Nowości książkowe

 

 

Plakat

Jerzy Stasiewicz

 

Widziane światy Františka Všetički 

 

Prawda o Don Kiszocie

 

Pozbyć się oślej upartości

jak Rufio pilnujący szlaku – – –

 

Okulbaczony domorosłym filozofem

Szancho Pansą dźwigającym na barkach

szaleństwo swego pana

– obietnica władzy na wyspie –

widzącego: w wiatrakach olbrzymy

w płatach śmigieł upadłe anioły

ciągnące ukochaną Dulcyneę na zatracenie.

Słyszący głos:

– Luby dobyj miecza jam  warta krwi.

 

Zagubionym traktem leśnym

na rozkracznym Rosynancie rycerz szuka

szczęścia z pieśni trubadura – – –

wąwóz, przełęcz, góra

gdzie jest skryptu skóra –

opis losów błędnego rycerza.

Nikt do dziś nie odgadł? Dokąd zmierzał?

 

A ja wiem...  Alonzo Quejana

pod tekturowym hełmem był łysy

bruzdy spalonego czoła – gościniec do Nysy,

którym parł na oślep, w galopie,

rąbiąc przekaźniki telefonii komórkowej.

 

Szkic rozpocząłem swoim wierszem drukowanym w międzynarodowej antologii poezji Poezijos tiltai (Wilno 2020) i tłumaczonym przez Editę Masiulianec na język litewski. Bardzo – że tak powiem – konweniujący terytorialnie z okładką książki Nábřeži nón / Nabrzeże non  (Prudnik 2021) Františka Všetički – zawierającej 34 owe nony po czesku – w przekładzie na język polski Wojciecha Ossolińskiego.

Twórca obrazu Paweł Pałczyński na prośbę Wojciecha, pragnącego czymś wyjątkowym obdarować  Františka na kolejne urodziny – a sporo już ich obchodził docent Všetička – jak często prostuje – mówiąc: – nie mylcie docenta z profesorem, różnica między tymi stopniami naukowymi w Czechach wynosi zaledwie 100 koron.

Paweł Pałczyński użył surrealistycznego sposobu obrazowania Salvadora Dali i karykaturalnych postaci z czytelną symboliką Jerzego Dudy-Gracza, pracując nad płótnem. Obraz zawisł w profesorskiej (docenckiej) sypialni na wysokości wzroku leżącego. A po czasie posłużył jako okładka książki. I cóż on przedstawia? Ano... Františka jako Don Kichota, okutego w zbroję bez hełmu, z długą  piką, zakończoną staroświecką stalówką. Dosiada Rosynanta. I patrzy z wysokości na giermka. O krok za mistrzem Wojciech odziany w podartą szatę – to chyba te słynne dżinsowe ogrodniczki, które poeta „wtedy... zawsze młody” nosił przez dwadzieścia lat – na maleńkim osiołku – katalońskim symbolu mądrego i spokojnego, lecz upartego dążenia do celu. Patrzy na mistrza pełen podziwu i uwielbienia. Przez okulary powiększające stokroć wielkość mentora. Podążają asfaltową drogą przed siebie. Może pochłonięci dyskusją? W dali widać góry, to nie Sierra Morena tylko nasze Opawskie. Po prawej zwalony wiatrak... czas zrobił swoje i brak prawa własności. A po lewej wrak czołgu. Lud czeski owiany wiatrem wolności 68. roku, uśmiercił stalowego, radzieckiego kolosa. Głowy obu jeźdźców nieproporcjonalnie duże – wiedza gdzieś musi się zmieścić! W obrazie każdy widzi to, co chce. Zwłaszcza Stasiewicz, który obu twórców zna od dziesiątków lat. I pojąć nie może jak te dwie wybitne osobowości znajdują wspólny język. A początek ich przyjaźni datuje się jeszcze na XX wiek.

Parę słów o Františku Všetičce: urodził się 25 kwietnia 1932 roku w Ołomuńcu. Jest teoretykiem literatury, prozaikiem, poetą i tłumaczem. Jego teoretyczne myślenie kształtował anglista ołomunieckiego uniwersytetu Ladislav Cejp i rosyjska szkoła formalna. Interesuje go, z racji profesji, poetyka dzieł literackich.

W latach 1961-1963 pracował jako bohemista w Instytucie Pedagogicznym w Gottwaldowie (Zlín), a od roku 1964 na Uniwersytecie Palackiego w Ołomuńcu. Jako teoretyk literatury zajmuje się literaturą czeską, słowacką, polską i rosyjską. Łącznie opublikował ponad 30 książek, przeważnie literaturoznawczych (Václav Říha,Josef Štefan Kubín, Kompoziciana itd.). Jest autorem pięciu powieści: Před branami Omegy, Daleký dům, Léta legionů, Otevírání oken i Kuděj aneb Krása kuráže. Felietony poświęcone literaturze zamieszczał w dotychczas wydanych książkach: Vnitřní vitráže, Olomouc literární (cztery tomy), Morava a Slezsko literární, Rakousko literární i Polsko literární. Opublikował również 3 tomiki wierszy: 57 + 5 haiku, Hájemství haiku, Návratnost nóny. Tłumaczy między innymi wiersze. Dotąd opublikował tomiki następujących poetów polskich: Jana Pyszki, Zygmunta Dmochowskiego, Waltera Pyki, Tadeusza Soroczyńskiego, Jerzego Kozarzewskiego, Danuty Kobyłeckiej, również jej  monografię o Jerzym Kozarzewskim, Wojciecha Ossolińskiego, Jana Szczurka, Urszuli Tom i Piotra Horzyka. Pracuje w kolegium redakcyjnym czasopism „The Peculiarity of Man” (Toruń-Kielce) i „Inskrypcje” (Siedlce).

W roku 2015, podczas pobytu w Polsce, za całokształt twórczości uchwałą Warszawskiej Kapituły odznaczony został Złotym Wawrzynem Literackim.1

Dla tych, którzy znają Všetičkę jedynie z jego książek, może nie dość jaskrawo odczytują (wychwytują) pewien jego rys, który w obcowaniu osobistym, w rozmowach zdaje się cechą dominującą Františka inteligencji: mianowicie czeska (morawska) złośliwość, podszyta dowcipem złośliwość, wyostrzona jak brzytwa, lśniąca jak piana piwa „Opat”. Rozmowa zawsze iskrzyła od takich cięć, które zadawał – nawet w czasie znakomitych wykładów o literaturze i pisarzach czeskich – przyciszonym głosem z dziwnym miękkim akcentem i czartowskim uśmieszkiem na wargach. Wykładami doszczętnie pochłonięty – jedna z wizyt z Danutą Kobyłecką w Stasiewiczówce – dolałem coś mocniejszego do herbaty, wielokroć, nawet nie poczuł. Zdziwił się tylko, że sam opróżniłem całą butelkę. Wieczorem z Kresowatymi oglądaliśmy mecz piłkarski Polska – Rumunia u Danusi i Tadeusza Zająców – przyjaciół poetów, mających  monitor jak wrota  garażu – František kibicował przeciwnikowi, jako że wojska Nicolae Ceausescu nie wzięły udziału w interwencji czechosłowackiej. Jego znakiem rozpoznawczym na promocjach książek i wieczorach autorskich – nawet własnych – było zaprezentowanie w języku czeskim tekstów autorów polskich obecnych na spotkaniu. Wszystko w translacji gościa z Ołomłuńca.

Lubił i zaskakiwać po odczycie pytaniem: – czyj to liryk? Doświadczyłem tego osobiście zapatrzony w kształty niewieście z pierwszego rzędu. Od tamtego – pamiętnego – wieczoru stałem się wzorem słuchacza... A może upływający czas studzi instynkt? O Boże! Tu wiele na temat relacji męsko-damskich – satyrycznie oczywiście – mógłby dodać Wojciech Ossoliński rocznik 1949 – prudniczanin. Autor 13. tomików poetyckich. Redaktor książek literackich (antologie, almanachy, wydania autorskie podparte wstępami). Były lider wielu grup poetyckich. Aktywny organizator spotkań literackich. Tłumacz poezji Františka Všetički. Poeta, satyryk, felietonista. Jego utwory prezentowano w polskiej i czeskiej prasie literackiej i wydaniach międzynarodowych. Wielokrotny laureat konkursów poetyckich. Odznaczony Medalem Honorowym im. Jakuba Wojciechowskiego, Srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis i wielu innymi.

Zaciekły dyskutant i polemista. Wychwytujący w zapisach mowy wiązanej: miałkość i płytkość. Potrafiący wycisnąć – z dziesiątek wierszopisów i poetes, obdarzonych atrybutami typowo... nieliterackimi – ciecz grafomana do ostatniej kropli, do łzy niewiedzy i braku logicznego zamysłu. Czasem rozpędzony potrząśnie i „autorytetem”, co nie zjednuje mu przyjaciół. Ale na dobre wychodzi literaturze.

W takim klimacie przebiegają rozmowy Wojciecha z Františkiem. Františka z Wojciechem. Ludźmi pióra potrafiącymi mówić, ale i słuchanie nie jest im obce. Czego przykładem tyluletnia współpraca i przyjaźń – czasem kolczasta.

Za materiał wyjściowy do pracy przekładowej nad książką Nábřeži nón / Nabrzeże non, posłużył czeski tom Františka Všetički Návratnost nóny opublikowany w H&H w 2019 roku, a sfinansowany „s podporou grantu Olomouckého kraje” (odpowiednik naszego województwa). I zawierający 68 non ułożonych zgodnie z zamysłem autora. Ale czymże są owe nony? David Voda w posłowiu „Smak nieśmiertelności, czyli nony” sięga do słownika poetyckiego Jozefa Bruknera i Jiřího Filipa, który sucho oznajmia: Strofa włoskiej poezji renesansowej, pierwotnie złożona z dziewięciu-, dziesięcio-sylabowych wersów z obrazem rymowym: abababccb (...), należy już do historycznych rekwizytów poezji. W słownikach, które posiadam jest tylko objaśnienie „nony muzycznej”. A do biblioteki strach iść. Więc Wikipedia: „Termin może oznaczać albo każdą strofę dziewięciowersową, albo konkretną strofę dziewięciowersową pochodzenia włoskiego. Za wynalazcę włoskiej nony uchodzi Dino Campagni, domniemany autor dzieła L’intelligenza. Włoską strofę spożytkował również Gabriele D’Annunzio w  wierszu II dolce grappolo z tomu L’lsottèo (1886). Strofy dziewięciowersowe mogą być oparte na trzech lub czterech rymach. Strofę dziewięciowersową trójrymową Alfred Tennyson wykorzystał w znanej balladzie Pani z Shalott. Strofy Tennysona rymują się aaaabcccb. Najwyżej cenioną strofą dziewięciowersową jest zapewne strofa spencerowska, której używały dziesiątki poetów, w tym Walter Scott w lirycznych partiach poematu The Lady of the Lake. W tym samym dziele poeta zastosował również inną, czterorymowaną strofę dziewięciowersową (abaabccdd). Felicia Hemans w poemacie The forest sanctuary zastosowała strofę dziewięciowersową rymowaną ababccbdd. Zwrotkę dziewięciowersową będącą oktawą (abababcc) wydłużoną o jeden wers (abababccc) zastosował angielski poeta z XVII wieku Phineas Fletcher w poemacie The Locusts, or Apollyonists. Później schemat ten przejął od niego Francis Quarles. Cztery rymy, dziewięć wersów w schemacie ababbccdd spożytkował w utworze Twicknam Garden John Donne. Strofy dziewięciowersowe o różnych układach współbrzmień wykorzystywał Robert Browning. Dziewięciowersowa w zapisie jest też zazwyczaj strofa Balassiego. W Polsce strofa dziewięciowersowa nigdy nie była tak popularna jak oktostych albo oktawa. Pojawiła się wprawdzie już w średniowieczu (w pieśni Cesarzewno wszech   najświętsza), ale pozostawała na uboczu. Strofy spenserowskiej używali Juliusz Słowacki i Jan Kasprowicz – poeta młodopolski – zastosował ją w wierszu Oni i my z cyklu Z padołu walki. Rymy ababcbcdd. W literaturze czeskiej strofę dziewięciowierszową rymowaną ababccdcd  w wierszu Svatý kraj z tomiku Českie pisane zastosował Josef Václav Sládek. Natomiast klasyczną strofę spenserowską w utworze  Stvořeni světa  wykorzystał Jaroslav Vrchlický. Poeta ten wypracował też oryginalną zwrotkę dziewięciowersową, rymowaną ababcccdd, o wyraziście skontrastowanych wersach. Użył jej w wierszu  Ekloga V z tomu  Eklogy a pisně.” Jest jeszcze jeden tytan czeskiej poezji Vitězslav Nezval jak doczytał się Voda „ u Bruknera z Filipem”, ale jego wymienić Wikipedia zapomniała.

Kiedy doszło do aktu tchnienia – poczucia w sobie wiatru Boga – owej siły danej człowiekowi-poecie czującemu możliwość uniesienia na barkach słów prawdy (zawierzone beneficium) i przekazanie jej czytelnikowi w uncji utworu obwarowanego wersyfikacją i sylabotoniką. I co było motywem sięgnięcia w przeszłość? „(...) dlaczegóż sobie ten Všetička – pyta David Voda po hrabalowsku – tak chętnie nakłada pancerz z brązu starej włoskiej strofy? Na pozera czy flagelanta nie wygląda. (...) Dosłownie w chwili, kiedy czytałem nonę „W winnicy”:

 

Do winnicy przyszedł młody winiarz,

gdy z przedświtu zerkało już rano.

– Jak tu pięknie niezmiernie – pomyślał

i ją całą w okamgnienie zgarnął.

W głębi domek, uwierz, to nie miraż,

starą klamkę damskie szatki barwią.

W środku ona. Naga, pełna soków.

Czy się winiarz odda jej urokom?

Zgrzytem zamka cenzor w scenę wtargnął.2

 

Zrozumiałem, muza mnie rąbnęła – gdy Všetička glosuje, filozofuje, rymuje, wtedy tak naprawdę bosko się bawi. Ale bawić się tak (jak bóg) można tylko wtedy, kiedy potraficie <<tańczyć w kajdanach>>, jak pracę poetycką z rymem określił, dziś już niewątpliwie pokryty rdzą, klasyk. Taki taniec ma swoje kroki, swoją tektonikę; w czymś jest jak architektura, też, jak mawiał Gottfried Semper, nie jest niczym innym niż – zamarzniętą muzyką”. Prawda. Wszystko prawda. Mnie jednak wydaje się – abym w tej dyspucie wyłuszczył istotę zagadnienia – że stosunek poety do rzeczywistości w nonach jest inny niż zazwyczaj w jego pismach. Anegdota jest nie punktem wyjścia, ale najistotniejszym materiałem twórczym. Rzadko kiedy dane nam głęboko wejrzeć w warsztat poety. I każdemu kto patrzy/patrzył z bliska na ludzi (Ossoliński, Kresowaty, Stasiewicz) i wydarzenia („Boże Narodzenie”, „Trzej jeźdźcy”, umykające miesiące – od „ Stycznia” po „ Grudzień”) splatające się w  Nabrzeże non. Podziwu godnym jest właśnie to, jak lekkimi muśnięciami – niby szkic – Všetička potrafi codzienną rzeczywistość zakląć w poezję. I na mały krok odstępując od anegdoty umie jej nadać olbrzymie znaczenie symbolu. František w tworach imaginacji nie zaciera związków z rzeczywistością, ale je jakby uwypukla. Tu trzeba doświadczenia życiowego (za cztery miesiące ukończy 90 lat). Wiedzy nabytej z ksiąg i apokryfów, wymiany myśli pisarskiej i filozoficznej, obcowania z malarstwem, podróży. Nawet szperania w archiwach, przerzucania rękopisów, starodruków. By wyjść z tajemnicą własnego wnętrza – Nie bój się:

 

Nie bójże się, nie bój się tak bardzo,

a jeśli to tego, co tkwi w tobie.

Nie wierz ulicy, nią mądrzy gardzą,

spoglądaj wyżej, tam masz odpowiedź.

Przed tobą pustka, więc po co z tarczą?

Zawsze przed sobą mam siebie – powiedz.

Gdy wielbisz wielu, nie będzie lepiej.     

We wzroku innych nie będzie ciebie.    

Czego zapragniesz – wiedz – znajdziesz w sobie.3   

 

A potem z wielką atencją oddać „ hołd dla mistrza” Ossolińskiego:

 

Ossoliński

 

Woj Ossoliński wierszem się gryzie,

wadzi ze słowem, ze składnią igra.

Jak mam mu pomóc, gdy – zaśnij – słyszę.

Zanim zasnąłem, szczerze podziwiam

upór, zasadność Wojtkowych zbliżeń.

W kąt cisnął harfę. Wena na witraż!

Zręcznie przetworzył oporną nonę,

wiersz mi rozświetlił, ustawił w pionie.

Piękne więc dzięki i hołd dla mistrza.4

 

Wiedział przecież, że stawia prudnickiego satyra na pozycji Syzyfa? Wojciech jednak jak wprawny grotołaz, przedarł się przez ciemne, ciasne, oślizłe tunele języka i znaczeń. Opierając się na własnej intuicji sensu słów, zwrotów. Tworzył niekiedy nowe powidoki, by „komnata” nony tętniła życiem. Przecież odnosi się i do świata realistycznego, i metafizycznego, ale z tą rzeczywistością – jak  pisałem wcześniej – wyczuwalną. Co znakomicie oddał Ossoliński w translacji, nie gubiąc czystości zamyślenia twórczego poety z Ołomuńca. Tak wyczulonego na każdy zgrzyt.

Dobre słowo należy się także Magdalenie Sajewicz za całościowe złożenie i wytrwałe czuwanie nad wysoką jakością książki.

Jerzy Stasiewicz

 

____________________________

1 Nábřeži nón/ Nabrzeże non, s. 81.

2 Tamże, s. 29.

3 Tamże, s. 11.

4 Tamże, s. 75.

František Všetička, Nábřeži nón/ Nabrzeże non. Przekład: Wojciech Ossoliński. Wydawca: Agencja Sportu i Promocji w Prudniku, Prudnik 2021, s. 86.