Paweł M. Wiśniewski
Dopóki czas nie dobiegnie do połowy
Wczesne dojrzewanie jest pojęciem zmiennym, stanem ducha i ciała, przebiegającym u każdego człowieka indywidualnie. Wstępując w wiek nastoletni myślimy, że wszystko należy do nas, że wszystko nam się należy, bez względu na konsekwencje. jeżeli w ogóle takie istnieją w młodych umysłach, pełnych pomieszania rzeczywistości z nierealnością.
Wczesne dojrzewanie jest przyczyną odnalezienia samego siebie, spojrzenia filozoficznym okiem na to kim jesteśmy, dokąd na zmierzamy. Podobne pytania stawia Damian Dawid Nowak w najnowszej, trzeciej książce poetyckiej zatytułowanej Wczesne dojrzewanie. Poeta, rodem z Tarnowskich Gór, autor zbiorów poezji Nieistotne i Pożegnania, przekazuję czytelnikowi cząstkę wyodrębnionego świata, cząstkę niesamowicie wkraczającą w poetyckie „ja” podmiotu lirycznego, wykształcając u niego rodzaj samoświadomości po za świadomością. Podmiot otoczony przyrządami codziennego użytku, zamyka się w posiadającym dziurki do oddychania i do patrzenia kartonie.
Indywidualne odcinki, w których czas zostaję zatrzymany, by ponownie ruszyć, są widoczne w wierszu Dziury, gdzie dziurawe prześcieradło przynosi zagadkę ich powstania. Z początku odpowiedzialność za całe zło spada na mole, albo na papierosy: „zastanawiam się czy dziury| w prześcieradle są po| papierosach, czy zrobiły je mole”, ale „tu się nie pali| tu się nie moli”. Podświadomość podaje podmiotowi lirycznemu ostateczne roz-wiązanie, albowiem te dziury są: „zwyczajnie nadpalone)”. Wielowątkowość utworu sprawia, że nie od razu jest on zrozumiały i nie wiemy, co tak naprawdę się wydarzyło. Mija krótka chwila, a blokada ustępuję i z całą intonacją wyrzutów sumienia odkrywamy niechybność końcowego rozstrzygnięcia, wpływającego niekorzystnie na nasze samopoczucie, wszak „nieregularne w kształtach| czarne dziury” (Dziury) wymagają nienaturalnej uwagi, drażniąc obecnością i niezależnymi pokładami wścibstwa.
Dorastanie przebiega znacznie szybciej u osób wyjeżdżających z rodzinnej miejscowości do obcego miasta, w celach naukowych, i wynikających z nich, celach finansowych. Osoby te pozostawione same dojrzewają wcześniej, zmuszone presją otoczenia, presją natłoku niezapłaconych rachunków i widmem eksmisji. Ich los jest wszystkim obojętny: „nikogo to nie obchodzi” (Przeprowadzka), gdyż część z nich skończy w takich miejscach jak Dworzec Centralny, ale część przetrwa najgorsze, by potem zaakceptować sytuację. Uzyskane fundusze powinny pochodzić z własnej, ciężkiej, uczciwej pracy, nie z pomocy zewnątrz, z rodzicielskiej ręki.
Rozważając nastoletni świat pełen problemów i sercowo-uczuciowych dolegliwości, warto wspomnieć o popularnych paradokumentalnych programach. Ich emisja jest, w mojej opinii, utrwaleniem w młodych umysłach pojedynczych i złożonych czynności. Podniosą się głosy, że „młodość musi się wyszumieć”, albo „młodym wolno więcej”, ale czy będą uzasadnione, gdy piętnastoletnia dziewczyna przyjdzie do domu i oznajmi rodzicom, że jest w ciąży (przypadki trzynastolatek i czternastolatek też się zdarzają), albo chłopak (w wieku podobnym i młodszym) wróci z połamanymi gnatami i co gorsza z dziurami po kuli, po nożu? Czy usprawiedliwianie nabierze tożsamego tempa i zasłoni wychowawcze zaniedbania? Nie oczekując odpowiedzi, schodzę w mało wyrazistego tematu, nie poddanego wyodrębnieniu w dwóch obozach czerni i bieli.
Dzieci chorujące na niezmierzoną ilość rożnych chorób, nierzadko przewlekłe i nieuleczalne, muszą dorastać znacznie wcześniej niż ich zdrowi rówieśnicy.. Borykając z problemami, o jakich zdrowi nie mają pojęcia, zasługują na wszelką pomoc. Niestety stosunek tych drugich jest często odmienny, a nawet pogardliwy, bez względu na to czy wyrządzają swoim zachowaniem im krzywdę. Ważniejszym aspektem jest dla nich zabawa w gronie przyjaciół „na jeden wieczór”, w rytmach muzyki z syntezatorów i pod wpływem różnej maści odurzaczy.
Paweł M. Wiśniewski
__________________
Damian Dawid Nowak, Wczesne dojrzewanie. Wydawnictwo Mamiko, Nowa Ruda 2016.
prof. Maria Szyszkowska
Grażynka
Świat wirtualny zawładnął tak mocno świadomością jednostek, że relacje człowiek – człowiek w świecie namacalnym zeszły na daleki plan. Nie użyłam nazwy „świat rzeczywisty”, bo dla wielu owym rzeczywistym jest ten widziany w internecie, telewizji, czy w telefonie komórkowym. Ponadto osoby korzystające z facebooka żyją w przeświadczeniu, że mają wielu przyjaciół, a więc ta najdoskonalsza relacja między człowiekiem a człowiekiem jest w ich życiu spełniona. Słyszę czasem, że ktoś ma tysiąc, a nawet więcej przyjaciół. Ale gdy znajomy artysta wierząc w to, zaprosił swoich domniemanych przyjaciół na spotkanie, wynajmując stosowny lokal, to przyszyły trzy osoby. A chciał poznać – jak wierzył – owych kilkuset deklarujących przyjaźń.
Okazuje się, że trudne jest przejście z jednej postaci rzeczywistości do drugiej, że wybór świata wirtualnego jako nadrzędnego zwalnia z konieczności podejmowania czynów. A przyjaźń ich wymaga.
Zawarcie przyjaźni najczęściej wiąże się z upływem czasu pozwalającym obydwu stronom poznać się i zdać sobie sprawę z łączących je ideałów i podobieństwa dróg, którymi zdążają do nich. „Jedno serce równe w wierze, a do wybranych już należę” – wołał Henryk Ibsen ustami jednego z bohaterów sztuki teatralnej.
Bywa też przyjaźń łącząca osoby o różnym poziomie intelektualnym, pochodzących z odmiennych warstw społecznych, wyznających odmienne poglądy na świat. Zawiązuje się między nimi na przykład w sytuacji zagrażającej życiu, w obozie, na wojnie, czy w więzieniu. Udzielana wzajemnie pomoc w tych granicznych okolicznościach – łączy. Wytwarza trwałą więź między nimi, pamięć przebytych wspólnie tragicznych wydarzeń.
Bywa, że przyjaźń rodzi się między osobami pogrążonymi w codziennym życiu, których zainteresowanie koncentruje się na nim. Pomoc, współdziałanie, współuczestniczenie w zabieganiu wokół zwykłych powtarzających się spraw, możliwość zwierzania się z kłopotów – też rodzi jeszcze jedną z odmian przyjaźni.
Nie każdy człowiek jest zdolny do przyjaźni. Jest to więź przynosząca szczęście odnalezienia bratniej duszy, ale zarazem wymagająca czynów, a więc zmuszająca do wysiłków. Nie każdy może być przyjacielem, bo wielu przedkłada wygodę nad czyny, bo wielu przedkłada więzi rodzinne nad przyjaźń.
Osobą doceniającą wartość przyjaźni i umiejącą się przyjaźnić była Grażynka Szafrańska-Kula. Tworzyła atmosferę ciepła i nie szczędziła ciepłych słów otaczającym ją osobom. Poznałam ją niedawno i od razu nawiązała się między nami więź przyjaźni, którą brutalnie przerwała Jej śmierć. Wytworzyła się pustka i wzmożona świadomość tego, że nieprawdziwy jest pogląd, w myśl którego nie ma ludzi niezastąpionych. Szczególna więź między nami miała źródło w tym, że Grażynka była żywą ilustracją zarysowanego przeze mnie ideału człowieka w moich książkach poświęconych filozofii codzienności.
Radość istnienia emanowała z Grażynki, powiązana z ciekawością świata oraz powszechną życzliwością. A ponadto Grażynka była dowodem tego, że można zachować w sobie dziewczęcość mimo upływu wielu lat.
Poznałyśmy się w szczególnym miejscu Warszawy, w salonie artystyczno-literackim „Kalinowe Serce”, który był drugim domem Grażynki. Za sprawą Zbyszka Dzięgiela – twórcy salonu – atmosferę tego miejsca przenika duchowość wielkiej Artystki Kaliny Jędrusik.
prof. Maria Szyszkowska
Fot. ©Andrzej Dębkowski
Sylwia Kanicka
Monet i Żarów spoglądają na świat
Impresjoniści skupiali się na uchwyceniu chwilowych efektów tworzonych przez światło czy zjawiska, występujące w przyrodzie. Portretowali codzienność, skupiając się na jej pozytywnych aspektach, bez wydumanego zagłębiania się, bo impresja to ulotność chwili, złapana i utrwalona.
Dlaczego o kierunku w sztuce, gdy podjęty zostaje temat poezji? Nietypowo, bo pisanie o dwujęzycznej, polsko-francuskiej (tłumaczenie: Monique Bronner), książce poetyckiej Stefana M. Żarowa „Impressio”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Diecezjalnego i Drukarni Sandomierz w 2023 roku, to pisanie o stworzonej, przez poetę, w jednym miejscu, wystawie Oscara Claude Moneta, francuskiego malarza-impresjonisty. Jak czytamy w posłowiu to malarz pozbawiony klasycznych skrupułów, odkrywający istotę natury, bez jakichkolwiek ograniczeń formalnych, dla którego najważniejsze było światło i to, co on wydobywa z natury (s. 92). Żarów zabiera odbiorcę na spotkanie ze sztuką poprzez stworzenie poetyckiego przewodnika. Nie ulega wątpliwości, że czytanie wierszy poniekąd wymusza konieczność zapoznania się z twórczością malarza lub choć zerknięcie na dzieło, o którym mowa w wierszu, a tu wybór jest bardzo duży. 43 utwory, można powiedzieć, dobre frazy, stanowią całość zbioru poetyckiego, w których tytuły bezpośrednio nawiązują do tytułów obrazów Oscara Claude Moneta. To bardzo przydatna wskazówka, by móc skonfrontować z sobą dwa spojrzenia (poetyckie i malarskie) i ocenić, w jakiej mierze poecie udało się oddać treść widzianego dzieła. Żarów napisał swoje utwory, wymuszając na czytelniku przyjęty przez impresjonistów sposób postrzegania. Autor wlał w swoje wiersze ducha tego gatunku:
gra światła i cienie
jaskrawych plam
zakotwiczonych w organie zmysłów (s. 30)
– chcąc w jak najbardziej wiarygodny sposób przybliżyć twórczość Moneta, z jednej strony, z drugiej, by pokazać, że poezja współczesna potrafi korzystać z dobrodziejstw sztuki. Mamy polskich przedstawicieli impresjonizmu, chociażby Kazimierz Przerwa-Tetmajer, więc czemu nie pokusić się o próbę raz jeszcze. Czy ten zabieg udał się Stefanowi Żarowowi? Z dużą dokładnością ujął w słowach to, co najważniejsze w widzianym dziele, czyli przede wszystkim światło i jego znaczenie na obrazie. Skupia również uwagę czytelnika na tym, co owo światło daje i pobudza wyobraźnię czytającego. Jednak poeta nie pozostawił swoich utworów tylko w obrębie jednego kierunku. Wprowadził do wierszy dokładniejszy opis, skupiając się na detalach:
wirująca suknia styka się z niebem
wzrastający chłopiec pod osłoną matki
Camila i Jean (s. 82),
rozbudowując widziany obraz. Autor jest pewny tego, co robi, nie jest to tylko próba, a przemyślany zabieg. Można zadać pytanie czy Żarów nie zastosował takiej formy, by ułatwić czytelnikowi odbiór dzieła sztuki, czytamy przecież we wspomnianym już posłowiu: Myślę, że lektura tych wierszy stanie się inspiracją do zapoznania się z dziełami malarskimi Claude Moneta i wzbudzi potrzebę podążania śladami mistrza oraz wywoła pełnię doznań estetycznych z tego płynących (s. 93).
Jeżeli miał taki cel, to zapewne udało mu się wzbudzić zainteresowanie, nakazać pójście za słowami i porównać słowo z tym, co widziane. Jest to oczywiście piękny, słowny przekaz obrazów. Spacer po miejscach, które zachwyciły Moneta, patrzenie jego oczami i odbieranie efekty dzięki jego zmysłom.
Nie należy jednak skupiać się tylko na tym, że Żarów skorzystał z obrazów Moneta i na ich podstawie stworzył zbiór wierszy. Można zastosować odskocznię od samego powiązania wierszy z twórczością malarską Moneta i zwrócić uwagę na formę wierszy, gdzie ciekawostką jest sposób zapisu każdego kolejnego utworu, a przede wszystkim jego zakończenie. Wiersze ułożone zostały tak, by czytając puenty każdego z nich stworzyć pewnego rodzaju ścieżkę, kolejność następujących po sobie kroków, bo gdy Monet odsłoniwszy świat wodnych dywanów / kreuje mistrzowskie impresje (s. 6), to robi kolejny i drobinami plam zatrzymał chwilę (s. 30), a następnie rozsiadł się pośrodku jesieni (s. 86). Czy nie dzieje się tak, że żyjąc, nie dostrzegamy tego, co w życiu ważne, a gdy nadchodzi życiowa jesień, człowiek chciałby cofnąć czas, bo zdaje sobie sprawę, jak wiele przeoczył. Impresjoniści zwracają uwagę, na to co ważne w danej chwili, co zostało stworzone przez światło, a Żarów, wykorzystując ten sposób patrzenia, chce zwrócić uwagę czytelnika na momenty, których w życiu nie dostrzegamy, widząc jedynie to, co zmaterializowane, dokładne, dające się poznać z każdej strony, a przecież Monet drobnymi punktami odmierza przyszłość (s. 82) i to właśnie one stanowią część tej przyszłości. Czytelnik poznaje tę drogę i jeśli będzie stąpał za autorem zrozumie, że w całym zbiorze jest coś więcej niż tylko zachwyt i oddanie się obrazom Moneta, gdyż życie, niczym Monet pospiesznie zapisuje chwilę (s. 58), która nie powtórzy się drugi raz. Oczywiście ktoś powie, że to, co ten zbiór pokazuje (nazwijmy to dialogiem z Monetem) jest dosadne i nie trzeba się niczego doszukiwać, a jednak do odważnych świat należy. Podobnie jak impresjoniści skupiali się na uchwyceniu chwili, tak Żarów pozwala czytelnikowi na wychwycenie tych chwil, które mogą zostać przeoczone podczas życia.
„Impressio” to szeroko zakrojony kontakt ze sztuką i jest to w zbiorze najważniejsze. Stefan M. Żarów przeprowadził czytelnika przez prace Oscara Claude Moneta, dając możliwość szerszego spojrzenia. Świadczy to o dużej umiejętności poety, o jego zaangażowaniu w cel, jaki sobie postawił. Nie trzeba być bowiem we wszystkich tych miejscach, o których mowa w wierszach, by je poczuć i chcieć zrozumieć w szerszym kontekście.
Sylwia Kanicka
______________
Stefan M. Żarów. Impressio. Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia, Sandomierz 2023, s. 95.