Jerzy Stasiewicz
Szlakiem festiwali i salonów 2021 roku
Rok – powiedzmy salonowy – rozpoczął się od styczniowej – rodzinnie – wizyty w pracowni rzeźbiarskiej prof. Mariana Molendy. Mistrz akurat kończył ponad dwumetrową – w glinie – postać rotmistrza Witolda Pileckiego. Latem pomnik z brązu stanął w Opolu.
Artysta – przy lampce przedniego trunku – opowiedział o dylematach twórczych związanych z oddaniem prawdy szczegółu, ale i charakteru osobowości postaci kawalerzysty, znanej przede wszystkim z działalności niepodległościowej i bestialsko zamordowanej. Ale to także malarz – po dziś dzień w kościele parafialnym w Krupie wiszą dwa obrazy pędzla Witolda Pileckiego. Pamiętajmy! Postacie pomnikowe to przecież kiedyś żywi ludzie!
8 kwietnia boleśnie uderzył w Dolnośląski Oddział Związku Literatów Polskich śmierciami: Danuty Kobyłeckiej (covid) rocznik 1963; nysanki, poetki, psychologa, nauczycielki, inicjatorki oświaty niepublicznej, autorki czterech zbiorów wierszy i książki biograficznej Jerzego Kozarzewskiego, patrona Zespołu Szkolno-Przedszkolnego, którego była dyrektorem. I Wiesława Prastowskiego, rocznik 1936, urodzonego w Łunińcu na Polesiu. Wrocławianina, dr n. med., internisty-anginologa, dla którego medycyna była legalną żoną, a poezja kochanką – jak sam mawiał. Nauczyciela akademickiego, ordynatora oddziału. Autora jedenastu tomów wierszy. Poezja Wiesława to zapis refleksji lekarza nad przeżywaniem rzeczywistości, poszukiwaniem prawdy o świecie i człowieku, odczuwania przemijania.
Na początku czerwca ponownie z Violą i Oskarem gościmy w pracowni nad rzeką. Mistrz tworzy pomnik-ławeczkę Jerzego Kozarzewskiego poety, więźnia niemieckich obozów koncentracyjnych, emisariusza rządu londyńskiego, więźnia komunistycznego (dwukrotnie skazanego na śmierć), prawnuka Ksawerego Norwida (rodzonego brata Cypriana Kamila), od 1 listopada 1955 roku mieszkańca Nysy, twórcy Ogniska Muzycznego w naszym mieście, społecznika.
Profesorowi zależało na naszej opinii – że tak powiem – wizualnej, gdyż państwa Kozarzewskich znaliśmy, a Viola w dzieciństwie mieszkała nawet po sąsiedzku przy ulicy Żwirki i Wigury.
„Poeci są blisko” – czerwcowe spotkania w podcieniach „Starej Wagi”, w ramach Nyskiego Salonu Literackiego zgromadziły sporą grupę poetów nie tylko z Opolszczyzny. Nie zawiodły Małgorzaty Bobak: Danuta Bartoszuk (Mazowsze) – indywidualne widzenie świata. I Lucyna Brzozowska (Podbeskidzie), o której pisałem w eseju „Jaskółka... i popiół tajemnicy...”. Siedziała obok mnie – emanując kobiecością. – Na podorędziu wymyśliła haiku sytuacyjne (szkoda, że nie zanotowałem, przepadło). Zaprezentowanym lirykiem poruszyła do głębi licznie zgromadzoną publiczność. Zabrakło krzeseł, ludzie stali półkolem na ulicy. Ruch kołowy zamarł.
W lipcu po raz dziewiętnasty Stasiewiczówka gościła poetów „Bitwą w tle”. Przybyli: Jan Szczurek, František Všetička, Zosia Kulig, Rysio Ścibor, Bożena Tokar-Matkowska, Witek Hreczaniuk, Ada Jarosz, Mundek Borzemski, Gosia Bobak, Daniela Długosz-Penca. Ze łzą w oku wspomniano: Danusię Kobyłecką (zawsze obecną) i Zdzisława Borzemskiego – tatę Edmunda – przyjaciela poetów.
Grażyna Drobek-Bukowska miała być „gwoździem” programu. Cieszyła się ze spotkania z dużą grupą pisarzy. Przygotowała pamięciowo wiersze, krótki fragment prozy, garść anegdot. Nieszczęśliwy upadek (progi) uniemożliwił przyjazd. Ale ból – jak ciemność – nie zamyka świata. Była długa rozmowa telefoniczna z uczestnikami „bitwy”. Były liryki. Ze swojego kalectwa – raczej niemocy – uczyniła metaforę. Sycąc zebranych życiodajnym ogniem. W następnym tygodniu każdy z uczestników otrzymał pocztą tom wierszy Grażyny z obszerną dedykacją...
Esej gospodarza „Tragedia źródłem dobroci – ze szczyptą poetyckiej soli – na drodze życiowej Grażyny Drabek-Bukowskiej”, drukowany w większości gazet literackich w Polsce i pomieszczony w tomie poezji Najpiękniejsze kwiaty dla Stwórcy (2021) przeczytała z atencją Ada Jarosz.
Biesiada u Violi i Jerzego to także dobre jadło i wykwintne trunki – nie mylić z cieczą grafomana – napędzającą dyskusję przy huku armat, szarży konnicy; wdziękach markietanek. I nocy białej jak wiersz.
Na koniec miesiąca z Janem Szczurkiem i Adą Jarosz po raz kolejny – przez Głuchołazy – malowniczą pagórkowatą trasą, wzdłuż całych Czech, ruszyliśmy na podbój Hodanina, ścielącego poezję „Po obu stronach Morawy”. Kwaterą powitała nas parafia czeskiego kościoła husyckiego z jej rezydentką i organizatorem festiwalu – Jarmilą Moosovą. Oficjalne otwarcie w Galerii Sztuk Pięknych. Słowo laudacji Vlado Petroviča, gospodarza po słowackiej stronie. Odbył się także wernisaż połączony z promocją albumu malarsko-poetyckiego Žalmy duše (2020) Jozefa Jelenáka (artysty malarza, rocznik 1935), okraszony liryką Ewy Kubánowej (poetki, urodzonej w 1971 roku), w zabytkowym budynku fabryki fajansu, ufundowanym przez Franciszka Stefana Lotrińskiego z Holičy. Dziś Teatr rodu Švrčków-Beseda. Szukanie inspiracji twórczych w tajemniczych uliczkach Hodonina, na dziedzińcu zamku Holič, letniej rezydencji Habsburgów (Marii Teresy i Franciszka Stefana z Lotaryngii). Następnie rejs po granicznej Morawie statkiem „Konstancja” do kanału Baty. Na górnym pokładzie wystąpienia poetów w języku narodowym, ciekawie (niezrozumiale dla wszystkich) brzmiał język węgierski, urozmaicone muzycznie – ballady Jarmili Synkowej. Wzdłuż przystani ukryte w szuwarach postacie z czechosłowackich bajek. (Dowiedziałem się – o zgrozo – że Rumcajs po słowacku to Rumpel, a byłem święcie przekonany, że to... samochód sąsiada). Nocna biesiada – dawno się nie widzieliśmy – pełna dyskusji o poezji i roli poety w świecie coraz bardziej online. Z osobistą refleksją Ladislava Špánika. Raczeni regionalnym winem (Południowe Morawy), antidotum na covid. Co ciekawsze uczestnicy wykazali jednomyślność nawet przy... kilkunastu toastach, pod nutę słowiańskich pieśni... Tak rodzą się przyjaźnie i współpraca. W przyszłym miesiącu na łamach polskiej prasy zaprezentowałem poezję Mircey Dan Duty – rumuńskiego poety.
20 sierpnia na zawołanie Małgorzaty Bobak-Końcowej – Pierwsza Nyska Noc Poetów! Do Śląskiego Rzymu z najdalszych zakątków Rzeczpospolitej dzielić się słowem, ściągnęli tłumnie – wymienię zapadłych w pamięć i oko: Teresa Bachleda-Kominek, Bogusława Chwierut, Małgorzata Hrycaj, Sławomir Jankowski, Marta Klubowicz, Krzysztof Kokot, Joanna Nowocień, Bogusław Olczak, Izabela Ptak, Małgorzata Skwarek-Gałęska, Joanna Wicherkiewicz, Walter Pyka.
Harry Duda omówił życie i twórczość Cypriana Kamila Norwida „ducha nocy”. Miałem zaszczyt przed takim gremium zaprezentować wiersz pt. „Płomienie poezji sięgają obu fortów”. Liryka przeplatała się z pieśnią, niesiona wiatrem ponad dachem bazyliki pw. świętych Jakuba i Agnieszki (najbardziej stromy dach w Europie), którą nazajutrz poeci mieli okazję zwiedzić, łącznie z poddaszem i wieżą – tylko dla śmiałków (54 m wysokości). Piszący te słowa i Ryszard Grajek po dziś dzień chodzą na gumowych nogach.
Była wędrówka z przewodnikiem po historycznej części miasta i rejs po jeziorze. Dodatkowo goście zostali obdarowani rzeczową publikacją Nysa – wspólne dziedzictwo kulturowe pogranicza i trójpakiem książęcego browaru zawierającym: „nyskie jasne”, „nyskie chmielone”, „Sudety”. Na etykiecie samochód „Nysa”, kojarzony od zawsze z miastem. Piękny, jak żona w dniu ślubu.
23 września odsłonięcie pomnika-ławeczki Jerzego Kozarzewskiego przed Urzędem Miejskim w Nysie. Wieczorem usiadłem przy poecie w świetle reflektorów, zastanawiając się, jak ta skromna osoba czuje się wystawiona na widok publiczny. Wydawało mi się nawet, że Pan Jerzy skulił się w sobie i próbował przepraszać za zamieszanie.
Festiwal Poezji Słowiańskiej Czechowice-Dziedzice ma swój klimat i specyfikę porządku. Wszystko tutaj dopięte, dokręcone do ostatniego zwoju. Każdy z poetów jest jednakowo ważny, ma swój – wystarczający – czas na prezentację (szkoły, dom kultury). Ma możliwość poznania i wysłuchania najwybitniejszych. Ale po kolei... Dotarłem w towarzystwie Gosi Bobak i Ady Jarosz. Inauguracja festiwalu w historycznej przestrzeni. W czasie wędrówki z przewodnikiem po najstarszej części miasta – zaskoczenie. Tutejsze tereny wchodziły w skład Księstwa Cieszyńskiego. Jako lenników króla Czech, nie dotknęła nas, Polaków na tych ziemiach, hańba rozbiorów. Tutaj Rysiu Grajek odnalazł źródła Euterpe; słowo – człowiek trwa szlachetnością; poezja to przyjaźń. Najbardziej odczuliśmy to w szkołach, w skupieniu, w zasłuchaniu młodzieży. Odważnej prezentacji uczniów – przy rówieśnikach – młodzieńczych wierszy. W Książnicy Beskidzkiej w rozmowach nie tylko wierszem Barbary Gryszki-Zych z Marianem Kisielem. Juliusza Wątroby z klasykiem Józefem Baranem (utwory w podręcznikach szkolnych). Ale i na sesji literackiej, którą z Wojciechem Kassem (inny kąt nachylenia) prowadziła Agnieszka Herman. No i rozmowy kuluarowe, pełne wiedzy pożytkowanej po czasie. Tu wymiana maili z Pawłem Krupką. Czekanie na jego przekłady wierszy ciekawych poetów z różnych stron świata, recenzje, podsumowanie wydarzeń w dwutygodniku Pisarze.pl.
Podziwiam Joannę Słodyczkę, potrafi w przeciągu kilku godzin – między przesiadkami – zwiedzić niemalże całą Nysę. Od Werblistów, poprzez Rynek Solny, bazylikę, pomnik marszałka Piłsudskiego, Altanę Eichendorffa i przed czasem zapukać do Stasiewiczówki. I trójcą z Janem Szczurkiem przez hrabstwo kłodzkie, stromym podjazdem Monkolna, zawitać na wzgórzu w gigantycznym, benedyktyńskim klasztorze na 22. Dniach Poezji Broumov. Z Verą Kopecką, witającą przybyłych na dziedzińcu, przytulić się czule. (Dwa lata czekaliśmy na powtórne spotkanie). Oczekują nas książki: Světlo a stiny podzimu almanach festiwalowy, mieszczący poetów, uczestników festiwalu z Czech, Bułgarii, Łotwy, Polski, Słowacji i Ukrainy i antologię Cesty – 63 nazwiska. Autorzy spoza Bohemii drukowani w języku ojczystym i tłumaczeni na czeski przez Verę, także autorkę fotografii zamieszczonych w publikacji.
Wystąpienia poetyckie w celi klasztornej, warsztaty w krynickim schronisku (baza festiwalu), gdzie miałem przyjemność zaprezentować swoich Pisarzy wobec zagrożeń cywilizacji, antologię poezji i prozy pod redakcją Ireny i Stanisława Nyczajów, wydanej w Oficynie Wydawniczej „ STON2” w Kielcach.
Gościliśmy w Janoviczkach (widać Śnieżkę) na jubileuszu 30-lecia Polsko-Czeskiego Klubu Artystycznego „Art Studio”, połączonego z wystawą prac malarskich jego członków. Wyróżnieniem jest znać i spotykać takich ludzi, jak: Henryk Hnatiuk, Antoni Matuszkiewicz, Vera Kopecka, Miroslaw Kapusta, Jaroslav Schnerch, Jana Wienerová. Móc porozmawiać z Teresą Bazałą, naczelną „Ziemi Kłodzkiej”, miesięcznika wydawanego w językach: polskim, czeskim i niemieckim.
Do Polanicy Zdroju na Międzynarodowy Festiwal Poezji „Poeci bez granic” im. Andrzeja Bartyńskiego wyruszyłem koleją, malowniczą górską trasą przywróconą niedawno do ruchu przez Otmuchów, Paczków, Kamieniec Ząbkowicki, Bardo Śląskie, Kłodzko. Polecam widoki z okien na zbocza i doliny, ciszę przejazdu. Naprawdę warto zostawić samochód w garażu. Spacerkiem przejść się z dworca do Hotelu „Medical Sensus”. Poczuć wolność wędrowca naładowanego liryką i wzrok samotnych... (?) kuracjuszek.
Wprawdzie spóźniłem się kilka minut, trwało akurat wręczenie „piór zasłużonych literaturze”, tym z powołania – jak podkreślił Andrzej Walter, jeden z pomysłodawców nagrody. Ale zaraz była promocja festiwalowego almanachu Jeszcze zmierzch żarzy (62 autorów z 8 krajów). Pod redakcją i wyborem Kazimierza Burnata. Kaziu nie poddawaj się – trzymamy za ciebie kciuki podparte modlitwą. Zżarty tremą zaprezentowałem miniaturkę prozatorską „Rozdrapywanie krajobrazu”... Tyle wybitnych osobowości.
Nazajutrz założenie kwiatów pod pomnikiem Adama Mickiewicza, recytacja utworów wieszcza. Spacer szlakiem historycznych miejsc miasta i poszukiwanie natchnienia. Wielką zaletą i nauką dla uczestników są referaty tematyczne – wygłoszone przez Andrzeja Dębkowskiego, Andrzeja Waltera, Darka Pawlickiego, Marka Wawrzkiewicza – poświęcone literaturze – z otwartą dyskusją i z udziałem publiczności, przed którą także mieliśmy możliwość wystąpić w kawiarni Bohema na poetyckim Hyde Parku. I w biesiadzie artystycznej.
Festiwal to również „zgrupowania” kuluarowe – miałem zaszczyt poznać: Marię Magdalenę Pocgaj, Zbigniewa Gordzieja. Grono uzupełniali: Zbyszek Niedźwiecki Ravicz, Darek Pawlicki, Anita Pawlak, (odciągnął mnie do swego pokoju na małe co nie co, znawca wykwintnych napitków Józef Frąckowiak, Europejczyk z Ziemi Kępińskiej i miłośnik ko...ni). Alina i Krzysztof Galasowie, Rysiu Grajek – drogą powrotną odstawił mnie do Nysy. A ja po trasie pokazałem mu mury obronne Paczkowa (polskie carcassonne).
W grodzie Przecława z Pogorzeli za parę dni w ramach jesiennych Spotkań Literackich miałem wieczór autorski (z honorarium, dziś zupełnie zapomniane słowo) pt. „Powróciłem” z widownią ponad stu osób. Wielka zasługa dyrektora Andrzeja Kłoczki, potrafiącego połączyć „Książkę na warsztat” – prezentacje powarsztatowe młodzieży PSP nr 3 w Paczkowie (konsultant Danuta Babicz–Lewandowska) z wernisażem poplenerowym Paczkowskiej Grupy Artystycznej i recitalem Kamili Bilewicz.
Mury Zamku Moszna były świadkami promocji 31. numer kwartalnika „LiryDram”. Twarzą tego numeru jest Marcin Orliński. Zamek posiada oryginalnie zachowaną pałacową sień, z największym kominkiem w gmachu – jedyny czynny – śmiejącym się płomieniem dębowych polan do poetów, jak w czas wizyt (polowania) cesarza Wilhelma II. Skrzypienie otwartej, rzeźbionej antresoli i klatki schodowej świadczyło o duchowej obecności Tiele-Wincklerów (śląskiego rodu – potentata węgla i stali – rezydującego w zamku 99 wież i wieżyczek, 365 pomieszczeń – w latach 1866-1945).
Rzeczowe słowo o kwartalniku wygłosiła Marlena Zynger, redaktor naczelna. Przedstawiła zebranym właściciela firmy konserwatorskiej – powinowactwo serca – dokonującej renowacji obiektu. Stąd na łamach czasopisma obszerna historia zamku Moszna i terenów przyległych, i cały rozdział poświęcony twórczości poetyckiej poetów z Opolskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Przybyli obowiązkowo z wierszem.
Marek Wawrzkiewicz (pozazdrościć mobilności: Gorzów, Polanica, Moszna. Pomiędzy stolica na zmianę garnituru) przedstawił w obszernym skrócie stulecie działalności początkowo Związku Zawodowego Literatów Polskich, a od 1949 roku posługującego się obecną nazwą. Z pierwszym prezesem po odzyskaniu niepodległości Stefanem Żeromskim.
O twórczości Marcina Orlińskiego ze znawstwem wypowiedział się Rafał Gawin – Dom Literatury Łódź. Zaprezentowano wiersze zamieszczone w periodyku i udzielono głosu poetom przybyłym z najdalszych zakątków kraju: Małgorzata Hrycaj, Rafał Różewicz, Robert Marcinkowski, Beata Zalot. Był czas dla bardów piosenki autorskiej: Janusz Ochocki, Jarosław Kąkol, Sylwia Lehner.
Stoły uginały się od napitków i jadła, co sprzyja biesiadzie i czarom. Dojeżdżając – zabłądziłem. Powrotem – rozbiłem zderzak. Gosia Bobak jako pasażer zniosła to dzielnie, choć odpokutowała covidem.
Z początkiem grudnia zawitałem do Prudnika (willa Frankla) na promocję Nábřeži non / Nabrzeże non Františka Všetički, książki czesko-polskiej w przekładzie Wojciecha Ossolińskiego. Autor jak i translator kontynuują po wiekach przerwy – bez żadnych modyfikacji – strofę włoskiej poezji renesansowej złożonej z dziewięciu dziesięciosylabowych wersów z obrazem rymowym: abababccb. Wprowadzając ją na nowo do czeskiej i polskiej literatury.
Ucztą prawdziwą jest być wśród twórców potrafiących mówić, którym i słuchanie nie jest obce. Współpracujących z sobą dziesiątki lat w przyjaźni – czasem kolczastej. Znakomicie uwiecznionej na obrazie (okładka książki) Pawła Pałczyńskiego. Dziś dopiero dostrzegłem w głębi płótna – nie góry – a rubensowskie kształty kobiece.
Mimo pandemii widać, że życie literackie i towarzyskie powoli wraca na normalne tory. Twórcy odetchnęli, poczuli bliski kontakt z czytelnikiem nie zawsze przestrzegającym obostrzeń? Ale coś za coś. A może to już powrót do normalności. Bo przecież, ile może być kolejnych fal?
Jerzy Stasiewiewicz