Nowości książkowe

 

 

Plakat

Andrzej Dębkowski

 

Nie do zapomnienia... 

 

Czytając najnowszą książkę Marka Wawrzkiewicza i Jerzego Fryckowskiego pt. „Nie do zapomnienia / Z drugiej szuflady” tylko przez moment zastanawiałem się czy jest to literatura wspomnieniowa... Bo według definicji jest to taki rodzaj literatury historycznej, która wykorzystuje czyjeś wspomnienia. I tak też się stało z tą książką. Czy to przypadek? No oczywiście, że nie!

Już wiele lat temu – podczas licznych spotkań na różnych festiwalach literackich – osobiście namawiałem Marka Wawrzkiewicza do spisania swoich wspomnień, do ocalenia dla potomnych tego, co w polskiej literaturze współczesnej jest swoistym spiritus movens, jakimś niesamowitym Enfant terrible, a więc sytuacją łamiącą wszelkie reguły. Ktoś może w tym miejscu powiedzieć: jak to, Wawrzkiewicz jest niedyskretny, nietaktowny? Ale tutaj nie chodzi o jego – Wawrzkiewicza – samozadowolenie, tylko o coś bardziej uniwersalnego, unikatowego... Ale o tym później... Bo chciałem się skupić na samych wspomnieniach, zawartych w tym wywiadzie-rzece.

Literatury pamiętnikarskiej jest obecnie w Polsce dużo, ale niewiele jest takiej, która oddawałaby klimat i barwę epoki, tej naszej epoki, która pokazywałaby środowiska twórcze, artystyczne, a w końcu to, co najważniejsze – ciekawych ludzi. Bo – gdyby ktoś nie wiedział – literaturę i wszystko to, co jest wokół niej tworzą ludzie...

Obecnie tzw. gigantów duchowych jest mało, a literatury pamiętnikarskiej dużo. Jaka więc powinna być dobra książka wspomnieniowa? Ano taka, która precyzyjnie, przyciąga uwagę błyskotliwością oraz aluzyjnością, która skomplikowane myśli autora przekształca w coś unikatowego, niepowtarzalnego, innego. Dlatego ta książka potwierdziła tylko moje odczucia i przemyślenia. Więc co odróżnia książkę Wawrzkiewicza i Fryckowskiego od innych? Przede wszystkim sposób ukazania wspomnień. Bo pomimo tego, że Wawrzkiewicz próbuje odcinać się od stwierdzeń, że przecież nie ma czego żałować, bo życie miałem ciekawe i gęste od ludzi, to jednak można wyraźnie dostrzec ten żal i tęsknotę za minionym, to pragnienie odzyskania straconego uczucia, poczucie straty poprzez zamieranie u współczesnych dawnych ideałów... To tylko nieliczne z uczuć opisywanych, a w zasadzie opowiadanych przez Marka Wawrzkiewicza.

Opowieści-wspomnienia autora Dwunastu listów są nieprawdopodobnie poruszające, a poprzez to prawdziwe. Dzięki tej opowieści stały się one wiecznie żywe – bo zostały spisane, a poprzez to zachowane dla spadkobierców jego literackiej drogi. Ktoś kiedyś powiedział, że twórczość może zapewnić autorowi dostateczną pamięć i sławę, uchroni przed zapomnieniem, że ma ona pomóc w pozostawieniu śladu po ziemskiej egzystencji człowieka. Nie do końca tak jest, gdyż sama twórczość często jest tylko papierkiem lakmusowym – przesiąkniętym roztworem słów autora, który musi jednak wyschnąć, żebyśmy mogli odczytać odczyn życia poety czy pisarza. A to, co staje się legendą, to nasze życie, do którego możemy sięgnąć dzięki pamięci. 

Ten wywiad-rzeka to swoisty pamiętnik... Marek Wawrzkiewicz przez te wszystkie lata gromadził i przechowywał wspomnienia, które na szczęście (choć uważam, że nie w całości) zostały dla nas ocalone. To szczęście może być dla niektórych złudne, bo jak napisał w jednym ze swoich esejów Czesław Miłosz – szczęście, to stan trwania „w wiecznym tu i teraz”, oderwanie się od myślenia o przeszłości i przyszłości. Ale Wawrzkiewicz nie bardzo daje się zaszufladkować definicjom Miłosza, bo posiada on w sobie niezwykłą zdolność do zapamiętywania i wspominania, prawdopodobnie dla niektórych największe przekleństwo, a dla innych błogosławieństwo.

Te opowieści to treść życia naszego bohatera zafascynowanego nie tylko samą literaturą, ale tym, co wokół literatury, co tworzy tzw. środowiska.

Rozpamiętywanie lat minionych nie jest u Wawrzkiewicza sposobem ucieczki od teraźniejszości, bezpieczną przestrzenią zamkniętego już okresu w życiu, na który można wciąż spoglądać, ale do którego nie można już wejść. Ten eskapizm, to wędrowanie pośród wspomnień jest dla Wawrzkiewiczą radością. Dlatego dla niego pamięć w literaturze, raz przedstawiana jako dobrodziejstwo, raz jako ciężar i przekleństwo, musi istnieć, a pisanie jest jedną z form jej utrwalania. Przypominanie nigdy nie będzie łatwe, ale życie bez pamięci nigdy nie będzie prawdziwe.

Dawno nie było takiej książki o polskiej literaturze. Jeszcze raz powiem, ile to już lat namawialiśmy Marka Wawrzkiewicza do spisania wspomnień. Nie udawało się, ale udało się wreszcie zrobić z nim wywiad, w którym Wawrzkiewicz opowiada tak barwnie i tak pięknie, że trudno oderwać się choćby na chwilę od tej książki. Jerzy Fryckowski zrobił rzecz monumentalną i chwała mu za to. A Wawrzkiewicz mówi o rzeczach, o których nigdzie nie będzie można się dowiedzieć, o rzeczach, które po przeczytaniu tej książki staną się prawdziwymi „smaczkami” literackimi, o których praktycznie nikt z młodych literatów nie ma „bladego” pojęcia... Pochylcie głowy nad wiedzą i erudycją Wawrzkiewicza... Ta książka uczy pokory, nie tylko literackiej, ale i życiowej... 

Część jej druga to zbiór najróżniejszych tekstów Wawrzkiewicza, które ukazywały się na przestrzeni kilkudziesięciu lat Jego niezwykle bogatej i niewiarygodnej kariery pisarskiej i... towarzyskiej. 

Ta książka to więcej niż najlepszy podręcznik o współczesnej polskiej literaturze. Powiem trochę przekornie: dobrze, że choć tyle udało się ocalić od zapomnienia... 

Andrzej Dębkowski