Andrzej Dębkowski
Światło do życia
Agnieszka Mohylowska, młoda i niezwykle obiecująca polska poetka ogłosiła tom poetycki pt. „zbierało się wisiało”. Pomieszczone wiersze są silnie autobiograficzne i osadzone w doświadczeniu kobiecym, zwłaszcza z perspektywy dziewczynki dorastającej w świecie, który jest jednocześnie zbyt ciasny i nieoswojony. Motywy matki i córki, ich fizycznej bliskości i emocjonalnego napięcia, powracają w wielu tekstach jako rdzeń relacji i tożsamości.
W utworze „sami wybieramy miejsca których chcemy dotknąć”, śmierć pojawia się jako pierwsze potężne doświadczenie – nieprzyswojone, nieoswojone, ale dotykowe. Połączenie obrazu dziadka w trumnie z cielesnością (makijaż, zimno, jabłko) nadaje tej śmierci zmysłowy, cielesny wymiar, pozbawiony patosu.
Z kolei w wierszach „stada” i „ludzkie zajęcia” mamy do czynienia z klaustrofobiczną codziennością – zatłoczone ulice, przyciężkie powietrze, przemoc symboliczna (ścisk dłoni matki, mężczyzna ocierający się o kobiety), a także z nieudanym poszukiwaniem „niewidzialności” poprzez ubranie („sukienka przez którą nie przebijałaby skóra”).
Mohylowska często wykorzystuje kontrast pomiędzy obserwacją zewnętrzną a intensywnością wewnętrznego przeżycia. Przykład: w „już od rana zbierało się wisiało” obserwujemy publiczną śmierć ptaka, która przenika do podmiotu i zmienia jego sposób widzenia świata – znów ciało, znów pióra, mięso, kruchość. Matka reaguje inaczej – chce kontrolować estetykę, tuszować lęk („doczepione włosy”, „była dobrze zrobiona”).
Sporo w tych wierszach jest o ciele. Autorka przedstawiam ciało jako krajobraz przeżyć i jest ono miejscem traumy, ale i głównym narzędziem poznania świata. Od obtłuczonej skórki jabłka, przez szczupłe plecy, po ręce mamy, które pracują ostrożnie by nie naruszyć krawędzi – ciało staje się mapą doświadczeń, językiem bez słów.
Wiersz „naturalne ciała już się nam znudziły” uderza w temat kreowania tożsamości poprzez wygląd, maskowanie niedoskonałości i próbę „wyglądania jak człowiek” – z naciskiem na społeczne oczekiwania wobec kobiet. To gorzki komentarz do powierzchowności i konieczności „udoskonalania się” w oczach świata.
Niezwykle ważną częścią jej poetyckich rozważań jest „motyw matki”, przedstawiony jako ambiwalencja i czułość pełna niepokoju. Matka w wierszach Mohylewskiej jest figurą złożoną – troskliwą, ale też kontrolującą, czasem nieobecną emocjonalnie. W „portrecie matki” jest przedstawiona jako istota bliska naturze, ziemi, ale też wystawiona na chłód i zniszczenie. Jej dłoń to „pozornie jednolity materiał” – metafora ukrytej wielowarstwowości kobiecej egzystencji.
W poezji Mohylowskej jest dużo ważnych przemyśleń. Poetka pisze o tym, co trudne – śmierć, wstyd, przemoc, samotność, kobiecość – z niespotykaną delikatnością i siłą jednocześnie. Jej poezja nie moralizuje, nie tłumaczy – ona rejestruje i doświadcza. Ciało, język i obraz są splecione ze sobą nierozerwalnie, tworząc świat nieoczywisty, ale boleśnie prawdziwy. To poezja, która pozostaje w ciele długo po przeczytaniu.
Tom „zbierało się wisiało” to poruszająca, wysoce introspektywna opowieść poetycka, która eksploruje doświadczeniem dorastania w ciele, pamięci i relacjach rodzinnych – zwłaszcza w kontekście kobiecym. To poezja, która nie szuka łatwych odpowiedzi, lecz pozwala czytelnikowi wsłuchać się w subtelne napięcia istnienia.
Wspomniane wcześniej ciało w wierszach Mohylowskiej jest obecne niemal fizycznie. To nie tylko obiekt obserwacji, ale przede wszystkim przestrzeń, w której i przez którą rozgrywają się wszystkie istotne wydarzenia. W wierszu „sami wybieramy miejsca których chcemy dotknąć” śmierć dziadka staje się doświadczeniem cielesnym – poprzez dotyk, zimno, zapachy. W innym utworze, „naturalne ciała już się nam znudziły”, widzimy, jak ciało zostaje przekształcone przez oczekiwania społeczne: „mama przyciemniała policzki i rozjaśniała oczy / by wyglądać jak człowiek”.
Poezja Mohylowskiej intensywnie portretuje świat zewnętrzny jako przestrzeń nacisku, zagrożenia i chaosu. W „ciężkie myśli krążyły nad miastem” czy we wspomnianym już „już od rana zbierało się wisiało” widzimy świat na granicy katastrofy – publiczne wypadki, śmierć na ulicy, niepokój społeczny. Te obrazy są filtrowane przez wrażliwą percepcję podmiotu lirycznego, najczęściej dziecka lub młodej kobiety.
Formalnie Mohylowska posługuje się językiem oszczędnym, często rezygnując z interpunkcji, co tworzy efekt strumienia świadomości. To zabieg, który pogłębia wrażliwość przekazu – wypowiedz staje się bardziej prywatna, „niedopowiedziana”, jakby wypływała z wewnętrznego monologu. Pauzy, zawieszenia i rozedrgane obrazy tworzą nastrój nieustannego oczekiwania, ciszy przed burza.
Tom „zbierało się wisiało” to literatura, która działa powoli, ale trwale. Zamiast klasycznych puent oferuje obrazy, które pozostają w czytelniku – jak echo czy siniak. To poezja ciała, pamięci, kobiecości i traumy, która nie tyle opowiada historie, co pozostawia ślad. Agnieszka Mohylowska tworzy wiersze organiczne, intymne, drgające – i w tym drżeniu odnajdujemy prawdę.
Andrzej Dębkowski
________________________
Agnieszka Mohylowska, zbierało się wisiało. Wydawca: Rafał Czachorowski. Redakcja: Marta Pilarska. Projekt okładki: Daria K. Kompf. Korekta: Katarzyna Kusojć. Wydawnictwo Fundacja Duży Format, Warszawa 2024, s. 40.
Andrzej Walter
Świat według planktonu
Nie lubię wchodzić w politykę, ale jesteśmy dziś w dość szczególnym położeniu wobec czasu i historii, a poziomy wzajemnej społecznej pogardy oraz wykwity narcyzmu weszły już na takie poziomy, że przypominają jako żywo nasze środowisko literackie. Mało powiedziane. Wzorce postaw i słów frazesów przepełniające przestrzeń publiczną porażają głupotą, hipokryzją i fałszem, etyka i moralność tracą sens i znaczenia, a kim są ludzie chcący nas reprezentować? Otóż są nami. To z nas było, nie było się rodzą, powstają i przychodzą. Popatrzmy w lustra i spójrzmy na siebie – tacy jesteśmy i takich „przywódców” wypuszczamy „na świat”. Na szczęście klasyczne media (mam tu na myśli telewizję) straciły na znaczeniu i zasięgu, a internet przeorał informację i komunikację, i można tam odnaleźć (jeszcze, zapewne już nie za długo) obszary wolności. Jeśli ktoś szuka i drąży to się doszuka i wydrąży – dostęp do wiedzy, a jak wiemy wiedza to potęga.
Jak już pisałem wielokrotnie dziennikarstwo na całym świecie się zeszmaciło, sprostytuowało i zeszło na psy, z jednym wszakże wyjątkiem – koncepcją Krzysztofa Stanowskiego, który powiedział sobie, wszem i wobec, a zwłaszcza nam współczesnym „sprawdzam”, czyli pokażę Wam, kochani, jak się „startuje na prezydenta”, zebrał te śmieszne sto tysięcy podpisów i pokazał wszystkim... no właśnie, co pokazał? Pokazał przerażający świat za kulisami. Pokazał cały mechanizm, całe spektrum szamba, w które każą nam się angażować, spełniając „swój tak zwany obywatelski obowiązek” i oddając swój głos w tej pseudodemokratycznej rzeczywistości. Pokazał też właśnie ten przemysł pogardy, który pracuje pełną parą nazywając nas wszystkich (i „naszych” kandydatów) planktonem. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że ja (i mnie podobni) uważamy dokładnie odwrotnie – że planktonem są ci, którzy nas obrażają wymyślając od planktonów, zatem zapytam was – gdzie szukać planktonu?
Dziennikarka obecnej TVP nazwała planktonem wszystkich poza kandydatami T. oraz N. – czyli plemienna naparzanka okay, a my, którzy już mamy jej dość – plankton. Mamy zasuwać, pracować, od poniedziałku do piątku, płacić podatki, pobiec do urny, i spijać słowa z ich ust – z ust pięknych i bogatych, znanych, że są znanymi i siedzieć cicho. Jak to plankton. Zarasta bajora. Stanowi zespół organizmów błąkających się w rzeczywistości, rzecznej, stawowej, błotnej i kałużnej. Słowem dno kompletne. My – wyborcy, zło konieczne.
Stanowski pokazał też nasz kraj, z dykty i kartonu, jakże łatwy do podpalenia, do podstawienia propagandzisty z Kremla na piedestale, gdzie da się kupić sto tysięcy podpisów na bazarku, gdzie da się nas wkręcić w kanał, banał i ściemę, gdzie da się nas zrobić w balona, okraść, oszukać i zagonić do mrówczej roboty wmawiając nam, że to dla naszego dobra, że żyje się nam lepiej, że... „ludzie są najważniejsi”. Pokazał kraj niedziałającego prawa, niedziałających służb, niedziałającego państwa, oszukańczej telewizji ponoć publicznej, ponoć sprawiedliwej, z misją i kagankiem niby oświaty. Taka to edukacja, oświata i kultura. Zatem dotykamy i kultury. Jak to kiedyś powiedziano żartem – jaka sztuka, taka i kultura, mając na myśli sztukę w postaci chama i głąba. Taka i to kultura: chama i głąba. To już nie kraj Dyzmy. Dyzma to był gość. Miał... no wiecie, co miał. A dziś? Dziś mamy marionetki, kandydatury z lasu, jakichś psycholi rodem z nie wiadomo skąd, jakichś wyciągniętych z kapeluszy ludków trzeciej kategorii, którzy robią na naszych oczach kabaret i to wszystko nazywa się wyborczą było, nie było kampanią. Żenada.
Jakże nisko upadliśmy. Jakże zeszliśmy na dno… Jak pisał Tadeusz Różewicz:
czasem mam wrażenie
że dno dna współczesnych
leży płytko tuż pod powierzchnią
życia
ale to chyba jeszcze jedno złudzenie
być może istnieje w naszych czasach
potrzeba budowy
nowego przystosowanego
do naszych potrzeb
Dna
Tak właśnie, oto już je zbudowaliśmy. Już w nim jesteśmy. Na dnie. I mamy na tym dnie wkrótce wybrać – padlina czy trucizna? Obydwie nieświeże, obydwie cuchną i zalatują stęchlizną, obydwie ociekają fałszem i niekompetencją. Czy i my tacy jesteśmy? Czy porządni ludzie po prostu trzymają się... od planktonu z daleka?
Tadeusz Różewicz już nam nie odpowie. Współczesny poeta nam niepotrzebny. Kto nam zatem odpowie na tak postawione dno i setki pytań o jutro, o przyszłość, o nasz los?
Każdy Polak z prawem do głosowania powinien obejrzeć na YouTube 40-minutowy filmik Krzysztofa Stanowskiego o jego starcie w wyborach prezydenckich 2025. To porażające doświadczenie. Świadectwo wyboru pomiędzy kiłą a rzeżączką. Z dojmującym przesłaniem – nie głosujcie na mnie, ja Wam tylko chciałem pokazać w czym bierzecie udział. Jak to się robi, i jak z Was się robi... co? A wpiszcie sobie tu co chcecie. To, co Was mniej obraża. Ja jestem plankton, ale i wy jesteście. Zatem nie ma się z czego cieszyć. Nasze bajoro wkrótce oswobodzą znów jakieś postępowe siły: czy to tęczowe, czy to ze wschodu i znów – już tradycyjnie – zagonią nas do roboty, do podatków, bez kultury i bez sztuki, a raczej każdą sztukę, dokładnie policzoną, określoną i umiejscowioną w czasie i przestrzeni, z cyfrowo określonym profilem: zdrowia, intelektu, rozmiarów i psychiki. 1984. Tylko w wersji 5,0 i do tego mega hiper trendy... Nowy Wspaniały Świat.
„Żegnam Was, już wiem, nie załatwię kilku ważnych spraw” (...)
Andrzej Walter
Fot. ©Andrzej Dębkowski
Wojewódzka Biblioteka Publiczna zaprasza
Złoty Ekslibris 2025 rozstrzygnięty
Znamy już Laureatów 33. edycji Nagrody Złoty Ekslibris oraz 16. edycji Nagrody Superekslibris Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi.
NAGRODA ZŁOTY EKSLIBRIS
Nagrodę w kategorii Najlepsza Książka o Łodzi Jury przyznało publikacji „Łódź – ziemia wymyślona” autorstwa Błażeja Ciarkowskiego. Książkę wydało Wydawnictwo WAB.
Nagrodę w kategorii Najlepsza Książka o Ziemi Łódzkiej Jury przyznało publikacji: „Browar F. Braulińskiego w Piotrkowie” z tekstem Agnieszki Szóstek, Zygmunta Jacka Ditrycha, Macieja Ditrycha. Książkę wydało Stowarzyszenie „My Piotrkowianie”.
Nagrodę w kategorii „Najlepsze Wydawnictwo Albumowe o Łodzi” Jury przyznało albumowi „EC1 Łódź – miasto od-nowa” pod redakcją Michała Kędzierskiego. Album wydało EC1 Łódź.
Nagrodę w kategorii Najlepsze Wydawnictwo Albumowe o Ziemi Łódzkiej Jury przyznało publikacji „37 Pułk Piechoty – historia fotografią opowiedziana” pod redakcją Magdaleny Konczarek, Andrzeja Olewnika, dr Jacka Saramonowicza. Album wydała Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna im. Stefana Żeromskiego w Kutnie.
Nagrodę w kategorii Najlepsza Powieść o Łodzi i Ziemi Łódzkiej Jury przyznało powieści „Kołatanie” autorstwa Artura Żaka. Publikację wydała Dobra Literatura.
NAGRODA SUPEREKSLIBRIS
W kategorii za całokształt dotychczasowych publikacji o Łodzi Nagrodę przyznano: Joanne Podolskiej – dziennikarce, publicystce, piszącej o wielokulturowej Łodzi.
W kategorii za całokształt dotychczasowych osiągnięć w zakresie publikacji o Ziemi Łódzkiej Nagrodę przyznano: Miejsko-Powiatowej Bibliotece Publicznej im. Bolesława Prusa w Zgierzu oraz Towarzystwu Przyjaciół Zduńskiej Woli.
Wręczenie Nagród Laureatom odbędzie się w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi podczas uroczystej gali w dniu 26 maja 2025 roku.