G. Mlynek, Zwierzak. Jak często faceci myślą o seksie. Projekt okładki: Małgorzata Osieleniec. Korekta: Małgorzata Stempowska. Nakład autorski, bez miejsca i roku wydania. s. 62.
Bertrand Galimard Flavigny, Joannici. Historia Zakonu Maltańskiego. Przekład: Artur Foryt. Przygotowanie edycji: Jacek Małkowski. Redakcja: Justyna Nowakowska. Projekt okładki: Marcin Kośka. Ilustracja na okładce: Koniec oblężenia Malty przez osmańskiego generała Mustafę, wrzesień 1565 – Charles Philippe Laiviére (1798-1876). Wersal, zbiory zamków w Wersalu i Trianon. Wydawnictwo Astra, Kraków 2017, s. 368.
Bertrand Galimard Flavigny przedstawia losy jednego z najsłynniejszych zakonów rycerskich od jego początków do czasów współczesnych. Wpływy i bogactwa joannitów w Ziemi Świętej dorównywały dobrom templariuszy – władali ogromnymi posiadłościami ziemskimi, twierdzami, w tym słynnym Krak des Cgevaliers. Po upadku Akki ich siedziby znajdowały się kolejno na Cyprze, Rodos i Malcie. Atakowali ziemie Bizancjum i walczyli z sułtanem Sulejmanem.
Autor skupia się nie tylko na historii zakonu, jego strukturze organizacyjnej i działalności na przestrzeni wieków, lecz także na kwestiach medycyny, floty, korsarstwa, architektury wojskowej, sztuki barkowej i świętości oraz niezwykle istotnych dla losów joannitów relacjach zakonu z kolejnymi europejskimi monarchiami, Stolicą Apostolską i Osmanami. Opisując burzliwe dzieje szpitalników, analizuje źródła ich potęgi i stara się odpowiedzieć na pytanie, co sprawiło, że nie podzielili oni losu templariuszy i udało im się przetrwać do dziś.
Dlaczego joannici uznawani byli za zbrojne ramię papieża? Czym były tzw. języki, jakimi metodami leczono „panów chorych”? Dlaczego Caravaggio został nadwornym malarzem zakonu, kto wzniósł mury Valetty, z kim i jakimi sposobami zakon walczył na wodach Morza Śródziemnego i dlaczego joannici przejęli dobra templariuszy?
Na te i wiele innych pytań nurtujących czytelnika poszukującego informacji na temat historii zakonu Flavigny udziela odpowiedzi z kronikarską wręcz drobiazgowością. Obrava wniwecz niektóre utarte poglądy, rzucając nowe spojrzenie na dotychczasową wizję organizacji, która zdołała przetrwać kilka stuleci zawirowań politycznych, konfliktów zbrojnych i tułaczki w poszukiwaniu siedziby.
Sławoj Kopka, Cień Moczara. Projekt okładki: Wydawnictwo „Intrograf”. Zdjęcia: Sławoj Kopka – reprodukcje dokumentów; s. 5 grafika – Andrzej Kobalczyk; s. 88 www.zelow.pl; s. 26 www.naszemiasto.pl – G. Maliszewski. Wydawca: Sławoj Kopka, bez miejsca wydania, 2017, s. 144.
Od Autora
Ponad dwieście lat historii Żelowa, miasta wielonarodowego, wielu religii i niezwykłych niekiedy wydarzeń, i tylko jeden pomnik - Naczelnika Kościuszki.
Mało, czy w sam raz?
Rzecz do dyskusji, zwłaszcza zważywszy, że niemal przez 150 lat rządzili miasteczkiem Czesi, dominowali Żydzi i Niemcy. Faktem jest, to uwaga autora, że już w „odzyskanym dla Polski" miasteczku władzom zawsze łatwiej przychodziło wyróżnianie „przybyszy", aniżeli własnych mieszkańców - patrz choćby wyróżnionych tytułem Honorowego Obywatela Żelowa (przeważają „zagraniczni", księża...).
Pierwszą tablicę pamiątkową zasłużonemu dla Żelowa lekarzowi ufundował jego syn.
Bohaterski ksiądz na swoje upamiętnienie czekał ponad pięćdziesiąt lat. Zamordowany uczeń sześćdziesiąt. Tablicę znakomitemu piłkarzowi ufundowali sportowcy.
Tragiczny lot do Smoleńska spowodował zainteresowanie losem lokalnych katyńczyków, dzięki czemu w parku R. Traugutta znalazł się obelisk poświęcony pamięci ofiar „na nieludzkiej ziemi", posadzono pamiątkowe dęby.
Jest jeszcze tzw. tablica pamięci na frontowej ścianie kościoła katolickiego - wiemy, komu poświęcona, choć nie wiemy kto „zafundował" ją zelowianom. Początkowo korowód składających kwiaty nie mieścił się na przykościelnym placu, teraz kwiaty pojawiają się sporadycznie, czasem „pod osłoną nocy".
O problemach z zelowską pamięcią o przeszłości jest ta skromna książeczka - może pobudzi do refleksji?
A nazwisko Moczara w tytule? Ten wszechwładny szef łódzkiej bezpieki w latach 1945 - 1948, minister spraw wewnętrznych, generał, miał przeogromny wpływ na śledztwa i wyroki, także w sprawach dotyczących zelowian.
Robert B. Olczyk, Zrodzeni w obliczu bólu. Redakcja: Edward Przebieracz. Wstęp: Grzegorz Kopiec. Korekta: Arleta Szymanek-Kopiec. Projekt okładki: Robert B. Olczyk. Zdjęcie autora na okładce: Archiwum rodzinne autora. Pozycja nr 10 serii „Regionalia lublinieckie”. Wydawnictwo św. Macieja Apostoła, Lubliniec 2017, s. 102.
Rafał Jaworski, Fermenty i scalenia. Opracowanie: Edward Przebieracz. Korekta: Agnieszka Pietrzykowska. Projekt okładki: Rafał Jaworski. Zawiera ikonę „Mandylion” i fragmenty innych obrazów sakralnych autora książki. Wydawnictwo św. Macieja Apostoła, Lubliniec 2017, s. 88.
Eligiusz Dymowski, Wojtek Kowalczyk, Pęknięta struna świata. Rysunki: Wojtek Kowalczyk. Zdjęcia: Bożena Piłat. Projekt okładki: Wojtek Kowalczyk. Posłowie: Stanisław Stabro. Wydawca ATELIER WM, Kraków 2017, s. 120.
(...) Dla bohatera lirycznego wierszy Eligiusza Dymowskiego, które są przykładem klasycznej, tradycyjnej „liryki wyznania", najważniejszą instancją i zasadniczym punktem odniesienia, jest Bóg. Nie bez znaczenia powtarzającym się w jego utworach motywem jest również , w naturalny sposób, postać s'w. Franciszka i, jakże istotny w polskiej wierze i obyczajowości, kult maryjny. Jest to szczególnie widoczne w pierwszych tomach wierszy poety z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku. Tego rodzaju tematy wyznaczają granice sacrum owej liryki, jej zasadniczy fundament. Jednak z biegiem lat poezja Dymowskiego ewoluuje. Ujawnia się jej drugi obszar, inne granice. Pojawiają się w niej tematy egzystencjalne. Również te spod znaku różnych wariantów rzeczywistości duchowej i społecznej, np. miłości, sztuki, natury, historii nie tylko narodu, ale również pamięci prywatnej, dotyczącej Arkadii dzieciństwa, raju małej ojczyzny i zakorzenienia podmiotu w bycie. Z tym wątkiem łączą się piękne wiersze poety, poświęcone pamięci Matki. Kontrastują z nimi egzystencjalne dramaty podmiotu lirycznego, związane z samotnością, z cierpieniem oraz bólem egzystencji. Nie ukoją bowiem tego bólu blaski podróży ani piękno świata, na które artysta jest wyjątkowo wrażliwy. (...)
Z Posłowia Stanisława Stabro
Witold Gapik, Pijany martwym Gruzinem. Redaktor prowadzący: Maciej Żemojtel. Redakcja: Andrzej Dębkowski. Korekta: Justyna Mroczkowska, Gabriela Turzańska. Zdjęcia: archiwum autora. Projekt okładki: ULABUKA. Zdjęcia na okładce: shitterstock.com (przód), archiwum autora (skrzydełko). Mamy na wewnętrznej stronie okładki: Jan Leja. Wydawnictwo Helikon, Gliwice 2017, s. 332.
Witold Gapik napisał książkę niezwykłą, pełną pasji i autentycznych emocji. Mistrzowsko przedstawił ludzi i miejsca położone wokół gór Kaukazu i w krajach byłego Związku Radzieckiego, na pograniczu Rosji, Chin, Pakistanu, Afganistanu i Iranu. Zanurzył się w klimat codziennego życia, kulturę, historię i tradycje ludów mieszkających na terenach fascynujących, ale też bardzo trudnych. Przedstawione tu historie są momentami tak niewiarygodne i dramatyczne, że zastanawiamy się, czy one rzeczywiście mogły się wydarzyć. Książka, łącząca cechy reportażu, powieści łotrzykowskiej i opowieści podróżniczej, wciąga tak bardzo, że ani na chwilę nie pozwala się od siebie oderwać.
Andrzej Dębkowski, Związek Literatów Polskich
Książka pełna jest anegdot opisujących nieprawdopodobne sytuacje, które nie miałyby prawa się wydarzyć na uporządkowanym, a więc nudnym i przewidywalnym Zachodzie. Z nich autor złożył opowieść, którą czyta się jednym tchem. Przygód jest tu dużo więcej niż w typowej książce podróżniczej, ba, znacznie więcej niż w dobrej powieści awanturniczej. Są bazarowi naciągacze i upominający się o łapówki lokalni kacykowie, brawurowy przemyt waluty i szalone wypady „w step" albo w celu porwania kandydatki na żonę dla brata azerskiego przyjaciela. Uczestniczymy w rozróbach na zapyziałych dansingach w prowincjonalnych restoranach i przesłuchaniach na dorównujących im rangą komisariatach. Jest nawet krótki pobyt w wiezieniu w którejś ze środkowoazjatyckich republik. I wreszcie – nie, to nie pomyłka... – trup, i to nie jeden!
Debiutancka książka Witolda Gapika znalazła zasłużone miejsce w mojej biblioteczce, pomiędzy Taksimem, handlowo-łotrzykowską epopeją Andrzeja Stasiuka, a Opisaniem świata Marca Polo.
Wojciech Knapik, twórca Festiwalu Podróży i Przygody Bonawentura oraz dyrektor festiwalu folkowego Pannonica
Pijany martwym Gruzinem uzmysławia nam w brawurowym stylu, że książka podróżnicza to zdecydowanie więcej niż nawet najlepszy przewodnik. Podróżujący wyznaczonym i sprawdzonym szlakiem z pewnością powinni mieć ze sobą przewodnik. Dzieło Witolda Gapika jest dla tych, którzy szukają natchnienia, by rozpocząć najpiękniejszą z podroży... w nieznane.
Marcin Tercjak, Radio Łódź