Szymon Koprowski, Szepty i krzyki Stumilowego Lasu. Redakcja: Robert Cioch. Korekta: Klaudia Czupryniak, Paulina Krawczyk. Na podstawie rysunku Stefana Żechowskiego projekt okładki wykonał Bartosz Harlender. Oficyna Wydawnicza ATUT, Wrocław 2023, s. 224.
Szymon Koprowski jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Ma w dorobku artystycznym, oprócz ilustracji książkowych, kilkanaście wystaw malarstwa i rysunku. Od dziesięciu lat zajmuje się beletrystyką. Zadebiutował powieścią Balkon na krańcu świata, potem przyszła kolej na Uszy van Gogha, Dybuka z ulicy Piotrkowskiej, Za chwilę zacznie padać deszcz..., Requiem dla Wrocławia oraz Jaśmin Babel rusza w świat.
Perypetie Artura Niewiadomskiego – młodego duchem, niepokornego seniora doskonale obeznanego (nie tylko) z klasyką literatury dziecięcej i młodzieżowej – oraz jego wrażliwego, rezolutnego wnuka Krzysia oferują coś więcej niż tylko intertekstualną wyprawę do tytułowego (skądinąd wyjątkowo wygadanego) matecznika, w którym można spotkać zarówno dobrego wojaka Szwejka, jak i bohaterów Mistrza i Małgorzaty, a nawet samego Mojżesza. Szczere rozmowy niespełna czternastoletniego Krzysia z Arturem stanowią emocjonalny kościec mięsistej prozy, w ramach której Szymon Koprowski egzorcyzmuje społeczne traumy.
Karty tej nietuzinkowej powieści rezonują gniewem na machinę uniformizacji, manipulacji oraz indoktrynacji, której tryby napędzają produkcję „posłusznych niedouków” i próbują urobić bądź unicestwić zwolenników spontaniczności, indywidualizmu i myślenia wolnego od uprzedzeń i hipokryzji. Szepty i krzyki Stumilowego Lasu bezlitośnie tną ostrzem satyry i bez taryfy ulgowej serwują (bezbłędnie trafiające w punkt) refleksje na temat współczesności, ze szczególnym uwzględnieniem rodzimego podwórka.
Dowcipny, potoczny język, zmysł obserwacji plus ujmująca dezynwoltura w nazywaniu rzeczy po imieniu stanowią o atrakcyjności tego utworu, będącego apologią wyobraźni, niezależności i empatii. Autor Dybuka z ulicy Piotrkowskiej zachęca nas, abyśmy nigdy nie stracili z oczu naszego „wewnętrznego dziecka” (bynajmniej nie chodzi o syndrom Piotrusia Pana) oraz umieli pielęgnować w sobie chęć i gotowość do odkrywania cudów świata - także za pośrednictwem literatury.
Przemysław Pieniążek