Zygmunt Dekiert
Twarzą do słońca
Sławomira Sobkowska-Marczyńska swoją drugą książką poetycką zwraca uwagę na „Opuszczone tarasy”. Tak bowiem jawi się tytuł zbioru wierszy, jaki trafia w ręce czytelnika. Metaforyczne zabarwienie płynące z tytułu, w zderzeniu z wierszami jakie czytelnik odnajdzie w książce, zmusza do głębokich refleksji, rozłożonych na kilku piętrach rozważań, zaskakuje swą wyrazistą wymową prowokującą do przeżywania doznań, które wydobyte filozoficznym akcentem kierują w stronę: wspomnień, przeżywania radości, smutku, wzlotów, upadków, nadziei i beznadziejności. Metaforyka „Opuszczonych tarasów” – otwiera furtkę wiodącą do różnorodnych interpretacji stanów emocjonalnych: tęsknoty za kimś lub za czymś, za relacjami i momentami, które odeszły bezpowrotnie. Puste tarasy pozostają symbolem przemijania, pożegnaniem się z bliskimi, to przestrzeń kiedyś pełna radości i ciepła, teraz swą pustką, informuje o nieuchronnych procesach zmian. Taras to miejsce, które obserwowane z zewnątrz staje się przestrzenią otwartą na świat opuszczony, pozostaje klatką pełną zadumy, rozmyślań, przeżywania dramatu osoby odciętej od innych, lub wręcz od rzeczywistości, która za sprawą wewnętrznego rozdarcia – zatraciła swój koloryt.
Wiersze jakie odnajdujemy w publikacji, wiodą czytelnika w świat rozważań chwil tragicznych, nieuchronnych rozstań, w klimaty pamięci o bliskich, jak również poetów, których wiersze pozostały testamentem, czytelnym przekazem, do których wracać – znaczy pamiętać. Analizując poszczególne utwory, kierujemy uwagę na ich bogatą różnorodność pod względem treści oraz formy. Na pytanie, skąd u poetki potrzeba kontaktu z muzą Erato, odpowiada utwór dźwięczący w książce pierwszym dzwonkiem, otwierającym bramy inspiracji. Utwór pt. „Wiersze”, będący wymownym credo poetki, wskazuje na konkretną sytuację wymuszającą wręcz potrzebę ucieczki w świat poezji i w odpowiednim momencie, sięgania po pióro. Czytamy: wyjmuję je / z dźwięków / pobieram / z barw / wskrzeszam z pamięci / mieszam z chmurami / i pozostawiam w przestrzeni //.
Credo Autorki, doskonale rezonuje z wypowiedzią Van Gogha, który twierdził: Nie wymyślam dzieła w całości, przeciwnie znajduje je skończone; muszę je tylko odkryć, wyłuskać z natury. Pojęcie natury, doskonale wpisuje się w ogrom przestrzeni. Właśnie Ona, wszechobecna, będąca nimbem nad głową poety – (malarza), umożliwia narodziny dzieła, emanację bezmiaru twórczych możliwości, czerpania z niej pełnymi garściami, dotykania różnorodnej tematyki, powrotu do chwil, które przeminęły niepostrzeżenie często w ciszy i milczeniu, a za sprawą subtelnej poetyki uzyskują nowe życie. To źródło niewyobrażalnych możliwości twórczych, które za sprawą wyobraźni – promują nowy sens, tak ważny dla każdego odbiorcy, otwartego na dramaturgię wydarzeń, które nieodłącznie przy nas, które - w nas. W publikacji znajdujemy wiersze dedykowane poetom, którzy opuścili ziemski padół, jednak pozostali wśród nas i trwają skarbem Słowa podanym na tacy poetyckiego westchnienia, stanowią oryginalny zapis twórczych dokonań, prowokują do sięgania po strofy, które nadal goszczą na półkach przeżywania poetyckich uniesień. Przykładem wiersz – wspomnienie poety, dedykowany śp. Markowi Słomiakowi: spotkaliśmy się / na progu myśli / w „bramie Słowa” / za nią / objawił się ogród / pełen słonecznych metafor / zacienionych znaczeń / pnących się winoroślą / ku jasności / zmęczonym spojrzeniem / błogosławiłeś tych / którym Logos / podpowiada strofy / w testamencie / zapisałeś nam / dzieło życia / twój poemat / trwa //.
Autorka, przekłada tę refleksję, na kompozycję innych wierszy, które wybrzmiewają poetycką wyrocznią. Dedykując wiersz – śp. Andrzejowi Sikorskiemu: w słowach znaleźć schronienie / były z tobą / w tobie //, znajdujemy wyraźny akcent położony na wartość i znaczenie słowa. Dostrzegamy sytuację, która zdecydowanie wyróżnia poetyckie słowo Autorki – „Opuszczonych tarasów”, od słów, które zaistniały w annałach zapisanych przez innych poetów. Oryginalność słowa – to zauważalna cecha Autorki, która pośród relacji pisanych wspomnieniami, również w wierszach o innej tematyce, wybrzmiewa bogactwem obrazów tonących w emocjonalnej głębi. To permanentne dotykanie akcentów pozostających w sferze niepewności, absolutnej tajemnicy, żalu drzemiącego za utraconym światłem dnia, który pożarty przez mrok nocy, próbuje zdominować nasze marzenia. W wielu krótkich wierszach Sławomiry, czytelnik odnajdzie sublimację doznań nad wyraz złożonych, kamuflowanych w najskrytszych zakamarkach osobistych przeżyć, jednak celowo wyjmowanych na światło dzienne, aby zwrócić uwagę czytelnika na ich uniwersalne znaczenie. Tak odkrywamy zagadkę uwiecznienia wspomnień, zapisaną wierszem pt. „Kolorowa szarość”: są białe noce / którym brakuje snu / i białe welony / nie dające pewności / są czarne myśli / które pchają / w przeszłość jak w przepaść / i czarne buty na ostatnią drogę //.
Pesymizm, czy odnajdywanie drogi w świetlaną przyszłość? Poetka, tytułem książki, zwraca uwagę na fakt specyficznej huśtawki doznań całkowicie przyziemnych, pojawiających się cyklicznie w życiu przeciętnego zjadacza chleba, zamykając podmiot liryczny w kręgu przeżyć przemijającego lata, by w następnym cyklu zawirowań natury, szczodrze obdarować go wolnością. Rozstania – powroty, wierszem oddalane i przywoływane wierszem. Stworzona możliwość obcowania z Tymi którzy odeszli w zaświaty lecz pozostali w pamięci, oraz z Tymi, którzy z nami – tu i teraz. Przykładem wiersz poświęcony poecie – Jerzemu Grupińskiemu, – jestem w ogrodzie / przedzieram zapisaną kartkę / słowa upadają / na ziemię / rozpadają się na litery /...
Wydobyta z intelektualnej przestrzeni poezja Sławomiry, jest głosem, wybrzmiewającym filozofią istnienia: jeśli trudniej jest / zawiązać niż rozsupłać / zszyć niż rozpruć / zbudować aniżeli zniszczyć / trudniej zauważyć niż pominąć / to / trzeba się wspiąć / wyżej //. Wspinając się wyżej, łatwiej kontemplować widnokrąg przeżywania poezji, dostrzec zdarzenia, które w nas lub obok nas zasypiają ciszą, lub porażają krzykiem. Teksty zawarte w książce poetyckiej Sławomiry Sobkowskiej-Marczyńskiej, prowokują do zajęcia stanowiska w kwestii interakcji: człowiek – człowiek. Być może po lekturze wierszy pojawią się pytania: Czy ja, właśnie ja, odnajduję się z całym bagażem wspomnień, wzruszeń, rozczarowań, uśmiechem i łzą? Czy jutro zaświeci dla mnie słońce?
Utwory poetki, wyłaniają się z ogromu przestrzeni pozostającej permanentnie poetyckim pulsem przeżywania tego co ważne, godne zapisania. Wyczuwając doskonale ten puls, dostrzega także potrzebę bawienia się słowem. Przywołując swym wierszem ojca lingwistyki, z wielką atencją porusza się po wyznaczonej przez Mistrza płaszczyźnie oryginalności, sytuując na niej swój wiersz, pt. „Z INSPIRACJI MIRONA BIAŁOSZEWSKIEGO”: uzo natchniuzo / wysnuj / myśli dużo / doprowadź do / konkluzo / i niech się pisaniowość / nie znudzo / nie przegap / nas / muzo //.
W wirze obrazów naturą malowanych, z których czerpie natchnienie poetka, pojawia się również muzyka, która niesie wzruszenie będące wykrzyknikiem wiersza, zamykającym tajemniczy świat, nie do końca płynący szczęśliwością. Czytamy: ...wiolinowym kluczem / zagarnia wszystkie dźwięki / jak wiatr krople deszczu / nie obiecuje niczego / poza wzruszeniem //.
Czy opuszczone tarasy pozostają wyłącznie otwartą przestrzenią ciążącą ekscytacją? W świetle przekazu płynącego ze zbioru wierszy, dostrzegamy, iż opuszczone tarasy to przede wszystkim ścieranie się dwóch światów. Pierwszy – realny, w którym przygoda życia już się rozegrała i drugi przywołany tęsknotą, mistycyzmem pragnień, które winny się ziścić i tak jak tamte pozostawić trwały ślad w pamięci, którego nie zasypią PIASKI niesione wiatrem, jak w wierszu, nawiązującym do tytułu książki: ... zsuwa się ze schodów / przytula do śladów / tamtych dni / wzbija się do lotu / ociera o krzyk ptaków / szuka strzępów dawnych rozmów / i milczeń //. Autorka operując słowem oszczędnym, zatacza równocześnie szeroki krąg przekazu myśli oddziałujących na czytelnika poetycką prowokacją, wywołującą pożądany rezonans w przyswajaniu treści wiersza, emocjonalnych drgnień, od progów radości, po przepaść smutku. Personifikacja piasku, którą dostrzegamy w utworze, to jedna z wielu, inne odkrywamy w kolejnych wierszach: ...są białe noce / którym brakuje snu /..., ...zielona furtka śpiewnie witała /..., chmury mówią / zawsze jest czas na śmierć /, ...jest też / czerwona róża / wspominająca do bólu / tamte chwile /...
Poetka doskonale wyczuwa potrzebę stosowania różnych środków stylistycznych, nadających tekstowi głębię, powodujących zwiększenie ładunku emocjonalnego pieczętowanego głęboko przemyślaną oryginalną puentą, wiodącą w stronę filozoficznych rozważeń, do przystani uduchowienia. Wiersze, które melancholijną refleksją nad przemijaniem łączą się z intelektualną kontemplacją otwierającą drzwi do pytań o sens istnienia, nieuchronność zmian jakie towarzyszą nam w podróży od narodzin do śmierci. Na opuszczonych tarasach, pod ukrytym za chmurami słońcem, zagościły wiersze pełne zadumy, nad wyraz refleksyjne, odwołujące się do zwyczajnych, ludzkich przeżyć, wspomnień, utwory pachnące subtelną liryką, której zapach utrwalony ambrą dojrzałej poetyki, pozostanie trwały mimo wiatru zmiatającego piasek z tarasów, które w oczekiwaniu.
Podążając śladami nadziei, opuszczone tarasy znów będą tętnić życiem, jak wiersze poetki do których wracać będziemy siłą ich filozoficznej głębi niosącej przekaz pamięci, płynący wierszem zamykającym książkę na klucz nostalgii: wyjęłam / z tamtych chwil / wspomnienia / skrojone nienagannie / zasuszyłam / będę z nimi kruszeć //.
Zygmunt Dekiert
____________________________
Sławomira Sobkowska-Marczyńska, Opuszczone tarasy. Redakcja: Dorota Jędraszyk. Redakcja językowa: Maria Duszka. Ilustracje: Radosław Barek. Zdjęcie na skrzydełku: Monika Marczyńska-Leśniak. Wydawnictwo Literackie ATENA, Poznań 2024, s. 54.
Zgłoś się do Konkursów!
Konkursy Poetyckie: „Źródło” i „Małe Źródło”
Serdecznie zapraszamy także na Małopolską Nagrodę Poetycką „Źródło” i „Małe Źródło”! To wyjątkowe wydarzenie, które łączy pasjonatów poezji i celebruje jej piękno.
Konkurs ma charakter ogólnopolski, otwarty. Organizatorzy zapraszają do udziału poetów z kraju i zagranicy. Czteroosobowemu jury przewodniczył będzie Józef Baran, znakomity poeta, prozaik, dziennikarz, krytyk literacki.
Szczegółowe informacje wraz z regulaminami Małopolskiej Nagrody Poetyckiej „Źródło” oraz „Małe Źródło” 2025 dostępne są m.in. na oficjalnej stronie Konkursu: https://NagrodaZrodlo.pl , stronie: www.csm.tarnow.pl a także na oficjalnym profilu społecznościowym Konkursu: https://www.facebook.com/nagrodazrodlo
Pozwólmy słowom płynąć niczym źródło inspiracji, odkrywając magiczne zakątki literackiego świata. Tegoroczna edycja obiecuje – jak zawsze – niezapomniane spotkania, wzruszenia i odkrywanie nowych talentów poetyckich.
Organizatorami obu konkursów są nieustająco: Centrum Sztuki Mościce – Samorządowa Instytucja Kultury Województwa Małopolskiego oraz Gminny Ośrodek Kultury w Borzęcinie.
Mirosław G. Majewski
Kairos w książce „Boga nie ma, jest życie” Piotra Augustyniaka
Jeżeli ktoś oczekuje, że książka Piotra Augustyniaka „Boga nie ma, jest życie” jest niczym ujadanie spuszczonych z łańcucha czterech bulterierów ateizmu: Dawkinsa, Dennetta, Harrisa czy Hitchensa, to się bardzo rozczaruje. To książka, moim zdaniem, na wskroś poetycka. Autor cytuje kilkanaście wierszy lub ich fragmenty, zaczynając wierszem Paula Celana, aby przygotować nas na pewien sposób myślenia. Abstrahując od jej poetyckiego brzmienia, książka napisana jest z wielką erudycją przez profesora filozofii, na dodatek byłego mnicha, znającego życie zakonne od podszewki. Autor kilka rozdziałów kończy tym samym pytaniem: „Jak to się zatem wszystko zaczęło?”. To bardzo ważne pytanie, które autor stawia zarówno sobie, jak i czytelnikowi.
Ale co się w ogóle zaczęło?
No właśnie...
Na twardej okładce książki mamy nieco prowokujący tytuł, wielkimi literami atakujący wzrok czytelnika. Powyżej, o wiele mniejszymi, imię i nazwisko autora, jakby autor chciał być mniej ważny od swojego dzieła. To moim zdaniem pierwszy, jeszcze mało czytelny sygnał kairosu.
Prolog książki zatytułowany jest „Duchowość niewierzącego”. To prawie oksymoron i właśnie tak zaczyna się ta książka. Książka o Bogu, który według autora nie istnieje, i życiu, którego doświadczamy wszyscy bez względu na nasze wierzenia czy ich brak. Życiu, na które Grecy mieli dwa określenia: „zoe” i „bios”.
Długo czekałem na tę książkę, którą z dedykacją Piotra przysłało mi wydawnictwo Znak. Piotra poznałem dzięki mediom społecznościowym. Po lekturze jego głośnej książki „Jezus Niechrystus” koniecznie chciałem poznać autora i bez trudu tam go znalazłem. Od słowa do słowa nakłoniłem Piotra do udzielenia wywiadu dla jednego z literackich kwartalników, przy okazji przechodząc na ty, aby lepiej nam się „rozmawiało”. Słowo „rozmawiało” jest celowo w cudzysłowie, ponieważ w tym czasie straciłem słuch. Z książki „Jezus Niechrystus” dowiedziałem się o kairosie. Kairos to termin pochodzący ze starożytnej greki, będący religijno-filozoficznym określeniem na sprzyjający czas decyzji, który niewykorzystany miałby niekorzystny wpływ na dalsze koleje życia (za Wikipedią). I ten nowo nabyty przeze mnie logizm dał mi siłę graniczącą z uporem maniaka do zrobienia tego wywiadu, pomimo mojego niedosłuchu.
A więc tak to się mniej więcej zaczęło.
O czym jest książka „Boga nie ma, jest życie”? Do jakiego gatunku przynależy?
Czy w ogóle da się ją „ugatunkowić”? Zostawiam to literaturoznawcom. Dla mnie to czysta poezja, nawet kiedy jest filozoficznym esejem, miejscami autobiografią czy teologiczną ekwilibrystyką. Erudycja, a przy tym lekkość (poetyckość) pióra zachwyca. Nie omieszkałem napisać Piotrowi, że dla mnie jest przede wszystkim poetą, nawet kiedy robi za filozofa. Niczym rasowy przewodnik oprowadza czytelnika po Gdańsku, Krakowie, Nowej Hucie, Grecji (przede wszystkim po Peloponezie), Austrii, Szwajcarii, Niemczech, Ukrainie, a nawet Liechtensteinie, gdzie przypominał sobie pobyt Hansa Castorpa z „Czarodziejskiej Góry” w niedalekim Davos. Oprowadza nas nie tylko po Europie, ale przede wszystkim po filozofii Nietzschego, Heideggera, Mistrza Eckharta i po całej galerii greckich filozofów antycznych. Wszystko po to, aby – jego zdaniem – za pomocą kairosu uwolnić nas z religijnego (narzuconego nam) modelu myślenia. Jest w tej książce pewien kuriozalny fragment, który chcę przytoczyć w całości, aby niczego nie uronić:
Pierwsza była już wspomniana świątynka Janisa. Jej wnętrze za sprawą ikon, woskowych świeczek, które zapaliliśmy, chylącego się ku zachodowi słońca zapamiętałem jako ciepłe złoto. Było to nazajutrz po zawinięciu na półwysep. Coś mnie tknęło i świeczkę zapaliłem z myślą, że chciałbym tu kiedyś powrócić i zostać na zawsze. Niewierzący, już nieodwołalnie niechrześcijanin, poczułem, że mógłbym się modlić. I rzeczywiście, była to jakaś dziwna modlitwa niewierzącego.
Kiedy przeczytałem ten fragment, natychmiast skojarzyła mi się książka świeckiego mnicha buddyjskiego Brada Warnera „Bóg nie istnieje i jest zawsze z tobą”. Co potwierdza, że temat, który z taką werwą i poetyckością opisuje autor, ma charakter uniwersalny.
I na koniec.
Piotr Augustyniak nie aspiruje do pozycji guru, raczej do survivalowego przewodnika, który stawiając pierwszy krok, daje nam przykład jak radzić sobie z życiem „bios”, przechodząc do życia „zoe” poprzez rozpoznawanie kairosu. Nie mam wykształcenia akademickiego, czytam Piotra intuicyjnie, być może nie nurkuję aż tak głęboko jak on, ale to, co weszło we mnie w trakcie lektury tej książki, jest czymś w rodzaju brzasku.
Jest kairosem...
Mirosław G. Majewski