Małgorzata Osuch, Bilety czasu. Wiersze rozproszone – zebrane i nowe (2025-2022). Redakcja, korekta i wstęp: Anna Andrych. Projekt okładki: Małgorzata Osuch. Na okładce: Studium ciszy – Kazimierz Jułga. Przekład wierszy na język ukraiński: Natalia Belczenko. Zdjęcie autorki: Izabela Marcinkowska. Wydawca: Zakład Poligraficzno-Wydawniczy „M-DRUK”, Wągrowiec 2022, s. 94.
Kruchość i trwanie
To nie jest tom wierszy o urodzie krajobrazów świata. Aby ją w pełni dostrzegać, trzeba czasem zobaczyć, dotknąć a później umieć pokazać innym to, co jest jak druga strona księżyca.
Te wiersze to nasiona – z nich wyrasta lub w nich zamiera – życie. Jego uroda i wartość są dostrzegalne i doceniane w obliczu choroby, wojny oraz (nie)uniknionej śmierci.
Małgorzata Osuch w wielu wierszach pisze o niezwykłej więzi, wzajemnej relacji uczuciowej z mężem, najbliższym jej człowiekiem, w trudnym dla obojga czasie jego choroby a następnie długim okresie niepewności „jutra”, przyszłości . Później jednak powoli następuje „dzisiaj-jutro” spokojne i tym bardziej znaczące, wymagające czuwania nad istotą jego treści. Poetka stara się ochronić – przechować na niepewne, niewiadome kolejne dni i noce – każdą chwilę darowaną przez los, zna jej wartość, opowiada o niej. Patrzy przez światło choćby najmniejszych dobrych zdarzeń i niezmiennie czułej obecności. Biegnie wspomnieniami do chwil nawet najintymniejszych oraz prostych, wspólnych codziennych czynności – miłość jest fundamentem wiary.
Autorka tomu opanowała pewną umiejętność – nie nazywa wprost słowem rozpacz stanu swoich myśli w sytuacjach zagrożeń życia męża i „wielkich niewiadomych”, jakie niesie życie. Pisze w sposób wyważony, słowa są jej posłuszne, bywają słodko-gorzkie, czasem sprawiają wrażenie pewnej lekkości. A przecież to nie takie proste stanąć twarzą w twarz z własną bezradnością i nadzieją balansującą na oddechu ukochanego człowieka. Zdaje też sobie sprawę z tego, że przecież to ona stanowi dla niego – już po udanym przeszczepie – falochron, poczucie bezpieczeństwa w zwyczajnej codzienności. Nie bez znaczenia jest obecna obok nich ludzka życzliwość. A jednak... Mimo mijającego czasu i stabilnej sytuacji, poczucia przychylności losu i ludzkiej życzliwości poetka nie potrafi definitywnie uwolnić się od poczucia zagrożenia. Nie zamyka się jednak w kręgu jedynie własnych spraw i problemów, wręcz przeciwnie.
Ten tom – swoisty dziennik – dotyka poprzez wrażliwość autorki nie tylko miłości do mężczyzny. Czytelnik może mieć wrażenie, że poetka czasem porusza się na palcach, by nie spłoszyć słowa – pisze o swojej matce, rozmawia z nią i ojcem, członkami rodziny, przyjaciółmi. Jest otwarta na drugiego człowieka, również tego, którego nie zna ale wie, że dzieje mu się krzywda albo pobłądził w życiu. (...)
Ze wstępu Anny Andrych