prof. Stefan Bednarek
Wszystko, co najważniejsze
Niech mi będzie wybaczone wykorzystanie skradzionego tytułu. Nawet nie wiem, kto go użył po raz pierwszy. Może Ola Watowa w książce wspomnieniowej poświęconej tragicznemu losowi zgotowanemu Polakom przez bolszewickiego satrapę? A potem Robert Gliński, który osnuł wokół tych wspomnień wstrząsający film? Potem profesor Michał Kleiber, redagujący poważny magazyn opinii na temat najistotniejszych problemów współczesnego świata? W Internecie znajdzie się jeszcze wiele innych przypadków użycia tego zwrotu. Można chyba stwierdzić, że nalazła się ta fraza wśród „skrzydlatych słów” w naszym języku, mam więc prawo i ja z niej skorzystać, tym bardziej, że nie znajduję trafniejszego, a przy tym równie zwięzłego określenia zawartości ostatniego tomiku Elżbiety Śnieżkowskiej-Bielak Poliptyk sentymentalny.
Współczesna poezja często ucieka od problemów podstawowych i uniwersalnych, od pytań i sytuacji granicznych czy od refleksji nad wartościami najwyższymi, koncentrując się na wewnętrznym życiu podmiotu lirycznego lub na obserwacjach codzienności i tego, co powszednie, zwyczajne, można by rzec – mało poetyckie. W Poliptyku sentymentalnym Elżbieta Śnieżkowska-Bielak powraca do spraw ogólnych i najważniejszych, rzadziej dziś przywoływanych. To przede wszystkim one wypełniają tę formę określoną jako poliptyk, czyli całość złożoną z wielu części. Dodajmy, że tutaj całość ta składa się z trzynastu pomniejszych części – tryptyków i tetraptyków – te z kolei zawierają odpowiednio trzy lub cztery wiersze powiązane ze sobą motywem głównym. Mamy więc kilkadziesiąt tekstów poetyckich, samoistnych i odrębnych, ale powiązanych w zespoły tematyczne, a całość odnosi się do wszystkiego, co najważniejsze. Trudno ocenić, czy Poliptyk sentymentalny zawiera rzeczywiście wszystko, co najważniejsze. Zapewne nie, bo to kwestia indywidualnego wyboru i osobistej hierarchii wartości. Być może znajdą się czytelnicy, którzy do spraw najważniejszych zaliczyliby coś innego, zaś niektóre z poruszonych przez poetkę umieściliby poza swoimi preferencjami. Ta książka powstała jednak w określonym czasie, w naszym kręgu kulturowym i odwołuje się do doświadczeń historycznych członków polskiego społeczeństwa, można się więc spodziewać, że liczni jej czytelnicy odnajdą w niej także swoje problemy oraz przemyślenia i oceny zbliżone do własnych, jeśli nie identyczne. Na pewno też nie znajdą w niej rzeczy i spraw błahych, niezasługujących na namysł lub nieporuszających najczulszych strun emocjonalnych.
Trochę uwagi trzeba też poświęcić właśnie emocjonalności wpisanej w te wiersze, do czego prowokuje sama autorka, zapowiadając w tytule, iż jest to poliptyk sentymentalny. Najkrócej mówiąc sentyment to po prostu uczucie, emocja czy afekt. Przywołujemy te słowa często, bo stany emocjonalne należą do najważniejszych mechanizmów psychicznych i silnych motorów pobudzających całą naszą aktywność, zaś wybór słowa na nazwanie naszych emocji (a mamy w języku imponujący zbiór takich słów) zależy od rodzaju uczucia, jego natężenia, obiektu, ku któremu jest skierowane, okoliczności, które je wywołały. Mamy też duży wybór słów ściślej określających stany emocjonalne i precyzujących ich charakter i siłę – od łagodnej i ciepłej sympatii, przez nostalgię i tkliwość, przez wzruszenie i rozrzewnienie oraz gorącą i burzliwą namiętność, po szalony i niszczący afekt, gniew i rozpacz czy – wreszcie – melancholijną rezygnację lub wymodlone pocieszenie.
Jest jednak w polu znaczeniowym słowa „sentyment” także i taka odmiana emocji, która przywodzi na myśl jakąś bierność, letniość i konwencjonalność, spychającą uczuciowość ku powierzchownemu sentymentalizmowi i czułostkowości. Jak rozróżnić uczuciowość prawdziwą od imitowanej, głęboką od konwencjonalnej? Nie mam wątpliwości, że uczuciowość prawdziwa wyrasta z autentycznego przeżycia i wyraża się oryginalnym, własnym tonem; sentymentalizm korzysta ze słów cudzych, wyświechtanych i zbanalizowanych. W życiu codziennym spotykamy je aż nazbyt często. Coś jest „niesamowite”, „zabójcze”, „fantastyczne”, „przepiękne”, „szalone” lub „straszne” czy wręcz „masakryczne”. W prawdziwej poezji słów takich raczej nie spotkamy – emocja nie musi być nazwana wprost, a tym bardziej przy użyciu wytartego szablonu. Słowo powinno ją wywołać tak, by wybrzmiała w sposób zbliżony do intencji autorskiej (niekoniecznie identyczny!), ale żeby – poruszając uczucia –skłoniła do refleksji. O cierpieniu można na przykład napisać, że jest „potworne”, „niewyobrażalne” i „dojmujące”. Ale można opisać je także inaczej, np. zauważyć, że cierpienie „w słoneczny dzień / wcale nie jest mniejsze”. I zauważyć też, że „uczy przyjmować dobro”, a to wielka sztuka. Tak samo wielka, jak podjęcie próby zrozumienia sensu cierpienia. Niech za przykład posłuży Tryptyk o cierpieniu:
nie pytam już po co i dlaczego przyszło
wiem że jest trudnym darem
dzięki któremu mogę
zobaczyć z bliska zmęczone Oblicze Stwórcy
„Cierpienie w słoneczny dzień”
I to jest właśnie drugi sposób odróżnienia uczuć prawdziwych od sentymentalnej lub konwencjonalnej paplaniny. Uczucia są – owszem – pierwsze i najważniejsze, ale zamienić je w tworzywo poezji może tylko połączenie emocji z namysłem nad ich naturą, źródłami i rolą w naszym życiu, oswojenie ich, wyciągnięcie z nich wniosków i niekoniecznie akceptacja, bo trudno afirmować zło, a cierpienie jest przecież złem, ale pogodzenie się z nieuchronnym.
Wśród wielu spraw najważniejszych, a trudnych do zaakceptowania i nieuniknionych jest także, obok cierpienia, przemijanie i odchodzenie, ból zdrady, samotność, poczucie obcości wśród ludzi. Samotność ma różne oblicza i na różne sposoby nas dotyka. Dopada nas w codziennym zabieganiu i zapobiegliwej krzątaninie:
w środku świata
w tłumie zdarzeń
spotykamy nagle samotność
która realizuje autorski projekt
na nasze życie
„Kreatywni”
Ale też odgradza nas od siebie szklaną ścianą w domu (Za ścianą) i rozdziela zimowym mrozem, kiedy miłość gaśnie:
w domu co miał być ciepły
już kominek nie płonie
osobne są już myśli
i spojrzenia i dłonie
„Samotność”
Do najbardziej przejmujących należą w tym tomie strofy o samotności w chorobie, w szpitalnej sali, do której los wrzucił tych, co „zrównani cierpieniem / wśród obcych / samotni” (Równość), i którzy znajdują konsolację w modlitwie, odwiecznym lekarstwie na samotne cierpienie:
noc zasypia wśród szelestu modlitw
różaniec niczym życzliwa dłoń przyjaciela
ciągle jest w pobliżu
„Szpitalny czas”
Wśród spraw najważniejszych, które znalazły w Poliptyku sentymentalnym dobitny wyraz, trzeba wyróżnić dwa węzłowe sploty wyznaczające horyzont aksjologiczny utworów Elżbiety Śnieżkowskiej-Bielak. Jest to kompleks spraw polskich oraz sfera transcendentna, czyli – inaczej mówiąc – ojczyzna ziemska i ojczyzna niebieska. Przyjrzyjmy się im kolejno.
Niełatwo jest dziś mówić o ojczyźnie, ponieważ wydaje się, że wszystko już o niej powiedziano. Zadrukowano tony papieru i wygłoszono wszystkie możliwe poglądy na jej temat, począwszy od „polskości jako nienormalności” i „szkodliwym micie”, po bezwarunkową identyfikację z nią i afirmację wszystkiego, co polskie. A w pochwalnych hymnach na cześć ojczyzny jakże często brzmią tony fałszywe wznoszone przez „kupczyków” i „najpospolitsze szuje”, jak to przed laty zauważył Jan Kasprowcz. Jego niezapomniany wiersz o ojczyźnie przynosi ciągle aktualne nauki, a wśród nich i taką, by mówić o niej tonem osobistym, własnym i przedstawić taki jej obraz, którego nie przesłaniają furkoczące sztandary i usłyszeć jej oddech, którego nie zagłuszają fanfary itromtadrackie hasła. Za to zobaczyć ją z bliska, z własnej perspektywy i znaleźć z nią więź nieodświętną, a codzienną i tak bliską, jak jest to tylko możliwe. Pięknie wyraził to Tadeusz Peiper w wierszu napisanym po zakończeniu pierwszej wojny: „Była niegdyś od morza do morza, / dziś być musi od dłoni do dłoni”. Taki też nosi w sobie obraz ojczyzny podmiot liryczny w Tryptyku w trzech słowach – ojczyźnie:
moja Polska
w dwupokojowym mieszkaniu liczy pieniądze na remont
oddaje w sklepiku dwadzieścia groszy
gdy nie starczyło na chleb
…
jedzie do pracy zatłoczonym tramwajem
dzieli chleb sprawiedliwie
błogosławi dzieci
przebacza winowajcom
krwi nie żałuje
„Moja Polska”
Poruszający jest też Tryptyk paryski, w którym znane z przewodników najsłynniejsze elementy pejzażu miasta nad Sekwaną wzbudzają w poetce refleksję o trudnych dziejach kraju nad Wisłą i uświadamiają, że ojczyzna była wszędzie tam, gdzie wyroki historii rzucały Polaków, i że Paryż mówi także po polsku nie tylko do tych rodaków, którzy tam musieli się chronić w czasie zaborów, ale także do kogoś, kto mógł się wsłuchać w paryską polszczyznę dopiero po wyswobodzeniu ojczyzny z sowieckiego jarzma i poczuć, „żeś znad Niemna, żeś Polak, mieszkaniec Europy”.
i mojej Ojczyzny cząstkę nie byle jaką
tu znajduję i na sercu kładę
„Spóźniona kochanka”
I wreszcie – refleksja religijna, dotykająca naszych relacji z Bogiem. Przenika ona całość tej poezji, ale najwyraźniej widoczna jest w Tryptyku o kapliczkach, Tryptyku biblijnym, Tryptyku o przemijaniu oraz w zamykającym tom Tryptyku o miłości. Do polskiej ludowej pobożności nawiązuje Tryptyk o kapliczkach spotykanych na szlaku naszej ziemskiej wędrówki, pod którymi klęczą ludzie przynoszący tu „garść swej rozpaczy”, a Matka Boska z Dzieciątkiem „czuwają nad łanami / motylem i niebem”.
Bóg przechodząc przystanął
i westchnienie stłumił
i jasną łzę wzruszenia
ukradkiem uronił
„Wzruszenie”
Uwagę czytelnika zwraca też Tryptyk biblijny, w którym nawiązano do specyficznych, wprawdzie dobrze znanych, ale budzących niejednoznaczne refleksje i skłaniających do rewizji naszych przyzwyczajeń interpretacyjnych fragmentów Biblii, w których Bóg poddaje okrutnej próbie jego najlepszych, najwierniejszych i sprawiedliwych wyznawców. Z tej próby nie udało się wyjść zwycięsko żonie Lota, ale ją trzeba usprawiedliwić, bo przecież jest obowiązkiem kobiety dopatrzyć, czy wszystko zostało zostawione w porządku, bo przecież do niej należy troszczenie się o najmniejszy „okruszek siebie wszędzie tam / gdzie przyszło nam żyć”.
Do mężczyzn należą ważniejsze sprawy – muszą zdobywać „miasta i kraje, serca i ciała kobiet”. Ale Abraham i Hiob poddawani są próbie najtrudniejszej, bo próbie uległości. Obaj zdali egzamin z wierności i posłuszeństwa, a Pan ich nagrodził bogactwem i licznym potomstwem. Ale próba, jak zauważa autorka, nadal trwa. Izaak pozostaje z pytaniem, czy zrozumiał boską wolę, a Hiob pozostaje z obrazem utraconych dzieci, które przychodzą do niego w snach. Taką próbą jest chyba każde ludzkie życie. I chyba każdy z nas w pewnym momencie doznaje uczucia, że nasze dni „jak małe żaglowce / płyną do Wielkiej Przystani”. I każdy może powiedzieć jak autorka Oczekiwania:
stoję na brzegu
i czekam
na łódź która przeniesie mnie
tam
gdzie już tylko Światło i Słowo.
prof. Stefan Bednarek
_____________________________
Elżbieta Śnieżkowska-Bielak, Poliptyk sentymentalny. Oficyna Wydawnicza „Ston2”, Kielce 2021, s. 60.