Nowości książkowe

 

Plakat

Akcja Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego

Mieszkańcy regionu łódzkiego w czasie pandemii

 

Wszyscy dobrze pamiętamy dzień 01.01.2020, pamiętamy serdeczne życzenia noworoczne i nadzieję, że rozpoczynający się nowy etap życia przyniesie dobre, spokojne dni, chwile szczęścia i spełnienie marzeń i planów. Jednak los, w swojej przewrotnej naturze, przewidział dla nas scenariusz daleko odbiegający od serdeczności noworocznych powtarzanych bliskim, przyjaciołom i znajomym.

Obawa o zdrowie i życie, izolacja, opustoszałe ulice miasta, tęsknota za najbliższymi, poczucie ustawicznego zagrożenia, osamotnienie, walka o zapewnienie środków do życia to rzeczywistość i dzień powszedni większości z nas.

Pandemia, traktowana przez gremia ekspertów jako największa katastrofa humanitarna z jaką musimy się zmierzyć od czasów II Wojny Światowej, wywarła także wielki wpływ na życie mieszkańców województwa łódzkiego. Wielu z nas musi przetrwać obowiązkową izolację, wielu mierzy się z chorobą, a wszyscy dzień po dniu toczymy walkę z niewidzialnym wrogiem.

Akcja „Mieszkańcy regionu łódzkiego w czasie pandemii” dedykowana jest wszystkim pełnoletnim mieszkańcom województwa łódzkiego. Serdecznie zachęcamy do spisania swoich przeżyć, doznań, refleksji związanych z życiem w czasach epidemii. Formę, objętość czy gatunek literacki zapisków pozostawiamy do wyboru uczestnikom. Dla twórców akcji istotne jest zarejestrowanie i przechowanie dla przyszłych pokoleń wszelkich relacji związanych z tym trudnym czasem. Zmienione w wyniku pandemii warunki życia łodzian i mieszkańców regionu łódzkiego to również ważny wycinek historii.

Akcja „Mieszkańcy regionu łódzkiego w czasie pandemii” przebiegać będzie w dwóch etapach: Etap 1: 04.05.-31.12.2020 – nadsyłanie tekstów do Biblioteki. W tym terminie uczestnicy przekazują do Biblioteki teksty wspomnień, opisy sytuacji związane z życiem w regionie łódzkim w czasie pandemii. Teksty mogą dotyczyć konkretnych wydarzeń, osób lub życia w okresie kwarantanny. W tym względzie Biblioteka pozostawia uczestnikom pełną dowolność. Etap 2: opracowanie tekstów i publikacja w formie książki elektronicznej na stronie internetowej WBP w pierwszym kwartale 2021.

Serdecznie zapraszamy do udziału w akcji. Nie pozwólmy, aby nasze wspomnienia i doświadczenia z trudnego okresu walki z pandemią zatarł czas. Szczegóły dotyczące akcji ujęto w Regulaminie dostępnym w Dziale Informacji Naukowej WBP oraz opublikowanym na stronie Biblioteki www.wbp.lodz.pl, tutaj także mogą Państwo pobrać Regulamin i formularz zgłoszeniowy.

Wszelkich informacji dotyczących Akcji udzielają pracownicy Działu Informacji Naukowej na miejscu w Bibliotece oraz pocztą elektroniczną (adres email: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.) i telefonicznie (nr tel. 42 6630333)

 

  

Plakat

Powstaje monografia Jolanty Nowak-Węklarowej

Apel do literatów

 

Wasze wspomnienia będą sercem monografii Jolanty Nowak-Węklarowej – jej życia, twórczości i działań dla kultury regionu i kraju.

Pięć lat temu, w maju 2015 roku miałam poprowadzić w Pałacu Działyńskich w Poznaniu benefis Jolanty Nowak-Węklarowej. Wszystko było przygotowane, Jola cieszyła się na uroczyste spotkanie podsumowujące jej dokonania, ale przede wszystkim na obecność koleżanek i kolegów z poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich, rodziny oraz licznych gości drogich jej sercu.

W drugi dzień Świąt Wielkanocnych, 6 kwietnia, nagle trafiła do szpitala. Walczyła z ciężką chorobą, odeszła 12 stycznia 2016 roku.

W grudniu bieżącego roku ukończyłaby 80 lat, tymczasem w styczniu 2021 roku minie 5 lat odkąd Joli nie ma pośród nas.

Małgorzata Osuch, poetka i Przewodnicząca Rady Powiatu Wągrowieckiego w ostatnich latach życia Jolanty Nowak-Węklarowej zbliżyła się do niej i zaprzyjaźniła. Obecnie jest inicjatorką i koordynatorką prac zespołu redakcyjnego przy Powiatowej Bibliotece Publicznej w Wągrowcu, który pracuje od wielu miesięcy nad książką – monografią o życiu i twórczości Jolanty Nowak-Węklarowej. Będzie to pierwsza tego typu publikacja, mająca na celu przybliżenie czytelnikom nie tylko życia i twórczości tej poetki, ale także udokumentowanie jej wkładu do kultury, przede wszystkim powiatu wągrowieckiego.

W książce znajdzie się dużo miejsca na wspomnienia: członków rodziny, przyjaciół, znajomych, uczniów a także koleżanek i kolegów po piórze. Stąd apel do literatów: zostało niewiele czasu, bowiem monografia ukaże się już w grudniu br. Wasze wspomnienia zapisane na kartach tej książki – to jej serce. Książka powstaje w oparciu o liczne źródła, zawiera także streszczenie tego, co dotychczas napisano na gruncie polskiej krytyki literackiej o poetce i jej twórczości, najbardziej reprezentatywne utwory, a także archiwalne fotografie osób, miejsc, dokumentów i rękopisów. Publikacja posiadająca wartość poznawczą z pewnością stanowić będzie ważne uzupełnienie w cyklu monografii twórców literatury Wielkopolski i kraju.

Swoje wypowiedzi prosimy nadsyłać do 30 sierpnia na adres:Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. w temacie podając: Jolanta Nowak-Węklarowa – do książki.

Anna Andrych

 

 

Mariola Sternahl

„Zbrodnia”

 

Powieść  „Zbrodnia”  Joanny Krupińskiej-Trzebiatowskiej, to kolejna książka, w bogatym dorobku literackim tej autorki,  a natrafimy  w nim nie tylko na ciekawe powieści, ale również na  ambitne  tomiki  wierszy.

Jest to powieść historyczna, która idealnie wkomponowała się w kanon jakże dzisiaj popularnej literatury obozowej i wojennej. 

Proza poruszająca nie tylko tematykę II Wojny Światowej, ale również czasu „po” tym traumatycznym okresie. Czasu rozliczeń, w który zaangażowane były jednostki wojskowe i wywiadowcze z wielu krajów. Okres w historii  trwający wiele lat, a pozostawiający za sobą dramaty wielu rozbitych rodzin, osamotnionych dzieci, rodziców oraz tragedii rodzinnych  rozgrywających  się w wielu przyszłych pokoleniach, po akty największej desperacji – samobójstwa włącznie. 

Do takich osób należy również Wiktoria Berg, absolwentka studiów doktoranckich Wydziału Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, główna bohaterka powieści.  Atrakcyjna, młoda kobieta, która zabiera nas w podróż po Europie. Tak, w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Jednak to nie podróż globtroterska, ani tym bardziej relaksująca. To podróż śladami jej przodków, pełna miejsc historycznych, wspomnień, przemyśleń i podążania śladami zbrodniarzy wojennych. Autorka zgrabnie przeprowadza Czytelnika przez okres sprzed  II Wojny  Światowej,  wplatając w fabułę wielu szczegółów i faktów historycznych, co sprawia, że książkę  nie tylko płynnie i z ciekawością się czyta, ale również przypomina nam ona o  ważnych momentach w dziejach ludzkości. Sięgając przy tym do najstarszych cywilizacji. Poczynając od Homo Habilis, który pojawił się blisko dwa miliony lat temu, przez budowle Sumerów, wielką piramidę w Gizie, Arkę Przymierza i biblijnego Mojżesza, docieramy do Anioła Jahwe.

„Jeśli pójdziesz dalej tym tropem, to znajdziesz odpowiedź na pytanie, co to jest imperium zła. To królestwo szatana, przybierającego na przestrzeni dziejów różne oblicza. Generuje fanatyzm i podsyca wojny religijne.  (…)  Ale nie było w całej historii ludzkości takiej eskalacji zła,   do jakiej doszło w czasie drugiej wojny światowej, na kosmiczną skalę zakrojonego bestialstwa i ludobójstwa”.

Głęboka analiza dziejowa korzeni zła przeraża i skłania do daleko idących rozważań, z równoczesnym przełożeniem na czasy obecne.

Książka ta to wielka podróż. Zagościmy w Warszawie, by potem udać się do Gdańska, z którego wyruszymy w podróż do Heidelbergu, Weimaru, Ludwigsburga,  a nawet zajrzymy do wspaniałej Katedry Notre Dame. Dalej autorka  przenosi nas do starożytnych budowli Meksyku. 

W powieści nie brakuje również nakreślenia różnic kulturowych. Pomimo że to temat stary jak świat, pozostanie zawsze  tematem bardzo delikatnym i trudnym, wzbudzał i wzbudzać będzie  zawsze wiele emocji i dyskusji pomiędzy narodami tego świata. I to właśnie w ten skomplikowany świat  relacji niemiecko-żydowskich wprowadza nas autorka, na kartach swojej powieści. Robi to w sposób wysublimowany, ale bardzo szczegółowy. Nie łatwe do zrozumienia koligacje i powiązania rodzinne  pomiędzy żydowskim rodem Reinhardtów a ewangelicką rodziną Rosenfeldów prowadzą do odkrywania tajemnic, które wstrząsną młodą Wiktorią i całym jej życiem.

Gdańsk, autonomiczne miasto-państwo i spokojne, niemalże sielankowe życie rodziny Rosenfeld przed wojną. Doktor Hans Rosenfeld,  jego  małżonka dystyngowana  arystokratka  Maria Rosenfeld oraz ich córka  Ewa Rosenfeld, uwikłana w romans z żydowskim lekarzem Maurycym Reinhardtem oraz nazistą Rudolfem Bergmannem Hauptsturmfuehrerem SS, budowniczym obozu koncentracyjnego Stutthof.   

Tajemnice rodziny, Wiktoria  odkrywać będzie powoli, krok po kroku, a tym samym coraz bardziej  żyć będzie  przeszłością.

W roku 1945 Maria Rosenfeld patrząc na wydarzenia minione i bieżące zastanawiała się, czy to już dzień Apokalipsy, a słysząc naloty bombowe i ostrzały artyleryjskie nie potrafiła przestać  myśleć o swojej córce Ewie. Ale wtedy, 9 maja roku 1945, kiedy wojska radzieckie wkroczyły na teren obozu koncentracyjnego Stutthof, jej córka Ewa już nie żyła;  było już za późno na budowanie utraconych relacji pomiędzy matką i córką.

Maria Rosenfeld, jako rodowita Niemka dobrze wiedziała co ją czeka, gdy  Gdańsk zostanie zdobyty przez Armię Czerwoną.  Udało się jej tylko uratować dwóch wnuków, których przekazała  w ręce swojej kaszubskiej  kucharki. 

Kiedy po latach Wiktoria, przyjmuje jako darowiznę od stryja  dawny dom swojej babci Ewy Reinhardt i  odnajduje w nim  jej  „Dziennik”, rozpoczyna wielką i dramatyczną przygodę życiową. Jeszcze wtedy nawet w najśmielszych snach nie przeczuwała, że odnajdując w jej trakcie miłość swojego życia, tak naprawdę z każdym dniem będzie podążać ku własnemu zatraceniu.

Odwiedzając miejsca opisywane w „Dzienniku” swojej babci, stara się zrozumieć i zgłębić tajemnice rodziny, ale czy słusznie? 

Trudo się jednak dziwić, cały splot wydarzeń i odkrywanych tajemnic rodzinnych, każdego z nas popychałby w kierunku, jaki obrała również bohaterka tej powieści.

Autorka wprowadza nas między innymi  w kulturę i obyczaje rodów żydowskich, ukazując  bogactwo rytuałów i obrzędów, a zarazem  ukazując brutalność  życia po 1 września 1939 roku. 

W znalezionym „Dzienniku”, Wiktoria zapozna się z historią dziadków,  poznając równocześnie   wiele   szczegółów z życia  swojej babci i to z najdrobniejszymi szczegółami. 

Próbując zrozumieć jak trudne i bolesne decyzje musieli podejmować najbliżsi członkowie jej rodziny, aby przeżyć i uratować życie swoich ukochanych, będzie musiała  zmierzyć się  z bolesną prawdą i zaakceptować  wydarzenia sprzed wielu lat. Wiktoria sama przeżywać będzie trudne chwile, które wymagać będą od niej nie lada odwagi i przyjęcia do świadomości kolejnych obciążeń, kolejnych perturbacji losu.

W „Dzienniku” znajdziemy zapisy ukazujące jak bestialsko i z jakim okrucieństwem w obozie koncentracyjnym Stutthof  traktowano ludzi i w jaki sposób znęcano się nad nimi. To z tymi brutalnymi scenami i opisami Wiktoria będzie się konfrontować na co dzień, mając świadomość, że to ludzie ludziom zgotowali takie piekło na ziemi.  

Wieloletnie maltretowanie i wieloletnia  katorżnicza  praca  w obozie Stutthof, pseudobadania i pseudoeksperymenty  wykonywane przez „lekarzy” na ludziach, sceny trudne do wyobrażenia   współcześnie żyjącemu człowiekowi.

A przecież to nie tylko Stutthof. To również obozy koncentracyjne rozlokowane w całej Europie; między innymi: Auschwitz-Birkenau, Sachsenhausen-Oranienburg, Mathausen-Gusen, Treblinka, Majdanek, Bełżec, Warszawa, Dachau i wiele innych.

Joanna Krupińska-Trzebiatowska opowiada los ofiar wszystkich obozów zagłady na całym świecie językiem zatrważającym, bolesnym, posępnym, dramaturgicznym i katastroficznym.

Przez całą  książkę  przewija się  mroczna i bardzo tajemnicza postać brata ojca  Wiktorii, Michaela Reinhardta, pół Żyda,  obciążonego  świadomością, że to SS-Mann,  kochanek matki  tak naprawdę uratował mu życie.

Ojciec Wiktorii przedstawiony został jako ten, który nienawidzi swojego ojca SS-manna, który był bestią w ludzkiej skórze – jak sam mówi.

„Zbrodnia” Joanny Krupińskiej-Trzebiatowskiej, to niesamowita podróż w przerażający świat zła, deprawacji i bestialstwa, obozów koncentracyjnych II Wojny Światowej, ale nie tylko. To głęboka podróż psychologiczna w głąb natury ludzkiej. Podana nam w sposób tak przystępny, że tej książki się nie czyta, w nią się wpada jak w nałóg.

Zamiłowanie do cytowania dobrych autorów, zmusza mnie  do zamieszczenia  słów autorki powieści: (…) „– Pomyśl o milionach kobiet, które były równie piękne, równie inteligentne, wykształcone, kochane i kochające, a niekiedy brzemienne i kończyły żywot w komorze gazowej – usłyszała własny wewnętrzny głos. Po chwili zorientowała się, że to nie jest jej własny głos, ale przebijający się do jej podświadomości głos Ewy Rosenfeld, zdającej się przekonywać ją, że nie zmarnowała życia, skoro przeżyło jej dwóch wspaniałych synów”. 

Mariola Sternahl

 

 

Plakat

Nowe pismo poznańskiego Oddziału Związku Literatów Polskich

ReWiry

 

Ukazał się pierwszy numer nowego pisma literackiego „ReWiry” – poznańskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Twórcą i pomysłodawcą tego projektu jest niestrudzony w działaniach Jerzy Beniamin Zimny.

Jak piszą wydawcy na swojej stronie: Początek maja 2020 roku – to pora budzenia się przyrody do życia, ale także nieprzyjaznej wielu działaniom człowieka, także kulturalnym, z racji panującej pandemii. I okazuje się, że w tak trudnym czasie, bez wychodzenia z domu można nadal „robić swoje” i – złożyć wielostronicowy numer czasopisma literackiego. Mamy nadzieję, że zaspokoi oczekiwania czytelników.

Na początek 180 stron poezji, prozy, szkiców, recenzji, wywiadów, reportaży, historii, opracowań naukowych z dziedziny literatury, publicystyki. Redakcja zaprasza do lektury i współpracy...

A redakcja „Gazety Kulturalnej” gratuluje pomysłu i życzy wielu, wielu owocnych lat na rynku literackim...

  

 

Plakat

dr hab. Tadeusz J. Zieliński

Rozdział kościoła i państwa. Krótkie uzasadnienie

 

W polskiej debacie publicznej coraz częściej pojawiają się głosy domagające się konsekwentnej realizacji postanowień Konstytucji RP dotyczących rozdziału kościoła i państwa. W oczywisty sposób biorą się one stąd, że normy polskiej ustawy zasadniczej są w tym zakresie — zwłaszcza w ostatnich latach — notorycznie łamane. Obecny stan stosunków między władzą publiczną i instytucjami religijnymi w coraz większym stopniu przypomina model, którego w Polsce miało już nie być, czyli zespolenie państwa i religii, symbolicznie zwane „sojuszem tronu i ołtarza”.

Przypadki naruszania norm konstytucyjnych dotyczących relacji państwowo-kościelnych są na bieżąco i szeroko komentowane w środkach masowego przekazu. Z drugiej strony szczegółowej i fachowej analizy tych zjawisk dostarcza polska nauka prawa, zwłaszcza prawa wyznaniowego. Na tym tle wciąż niewiele jest wypowiedzi, które by kompleksowo uzasadniały rozdział kościoła i państwa, pokazywały, dlaczego jest on właściwą formą relacji obu tych instytucji. A przecież doświadczenia nabyte na przestrzeni wielu lat w wielu krajach dowiodły, że rozdział stanowi korzystne rozwiązanie i dla państwa, i dla religii. Taki jest właśnie cel niniejszej publikacji: ma ona przedstawić główne racje przemawiające za systemem oddzielenia władzy publicznej i wspólnot religijnych, zwłaszcza z myślą o realiach Polski. Zrezygnowano z całościowego przedstawienia wątków historycznych. Pojawiają się one raczej wycinkowo dla naświetlenia problematyki dzisiejszej.

_________________

Tadeusz J. Zieliński, Rozdział kościoła i państwa. Krótkie uzasadnienie. Wydawnictwo Naukowe Semper, Warszawa 2020, s. 174.

 

Tadeusz Jacek Zieliński (ur. 1966) — doktor habilitowany nauk prawnych, profesor teologii protestanckiej, radca prawny, prorektor Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, nauczyciel akademicki Wydziału Nauk Społecznych tej uczelni. Był posłem na Sejm RP II i III kadencji, a w latach 2008-2016 prezesem Polskiego Towarzystwa Prawa Wyznaniowego. Specjalizuje się w prawach człowieka, prawie edukacyjnym, historii i myśli protestantyzmu. Opublikował m.in. książki: Roger Williams. Twórca nowoczesnych stosunków państwo-kościół (1997), Państwo wobec religii w szkole publicznej według orzecznictwa Sądu Najwyższego USA (2007), Ustawa o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich (2012; współautor: Andrzej Czohara), Państwowy Kościół Anglii. Studium prawa wyznaniowego (2016).

 

  

Plakat

Komunikat Fundacji Zeszytów Literackich

Koniec Zeszytów Literackich?

 

Szanowni Państwo, Drodzy Czytelnicy, Sympatycy, Przyjaciele Zeszytów Literackich!

5 marca 2020 roku Rada Fundacji Zeszytów Literackich podjęła uchwałę o likwidacji Fundacji. Sąd Rejonowy wpisał w KRS informację o wszczęciu procesu likwidacji w dniu 6 kwietnia. Powodem naszej decyzji jest wyczerpanie zasobów finansowych i majątku Fundacji potrzebnych do jej utrzymania. Mimo licznych prób pozyskania środków na naszą działalność, nie udało nam się zapewnić Fundacji trwałego finansowania.

Proces likwidacji potrwa do listopada 2020 roku. Zamierzamy kontynuować w tym czasie naszą pracę – wydawanie czasopisma internetowego „Palimpsest”, redagowanie strony internetowej www.zeszytyliterackie.pl Podejmiemy również starania o utrwalenie dorobku pisma i wydawnictwa Zeszyty Literackie z 38. lat ich istnienia. Pieniądze uzyskane dzięki Państwa szczodrobliwości przekażemy właśnie na te cele. O wpłatach na fundusz Zeszytów Literackich, naszych działaniach i ich wynikach będziemy informować na stronie internetowej www.zeszytyliterackie.pl

Czytelnikom, Darczyńcom, Sympatykom i Przyjaciołom serdecznie dziękujemy za wsparcie i życzliwość. Zapraszamy do lektury najnowszego, siódmego numeru naszego czasopisma internetowego, którego odsłony ukazują się sukcesywnie od 9 kwietnia. Następny, ósmy numer, ukaże się w maju.

Redaktorzy strony internetowej www.zeszytyliterackie.pl: Barbara Toruńczyk, Artur Urban

 

 

Plakat

Krzysztof Kwasiżur

Tej jesieni będę pisał wiersze

 

Jesień to specyficzna pora roku; zwiastuje rychłe nadejście zimy i zbliżający się koniec roku. Z jakiegoś powodu to nie zima kojarzy się z podeszłym wiekiem (choć przecież mówi się o szronie na skroniach), a jesień. W tej konotacji zdanie: „Tej jesieni będę pisał wiersze” zaczyna nabierać pięknej dwuznaczności; czy to ta pora roku nastroi mnie poetycko? Przecież poeci jesienią tak jakby wzmagają działalność. Czy może idzie o to, że jesień życia spędzę na egzystencjalnej zadumie i pisaniu wierszy?

Dla literata Kazimierza Lindy – autora książki poetyckiej „W szranki z czasem” oba te wyjaśnienia wydają się poprawne. Jego przykład teraz przywołuję, bo to on umieścił powyższe słowa w najnowszym swoim zbiorze wierszy.

Książki w moim mniemaniu – niestandardowej u Lindy samego, jak i w Poezji Polskiej. U Kazimierza Lindy niestandardowa, bo inaczej poeta ów dał się już doskonale poznać przez dziesięciolecia pracy artystycznej, sześć zbiorów wierszy i ponad 200 tytułów, których był redaktorem. To – oczywiście – nie wszystkie zasługi tego człowieka dla kultury, nie sposób ich wymienić, wystarczy dodać, że Pan Kazimierz został przez Zarząd Powiatu Stalowowolskiego uhonorowany tytułem „Osobowości Roku 2014”, a w roku 2017 przez Radę Miejską tytułem „Zasłużonego dla Miasta Stalowa Wola.

Książka „W szranki z czasem” wydaje się być nietypowa nie tylko dzięki nieszablonowemu autorowi. Całość jawi mi się jako próba rozliczenia z przeszłością, której świadkiem jest czytelnik, jednak tylko świadkiem przypadkowym. Utwierdza mnie w tym przekonaniu fakt, iż w opisywanym tomie autor umieścił (doboru wierszy, jak i ich kolejności dokonał sam) utwory, których dostrzega techniczną niedoskonałość, jednak były publikowane przed laty i nawet w swej niedoskonałości stanowią wartość. Tak jest z jednym z początkowych utworów „Konkluzje” – to pierwszy publikowany wiersz Kazimierza Lindy, jaki się zachował. Jakby dla przeciwwagi i własnej obrony – na przeciwległej stronie znajdziemy „Trzy światy” – dowód na świetne opanowanie umiejętności rymowania; naturalne i nie rzucające się w oczy.

Tę ważną uwagę, którą poczynił autor o swoich wierszach podczas naszej rozmowy, przekazuję skrzętnie, gdyż dzięki niej możemy śledzić progres umiejętności warsztatowych artysty na przestrzeni lat.

Czego zatem można spodziewać się po książce poety który „z niejednego pieca chleb jadał” (wiem, bo znam osobiście) i urodził się w 1945? Wszystkiego, a najbardziej niespodziewanego! Nie jest to typowy twórca okresu powojennego, nie jest naznaczony poezją okresów przełomowych Zagajewskiego, czy Barańczaka. Nawet gdy występuje z protestem, jest on parlamentarny i dystyngowany. Bliżej mu ze swoją twórczością do pierwszych tomików Ewy Lipskiej, czy współczesnej Szymborskiej.

Co zatem wnikliwy czytelnik jest w stanie wyczytać u Kazimierza Lindy?

Jak już wcześniej pisałem, kolejność utworów poeta ustalał sam, co znaczy, że owa konfiguracja wierszy względem siebie, czy obecność jest wyborem (nawet jeśli nie do końca uświadomionym) i także może nam wiele powiedzieć o autorze. Jeśli tak postawić sprawę, od samego początku zbioru jawi nam się on jak zdeterminowany realizmem romantyk; znów znajdujemy dwie kartki, jakby sklejone cechami charakteru autora – po jednej stronie dowód delikatności i skromności „Mój świat”, po przeciwległej – przejaw pojmowania ciężkiej pracy, przyrody, a ponadto pierwotne poczucie „ślebody” (poeta pochodzi z Podkarpacia) jak awers i rewers tej samej monety. Podobnie na zasadzie dwóch biegunów pojawiają się w tym dziele strofy wręcz banalne, powstałe pod wpływem równie banalnych inspiracji, („Jesienny dzień”) by przeciwstawić im wiersze o sprawach ważkich i tematach ważnych („Dzieci Zamojszczyzny”).

Czy świadomie tworzonych, czy nieświadomie – takich antynomii w zbiorze jest
o wiele więcej, sprawiają, że książkę postrzega się jako bardzo zrównoważoną i bez zgrzytania nadmiarem i w jakimkolwiek kierunku.

Na odnotowanie zasługuje fakt, że Linda świetnie operuje emocjami i choć pierwszy raz spotykam się z zapisem „droga wśród galaktyk” w kontekście czyjejś śmierci, to nie ujmuje on dramatyzmu, a dodaje:

 

...pozostawiasz nas oniemiałych

wybrałeś drogę wśród galaktyk

byłeś tu z nami gdzie odchodzisz

zabierasz resztę życiorysu

na dno jeziora marzeń swoich

tyle nie zapisanych kart

zostało i nie powiedzianych słów

wciąż ich za mało choć tak wiele...1

 

w tym krótkim fragmencie można dopatrzyć się słów ekwiwalentów pustki (galaktyki/kosmos), głębi uczuć (dno jeziora). Nie sądzę, że te zabiegi poczynił Pan Kazimierz świadomie, nie jest psychologiem, ani socjologiem.

Uważam, że obrazy owe „wydrukować” może instynktownie, zatem śmiem twierdzić, że jest poetą instynktownym – zatem z tą iskrą bożą którą ludzie zwą talentem.

Dlaczego ja, smarkacz w porównaniu, usiłuję z prawie matematyczną precyzją udowodnić, że oto człowiek, zajmujący się pisaniem wierszy od nastolatka ma talent? Bo od tej chwili odbiorcy będzie towarzyszyła świadomość, iż nic nie jest przypadkowe w tej książce. To wielka odpowiedzialność tak samo po stronie pisarza, jak i czytelnika. Bo czytelnik biorąc taką książkę do ręki powinien mieć świadomość wagi słów, które czyta.

Skoro to mamy wyjaśnione, możemy wrócić do treści „W szranki z czasem”.

Autor także najpewniej zdaje sobie sprawę z ważności i doniosłości profesji, którą się para, gdyż o samym procesie przelewania słów na papier, w kontekście ich szczerości wypowiada się słowami:

 

ktoś uparcie stuka

w klawisze zapomnienia

wydrapuje z blizny

świeżą kroplę tęsknoty...

 

To jest dowód, że Kazimierz Linda zdaje sobie sprawę z dyskomfortu, jaki może przynieść szczerość wypowiedzi. A ową szczerość i autentyczność, czasem – wręcz bezceremonialne – widać w omawianej książce na prawie każdym kroku.

Mamy niekiedy wrażenie, że autor stoi zdesperowany nad przepaścią, lub jest w tym zaawansowanym wieku, kiedy wypowiadający się nie dba już ani o miłość własną rozmówcy, ani co ludzie powiedzą. Bezceremonialnie podawane prawdy przez autora, wcale nie pieką mniej przez to, że „upakowane” w zgrabny stych. Wręcz przeciwnie! Prawdy o tym że:

 

czas nie naprawi samotności

powraca jak australijski rogal...

 

czytelnik pozostaje zmrożony ich trafnością i bezceremonialnością, ale nie odkłada tomiku. Jest zbyt ciekaw innych prawd, spisanych przez tego bacznego obserwatora.

W większości, jeśli nie w każdym z tekstów w opisywanym przeze mnie tomie czuć tchnienie upływającego czasu. Czy to w opisie rodzinnego domu, kiedy poeta przeprowadza nas przez własne wspomnienia i pozwala obserwować proces pustoszenia, niszczenia zębem czasu gniazda, czy to kiedy poeta analizuje bariery architektoniczne (schody, telefon komórkowy), dlatego zrozumiałym wydaje się tytuł „W szranki z czasem” .

Nie jestem jednak pewien, czy w tej potyczce Pan Kazimierz stoi na przegranej pozycji; pomimo nutki goryczy, która bije z kart zbioru, kolorowe, wesołe akcenty znajdujemy bez specjalnego doszukiwania się.

 

Kocha się w porze gdy świat zielenieje

kiedy się pola wonnym chlebem złocą

w porze liściowej czerwieni I brązu

w czasie gdy życie chłodna biel pokryje

kocha bo jesteś bo trwasz bo istniejesz

kocha pomimo walki na poglądy

bezwzględnie kocha choć nieprzymuszenie

i chętnie chociaż odrzucany czasem

(…)

bo kocha się za nic

bez przerwy niezmiennie

 

czyta ciepłe strofy i jest przekonany, że ten wie co pisze, że te mądrości nie są sztuczne, wydumane, że one w autopsji zdobyte. I cieszy się wraz z poetą ową dojrzałą miłością, cierpi z rozstań, wraz przeżywa rozterki.

Właśnie tu upatruję największą wartość zbioru – szczerą radość bijącą ze stron „W szranki z czasem” .

Konfucjusz, w jednej ze swoich trafnych myśli uczył że: „wielka mądrość, to wielki smutek”, dlatego – jeśli drogi Czytelniku – odnajdziesz smutek w tych wierszach, nie doszukuj się goryczy porażki życiowej! Znam autora i nie jest zgorzkniały, ani na jotę.

Zalecam raczej zagłębiać się w ową radość, o której mówił George Lucas słowami mędrca Yody: „Nie ufaj w słowa mędrca, który się nie śmieje”.

Krzysztof Kwasiżur

 

___________________________

[1] K. Linda, „W szranki z czasem”. Wydawnictwo Diecezjalne Sandomierz, Stalowa Wola 2018, s. 24.