Nowości książkowe

Jan Stępień, Rozmowy z Panem Janem. Rysunek i zdjęcie na okładce: Jan Stępień. Kresowa Agencja Wydawnicza, Białystok 2016, s. 88.

 

 

Jan Stępień jest artystą nietuzinkowym, a w zasadzie należałoby powiedzieć, że już takich praktycznie nie ma. Zawsze z daleka od wielkich miast, jakby trochę wyobcowany z obiegu współczesnego świata, jakby chciał powiedzieć, że tak naprawdę to nic mnie obchodzi, chcę żyć w swoim świecie, świecie bez zła, przemocy i w zgodzie z naturą. Pomimo tego wszystkiego ten podnałęczowski poeta, dramaturg, rzeźbiarz i myśliciel bacznie obserwuje to, co dzieje się wokół nas.

Rozmowy z Panem Janem, to kolejna książka Stępnia z miniaturami o... ŻYCIU... A Jana Stępnia interesuje dosłownie wszystko: polityka, sport, los zwierząt, ważne wydarzenia, w ogóle nieważne wydarzenia, dosłownie wszystko. Dzięki temu otrzymujemy obraz Polski XXI wieku, taki najbardziej prawdziwy, nie wymalowany przez elektroniczne środki masowego komunikowania, nie przez celebrytów. A ponieważ autor Okruchów dnia i Smaku zdarzeń potrafi być doskonałym obserwatorem, to i mamy świetną książkę pomocną do zastanawiania się nad upływającym życiem i czasem. Dla mnie to taki literacki rarytas...

Andrzej Dębkowski

 

 

Pisałem w recenzji z okazji wydania tych dwu pierwszych tomików Jana Stępnia, że gdyby wartość literackich tekstów mierzyć miarką ich objętości, to w tej „konkurencji” autorzy utworów krótkich nie mieliby żadnych szans z twórcami dzieł opasłych, fabularnie realistyczno-opisowych. Tak jednak nie jest, chociaż czytelnicy na ogół przedkładają w swych wyborach i przyzwyczajeniach solidne objętościowo powieści nad krótkie opowiadania czy bardziej jeszcze pod ascetyczne mini obrazki poetyckiej proweniencji. Co jakoś tam w końcu zrozumiałe, bo zawsze łatwiej dać się nieść lekturze zalecającej się dużą ilością narracyjnych wątków fabularnych, różnorodności literackich postaci i rozległości przygód życiowych bohaterów, niż wnikać w znaczeniowe „szyfry” stosowane przez nowelistów.

Taki właśnie „ascetyczny” program i kształt opowiadania zaproponował Jan Stępień w swych przed paru laty wydanych tomikach „Okruchy dnia” i „Smak zdarzeń”, a teraz z powodzeniem stosuje w zbiorku następnym – „Rozmowy z panem Janem”. Autor, dodajmy, kilku solidnych objętościowo powieści, zbiorów opowiadań, a również tomików wierszy oraz prób dramatopisarskich. Wydaje się jednakowoż, że mini forma prozatorska – muszę to podkreślić po raz kolejny – jest dla niego jakby specjalnie stworzona. Tutaj również, ta nowa, niewielka, niespełna stu stronicowa książeczka składa się z króciutkich tekstów; przy czym niektóre z nich zawierają po kilku dosłownie zdań, a najdłuższe nie przekracza strony! Tak jak uprzednio, każdy z tych „okruchów” – mini tekstów „opowiadanek”, złożonych z krótkiego dialogu narratora z rozmaitymi rozmówcami, to prawdziwy światek osobny. Mimo, że powiązany wieloma, jak to przecież i w „realu” bywa, bardziej lub mniej domyślnymi powiązaniami z innymi, ponadjednostkowymi światami, pełnymi zawsze spraw i problemów ogólniejszej natury: egzystencjalno-obyczajowej, politycznej czy światopoglądowej.

Te małe prozy Jana Stępnia tworzą bowiem jakby takie swoiste problemowe continuum, jak jakiś dobrany starannie zestaw fotografii z różnych miejsc i czasów życiowych doświadczeń postaci, fotek wykonanych przez autora przy pomocy może i rzeczywiście małego formatu aparatu fotograficznego, ale wyposażonego w czuły obiektyw. Dodamy tylko, że Jan Stępień nie pretenduje jako pisarz do wypełniania funkcji niezaangażowanego obserwatora (niczym beznamiętny ze swej natury obiektyw fotograficzny), prostej roli rejestratora rzeczywistości, chociaż stara się bardzo – i to mu się na ogół udaje – nie wykraczać nazbyt daleko poza postawę bezstronnego „fotografisty”, nawet wówczas gdy sam, a tak jest najczęściej i teraz, jest jednocześnie jednym z bohaterów swoich tekstów!

Jan Stępień wybiera z tego co go otacza to, co jego zdaniem najbardziej charakterystyczne dla zawirowań czasów, w których żyjemy, których – chcąc nie chcąc – doświadczamy na co dzień (a i od święta także). Bo chociaż są to sprawy różnej wagi, nawet niekiedy całkiem maleńkie, to i w nich też zawsze dostrzega jakieś pytanie o sens – czy bezsens – tego co nas otacza w dniu naszym powszednim. Bo za każdym z tych mini-dialogów narratora (autora) z ludźmi, z jakimi zetknął go przypadek pospolitego, prowincjonalnego bytowania, kryje się zestaw pytań znaczeniowo głębszych, niż mogłoby się to nam czytelnikom na pierwszy rzut oka wydawać. Bo z tych obrazków, pozbawionych „drętwej mowy” natrętnej dydaktyki, wyłania się powoli główny ich temat, nadrzędna i nieskrywana narracyjnym wielosłowiem problematyka, a mianowicie zachęta do namysłu i rozmowy z innymi lub ze sobą samym, o takich sprawach choćby; jak potrzeba rozumienia zachowań owych „innych”, jak i szczególnie potrzeba empatii, tolerancji, wspólnotowej współodpowiedzialności, także – co autor mocno eksponuje – wobec przyrody, naszego stosunku do świata (i losu) zwierząt. Czytajmy zatem. Smakujmy ten poetycko-prozatorski koktajl, tak jak i w poprzednich zbiorkach Jana Stępnia mający smak czasami wytrawnie gorzki, ale zawsze jakoś tam odświeżający, dający do myślenia...

Janusz Termer