania się człowieczeństwa w ludziach. Zaś doświadczenie pandemii pozwala każdemu odkryć prawdę o sobie i „eksplodować z codziennej sterylności”.
Omawiany tomik nie jest łatwą lekturą, bo poetka stosuje wiele nietypowych form wersyfikacji poetyckie, które niekiedy przypominają nawet jej zaprzeczenie. To jest jednak przemyślana postawa twórcza, bo powala czytelnikowi na głębszą analizę przekazywanych treści i pomyślniejsze życie w tych przecież niełatwych czasach.
prof. Ignacy S. Fiut
__________________________
Małgorzata Grajewska, „Obecność, prawie czułość. Linoryty: Jacek Soliński. Przygotowanie do druku: Jacek Czekała. Wydawca: Galeria Autorska, Bydgoszcz 2021, s. 64.
Andrzej Dębkowski
Zmarł Jacek Lubart-Krzysica
10 grudnia 2022 roku zmarł Jacek Lubart-Krzysica, poeta, dramaturg, reportażysta, edytor, animator misterii poetyckich: „Wigilia Słowa”, „Chleb Nadziei”, „Zaduszki Poetów”.
Urodził się 24 stycznia 1942 roku w Krakowie.
Współpracował z „Tygodnikiem Powszechnym”, „Przekrojem”, „Studentem”, „Życiem Literackim”, „Aurą”, Przeglądem Tygodniowym”. W latach osiemdziesiątych oprócz tygodników współpracował z krakowską prasą codzienną oraz z prasą litewską i ukraińską, wtedy to nawiązuje bliską współpracę za środowiskiem literackim obu tych języków. Był założycielem krakowskiej Konfraterni Poetów i Oficyną Konfraterni Poetów.
Jego utwory zostały przełożone na rosyjski, litewski, ukraiński, rumuński, węgierski, słowacki, czeski, niemiecki, angielski, a nawet arabski. Dotychczas wydał poza kilkudziesięcioma wspólnymi almanachami, własne tomiki wierszy: Gorycz nadziei (1989), W Krakowie (1994), Obok (1997), Tramwajem przez Kraków (2005), Rymowanki krakowianki (2014), Kraków w poezji (2016), Jestem (2016), Gorycz nadziei (2019) oraz dwutomową powieść Nikodem wnuk Nikodema (2004), Nikodem i miłość (2005). Jest autorem scenariusza rewii Ktoś mnie pokochał, której premiera odbyła się w lutym 2001 roku w Teatrze Muzycznym – Operetka Wrocławska.
W 2005 roku otrzymał nagrodę im Orkana, jest również uhonorowany medalem Cyryla i Metodego przez Maticę Słowacką. Poza wydaniem i redakcją ponad dwustu tomików, w tym kilkudziesięciu dwujęzycznych, stworzeniu i poprowadzeniu ponad siedemdziesięciu Misteriów poetycko-muzycznych w najwspanialszych miejscach Krakowa od Wawelu, Muzeum Czartoryskich, po kolejne muzea i kościoły, jak choćby w czasie tradycyjnej Kolędy dla Bezdomnego w Bazylice Mariackiej. Zespolona przez niego Konfraternia skupia twórców z kraju i zagranicy, poetów, artystów, muzyków, kompozytorów, krytyków.
Fot. Marcin Lubart-Krzysica
Andrzej Dębkowski
Odszedł wielki aktor
Znów smutne wieści... Szczególnie smutno jest wtedy, kiedy odchodzi ktoś bliski, z kim można było rozmawiać na tematy ważne. Zmarł Jan Nowicki. Nagle. W wieku 83 lat. Wielki aktor, pisarz. Ikona polskiego filmu. Był jednym z najwybitniejszych polskich aktorów teatralnych i filmowych, reżyserem teatralnym, pedagogiem, felietonistą, poetą, a w ostatnich latach pisarzem. Urodził się 5 listopada 1939 roku w Kowalu pod Włocławkiem. Zadebiutował na scenie 7 października 1964 roku na deskach Starego Teatru w Krakowie – gdzie występował ponad 30 lat – a na ekranie w 1963 roku. Przez większość swojego życia związany był z kręgiem twórców kabaretu Piwnica pod Baranami. Zagrał w ponad 240 ról w teatrze i filmach. Najbardziej charakterystyczne role stworzył w obrazach: „Wielki Szu”, „Pan Wołodyjowski”, „Sanatorium pod Klepsydrą”, Magnat”, „Sztos”, „Spirala”, „Niepochowany”, czy „Jeszcze nie wieczór”. Przez ponad 30 lat jego teatralną kolebką był Stary Teatr w Krakowie, gdzie zagrał dziesiątki ról.
Poznałem Janka Nowickiego w Zelowie, kiedy przyjechał na koncert Drogi Krzyżowej do kościoła katolickiego. To było wielkie wydarzenie – ten głos, ta charyzma – do dzisiaj pamiętam emocje towarzyszące koncertowi. Razem z nim wystąpili świetni muzycy: Marek Stryszowski (jeden z liderów Laboratorium), Cezary Chmiel i Tomasz Grochot.
Często rozmawialiśmy, spotykaliśmy się, składaliśmy sobie życzenia imieninowe. Uwielbiał rozmawiać – o wszystkim – i zawsze pytał o moje pisanie – głównie o poezję.
Dość późno odkrył w sobie bakcyl pisarski i wciągnął się bez reszty. Pisał dużo, jakby chciał zostawić po sobie jak najwięcej z jego niezwykle bogatego życia artystycznego i osobistego. Mówił, że słowo drukowane pozostanie, a to, co było na scenie teatru – tylko w umysłach i sercach publiczności. A kiedy ci ludzie powymierają – cóż pozostanie? – pytał, ale znał odpowiedź.
W czasie tych naszych niezwykłych rozmów interesował się warsztatem pisarskim. Pytał, jak ja to robię, co jest wtedy ważne, czy dużo kreślę, czy wyrzucam. Mówił, że nie bardzo może się zmotywować do siadania nad białą kartką papieru, chociaż zadaje sobie sprawę, że robiłby to wtedy lepiej, sensowniej. – Wiesz, ja jestem takim opowiadaczem, ale chciałbym mieć większą odwagę podczas pisania... – wielokrotnie o tym wspominał
W naszych rozmowach podejmował tematy związane z jego książkami. Przysyłał mi fragmenty i pytał co myślę... Słuchał, lubił słuchać, szczególnie wtedy, gdy coś było po jego myśli, albo kiedy stwierdzałem, że np. ten fragment jest naprawdę dobry. Wtedy z tą charyzmą w głosie dorzucał: – Ty mi tak mów częściej...
Bardzo często rozmawialiśmy o aktorstwie, lubił to szczególnie, i zawsze powtarzał, że aktorstwo to powołanie, że aktorem nigdy nie przestaje się być.
Przeczytałem kiedyś wywiad z nim, w którym mówił, że żyjemy w czasach tchórzowskich, gdzie mało kto zdobywa się na coś takiego, jak własne zdanie. Ja zawsze starałem się być sobą. To, że mówię, że ktoś jest cymbałem, to nie znaczy, że prowokuję albo robię komuś krzywdę. Tylko chcę ratować świat przed zidioceniem. Przy-najmniej w tym małym kawałku, na który mogę oddziaływać.
Jan Nowicki za swoje dokonania w branży aktorskiej otrzymał liczne wyróżnienia, m.in. Złoty i Srebrny Krzyż Zasługi, Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, Krzyż Oficerski Zasługi Orderu Republiki Węgierskiej oraz Złoty Laur za „mistrzostwo w sztuce aktorskiej”.
Podczas swoich spotkań bardzo często powtarzał, że: – Kiedyś bycie aktorem znaczyło znacznie więcej, niż znaczy dzisiaj. Zresztą dotyczy to wszystkich dziedzin sztuki. Kiedyś bycie pisarzem znaczyło znacznie więcej niż dzisiaj, bycie malarzem znaczyło znacznie więcej niż dzisiaj...
To prawda, tylko kto teraz będzie nam o tym przypomniał. Janku, no kto?
Tekst i fot. Andrzej Dębkowski