Nowości książkowe

 

 

Plakat

Mirosław G. Majewski

 

Kręgi na wodzie

 

„Kręgi na wodzie”, pięknie wydany tom wierszy Adama Gwary ma na mojej półce swoje miejsce obok Leopolda Staffa, Juliana Przybosia, Tadeusza Różewicza, Władysława Broniewskiego, Mirona Białoszewskiego i wielu innych uważanych za klasyków poezji. Adam Gwara (rocznik 1955) jako poeta debiutował bardzo późno, i to zbiorem wierszy dla dzieci w 2018 roku. Wcześniej był aktorem, biznesmen, a nawet politykiem. Swoje życiowe doświadczenie perfekcyjnie przekuł w energetyzującą poezję. Grono jego fanów z każdym opublikowanym wierszem rozrastało się w nieprawdopodobnym tempie, ja również należałem do tego grona...

Adam Gwara, co jest jego wielkim atutem, nie zadziwia „świata swoją dziwnością”, świadomie czy nie poszedł śladem Leopolda Staffa. Wiersze Adama są proste (w pozytywnym znaczeniu tego słowa), jak podanie ręki, i jasne, jak spojrzenie w oczy, a przy tym bywają wyrafinowane językowo, tak jak choćby wiersz Chagall. Wspominając Staffa, Przybosia, Różewicza, Broniewskiego czy Białoszewskiego chciałem jedynie wskazać jaką poetycką szkołę preferuje Adam Gwara, albo na jakiej szkole jest wychowany. Od razu zastrzegam, że żaden ze mnie krytyk literacki, więc nie będę rozpisywał się na temat zasad rządzących poezją, koncentrując się jedynie na moim subiektywnym odbiorze tej poezji (tak będzie uczciwiej). W tym miejscu przypomnę, jak kiedyś Leszek Żuliński zapytał mnie, co sądzę o jego poetyckiej książce „Ja, Faust” – odpowiedziałem, że nie jestem krytykiem jak on, więc moja opinia będzie nic nie warta. Odpowiedział, że opinie krytyków już zna, chciałby jeszcze poznać opinię zwykłego „zjadacza” poezji. Dokładnie tak samo jest z książką „Kręgi na wodzie”, jest to opinia „normalnego” miłośnika poezji. Z tego co zdążyłem zauważyć należę do wielkiego grona miłośników twórczości Adama Gwary, którzy wręcz wymusili na nim wydanie tej pięknie książki! Twarda oprawa, książka jest szyta, ilustrowana przez Zbigniewa Juszczaka, ze wstępem Urszuli Stefanowicz, zakończonym sentencją Marka Aureliusza „Kiedy człowiek widzi swój koniec, chce wiedzieć, że jego życie nie poszło na marne”.

Nie słyszałem nigdy o takim przypadku, aby czytelnicy wręcz błagali autora, aby ten wydał książkę, a to już o czymś świadczy. Mam mnóstwo poetyckich książek, na których wydanie twórcy wygrzebali jakieś granty, a potem rozdawali je swoim znajomym i znajomym swoich znajomych. Na tym tle wiersze Adama Gwary od razu pretendują do poziomu klasyka.

W żadnym wypadku życie, ani tym bardziej twórczość Adama nie poszły na marne i jestem przekonany, że Adam jeszcze niejednokrotnie nas zaskoczy.

Niech jego poniższy wiersz, który w tej książce robi za wstępniaka, wprowadzi nas w atmosferę tego, tak późno objawionego nam poety.

 

Interwiew...

 

Nie pisze pan o miłości.

Pisałem.

Nie wylewa łez biało czerwonych.

Wylałem.

I co?

I nic. Teraz uczę się anglezować.

Po co?

Żeby dotrzeć od słowa do słowa.

A rymy?

Tylko wtedy, gdy się rozpędzę.

Pan się śpieszy?

Przepraszam, ale już będę leciał.

Och! Niby poeta,

a taki zwrot kolokwialny.

I w ogóle... Co to za chabeta?

Pegaz proszę pani.

 

Końgenialny.

Mirosław G. Majewski