Andrzej Dębkowski
Poezja szczera do bólu
Kiedyś, podczas prowadzonych przeze mnie warsztatów literackich, zadałem pytanie: jaka jest współczesna polska poezja? Nie otrzymałem wtedy odpowiedzi i zdaję sobie sprawę z tego, że odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, jako że słowo „współczesność” często mylimy ze słowem „teraźniejszość”. W takim znaczeniu literaturą współczesną będzie zarówno twórczość powstała w ciągu ostatnich kilku lat, jak i wczoraj – to bliższe i to dalsze. Tymczasem „współczesność” w literaturze nie jest kwestią nowości, chodzi raczej o wspólnotę języka, którym usiłujemy mówić o naszym zbiorowym i jednostkowym doświadczeniu: duchowym, egzystencjalnym, społecznym i przede wszystkim historycznym.
Henri Bergson twierdził, że czas i przemijanie, to podstawowe dane ludzkiej świadomości. Wierzył w to prawie całe swoje życie, ale – niestety – ostatnie badania psychologiczne pokazują zupełnie coś innego, że czas jest skutkiem określonego wychowania i zachowania. Jakby tego było mało okazuje się, że nie we wszystkich kulturach świadomość upływu czasu jest obecna i wyraźna. Przykładów można by podawać wiele. Ale nie chcę tu mówić o czasie i przemijaniu, jako takimi, ale o ich wpływie i znaczeniu na ważne zachowania twórców. A do takich zachowań należy zapisywanie tego, co jest ważne dla samego twórcy – pod warunkiem, że robi to niezwykle świadomie.
Jerzy Fryckowski jest poetą, który na dobre zagnieździł się we współczesnej, polskiej literaturze. Jest poetą kultowym. Ileż to on wygrał konkursów, ile dostał nagród, trudno zliczyć. Do tego trzeba dodać jego niczym nieskrępowany charakter. Ale to nie te przymioty są jego najmocniejszą stroną. Fryckowski bowiem jest poetą nieobliczalnym, a bierze się to stąd, że próbuje zaskakiwać swojego czytelnika coraz to nowymi pomysłami. To dobrze, gdyż daje to możliwość szerszego spojrzenia na alter ego poety.
Najnowsza książka poety pt. Zalustrze, to zapis tego, co we współczesnym świecie staje się ważne, by nie powiedzieć najważniejsze dla współczesnego człowieka. Poezja w jego Zalustrzu, to jakby lustrzane odbicie samego siebie, ale i też nas samych, bo poeta doskonale wie, że tylko taki sposób oddziaływania na czytelnika jest w stanie jeszcze coś zmienić – szczególnie w czasach ponowoczesnych, kiedy rozwój cywilizacyjny zabija w nas najważniejsze odruchy. Ale Fryckowski idzie dalej, on nie chce widzieć tego, co w samym zwierciadle, on chce zobaczyć, co jest po drugiej stornie, co jest w zalustrzu...
Ta poezja posiada jeszcze jedną ważną moc. Jest ona wielopłaszczyznowa i pełni rolę swoistej odtrutki od rzeczywistości – czasem pięknej, nadprzyrodzonej, ale czasem trudnej i nieprzyjemnej, kiedy poeta notuje różne wydarzenia społeczne:
(Z wiersza Międzylądowanie)
Córeczko
znam na pamięć rozkład lotów między Londynem a Gdańskiem
kiedy przylecisz wyjdę spomiędzy kontenerów
umyję się pierwszy raz od tygodnia i pójdziemy do kościoła świętego Jacka
w którym obdarzyłem cię imieniem
tu gdzie uczyłaś się pisać i czytać jest teraz posterunek policji
ale przesłuchujący nadal stukają w klawiaturę jednym palcem
chociaż maszynę do pisania zamienili na komputer (...)
Zapisane przez poetę pod kolejnymi datami wiersze, nagle uzmysławiają nam, że przecież to nasze życie nie musi wyglądać tak, jak obrazy prezentowane codziennie w dziennikach telewizyjnych. Że przemoc, kłamstwo, nieuczciwość są tylko elementami naszego życia i wcale nie muszą one wyznaczać jego drogi głównej.
Jerzy Fryckowski ma ten dar, że potrafi doskonale wyczuć, co jest ważne do pozostawienia z czasów nam obecnych. Ma świadomość, że tak naprawdę liczy się głębia duszy, metafizyka z całym tym swoim dociekaniem do prawdy zasadniczej. Notowanie informacji, że ktoś z kimś się spotkał jest tak naprawdę nieistotne. Pewnie, że musi to być bazą do dalszych rozważań – ale najważniejszy jest kontekst tego spotkania. Dlatego poeta dokumentuje swoje życie głównie z perspektywy jego oczekiwań odnoście ludzi, z którymi się spotyka. Mówi, że samo spotkanie jest tylko pretekstem... najważniejsze jest to, co z niego wynika, najlepiej dla obydwu stron:
(Z wiersza Ulica zjednoczenia)
Chłopcy o pięknie wygolonych głowach
miażdżą moje palce
wyzywają od pedałów
i nakazują kochać kobietę
bo tak chce ich bóg
stary kawaler zresztą
A ja lubię wychodzić na spacer z psem
widzieć w jego oczach jak bardzo jestem ważny
pan suchej karmy i kakaowych wafelków
(...)
Kiedy czytamy te wiersze, to nagle okazuje się, że już gdzieś widzieliśmy te obrazy, że właśnie jesteśmy w trakcie lektury jakiejś powieści, która pochłania nas bez reszty, bo poezja Fryckowskiego jest szczera do bólu. Powiedzieć, że wstrząsa nami, to za mało. Ona wywraca nasze wnętrza, uruchamia w naszych sercach niepokój, niepokój, który przeraża. Wtedy zastanawiamy się – czy to naprawdę tak się dzieje?
(Z wiersza Kirkut)
Nie strzelajcie do kamiennych tablic
i tak upadną do ziemi hebrajskim profilem
wydmy spijają ostatnie krople potu
jakie zakwitły na zgiętych strachem plecach
nie dając nadziei przyszłym archeologom nowej historii
z tego skrawka ziemi nieobiecanej
bliżej do Płaszowa niż do bram Jerozolimy.
(...)
Tak, to naprawdę się dzieje, a Fyckowski mówi jeszcze mocniej i nie boi się sięgać do historii, nawet tej najbardziej trudnej i bolesnej:
(Wiersz Pruchnik, Krucjata dziecięca)
Mamusiu a ja biłem żyda
tatuś wystrugał mi kij
dorośli dawali cukierki
by o wesoło jak w hallowen
Jutro pójdziemy do głupiej Celinki od kotów
jej mama miała na imię Rachela
i była długo gwałcona przez rosyjskich wyzwolicieli
z karabinami na sznurkach
Mamusiu
czy to prawda że z krwi Małgosi
która w Kielcach wpadła pod samochód
zrobili macę?
Jak podrosnę i przestanę bać się duchów
zostanę płuczkę jak tatuś
nie wymknie mi się żaden kirkut
żadna osobna głowa z rąbanki czy ze żwiru
uzbieram zębów
na medaliki z Matką Boską
i przystąpię do pierwszej komunii
Jaka jest to poezja? Jak zwykle u Fryckowskiego – bardzo osobista, patriotyczna, obywatelska, ale i trudna dla wielu do przyjęcia, a przez to bardzo polska. Dla dębnickiego poety ważne jest to wszystko, co jest mu bliskie. I dlatego ta książka jest o bardzo różnych nastrojach. Jest cisza, zaduma nad światem rzeczywistym, który bardzo często boleśnie doświadcza ego poety, dlatego lęk przed doświadczeniem jest silniejszy, niż fantazje schowane w milczenie.
Wiersze poety z Zalustrza – pomimo mówienia o rzeczach niezwykle ważnych, nie tylko dla samego autora – skierowane są w stronę komentowania aktualnych wydarzeń społecznych i politycznych. Autor posługuje się przy tym językiem bardzo nowym i atrakcyjnym, toteż wiele jego wierszy zdobyło uznanie, zarówno wśród krytyków, jak i czytelników.
(Z wiersza List do księcia Jerzego)
Zanim zostaniesz Jerzym VII zsikasz sterty pieluch
pojawisz się na milionach fotografii
i nie pomoże walka twoich rodziców o prywatność
przed objęciem tronu uratujesz miliony zwierząt
nie dasz polec w ostatnim biegu gepardom i syberyjskim tygrysom
przytulisz misie koala tak by ocalały na zawsze
Nie będziesz karał śmiercią za kość słoniową
i wytłumaczysz mężczyznom że liczy się zręczność kobiet
a nie sproszkowane rogi nosorożców
na kolejne urodziny
dostaniesz od kanclerza Niemiec długowłosego owczarka
byś zapomniał z lekcji historii o nalotach na Londyn i Coventry
na dorocznych wyścigach psów dasz sobie oblizać nos
zawstydzisz w ten sposób Azjatów
i już nigdy nie podadzą z frytkami
biszkoptowego labradora który przybiegnie do ciebie
z gumową piszczącą świnką w zębach
Jerzy Fryckowski opisuje rozmaite stany świadomości ludzi XX wieku, ale nie zapomina, że bez znajomości tego, co minione, nie da się budować społecznego consensusu. Z powodzeniem rekonstruuje ludzkie zachowania, tak, jakby interpretował zebrane przez stulecia utwory. Jednak najbardziej zależy mu na tym, by – z małymi wyjątkami – traktować tę jego „literacką antologię” na kształt „wypisów z ksiąg użytecznych”. Poeta w niezwykły sposób traktuje swojego czytelnika. Wiersze skompletowane przez Fryckowskiego w książce Zalustrze przekonują, że świat naprawdę istnieje, że jego różne odcienie pozwalają nam odczuć transcendentny wymiar rzeczywistości, że w tym – co na ziemi bolesne i śmiertelne – ma głęboki sens, że człowiek zdolny jest odróżnić dobro od zła i ustanawiać w języku pojęcia, które porządkują świat. Dlatego dla Fryckowskiego najważniejsza jest świadomość literatury jaką tworzy, ponieważ on zdaje sobie sprawę z tego, że to ona krystalizuje nasz język, nadaje kształt naszej zbiorowej wyobraźni, interpretuje nasze historyczne doświadczenia...
Poeta zdaje sobie sprawę z tego, że największym problemem współczesnego poety jest chyba to, że kiedy tworzy nowy utwór literacki, musi pamiętać o tym, że podmiot w każdym współczesnym dziele powinien być zazwyczaj bardzo wyrafinowaną konstrukcją literacką i jego przekazu nie wolno czytać w sposób naiwny. Kiedy poeta dotyka największych ludzkich dramatów, musi pamiętać o empatii – a więc o zdolności odczuwania stanów psychicznych innych ludzi, o umiejętności przyjęcia ich sposobu myślenia, o spojrzeniu z ich perspektywy na rzeczywistość. Autor książki pt. Dokonało się wstrząsających wierszy drogi krzyżowej wie, że tylko dzięki prawdziwemu współczuciu – rozumianemu jako współodczuwanie – możemy zbliżyć się do cierpienia ofiar:
(Z wiersza Matka pisze list do syna, który zabił Pawła Adamowicza)
Dziecko syneczku gdzie biegniesz na jakich kamieniach gubisz rytm
gdzie potykasz się o szaleństwo jakie światełka do nieba
oświetlają ci drogę czyje głosy słyszysz w biegu po schodach
To już tyle lat gdy odcięta pępowina pozwoliła nadać ci imię
którym onanizują się wszystkie telewizje w tym kraju
teraz nie zasługujesz na pełne nazwisko
które ojciec dumnie nosił w pierwszym szeregu demonstracji
i wypalał je na styropianie niedopałkami reglamentowanych papierosów
(...)
i wiersz kończy taką oto frazą:
Gdybym wiedziała...
Boże...
Wybacz
Czy można polemizować z taką poezją? Dla ludzi młodych, pozbawionych emanacji własnej przeszłości, jest to poezja, która nie wzbudzi oczywistości istnienia. Dla nich istnienie to ciąg deprawacji, nałogów, rozwiązłości, buty, arogancji, nieuctwa i przyjemności. Historia – to dla nich zapiski na pożółkłych kartkach.
Jerzy Fryckowski napisał piękną, ale i trudną książkę, w której zawarł całą mądrość o życiu, śmierci, przemijaniu, miłości, ale także i o tym, że żyć trzeba dalej. Jest ta książka miejscami piekielnie zabawna, ale jednocześnie nosi ona piętno obsesji bezpowrotnego przemijania. Tego czasu i tych miejsc, które minęły już bezpowrotnie, ale które pisarz z taką pieczołowitością próbuje ocalić od zapomnienia. Jej apogeum stanowi dla autora silna tęsknota. Za czym? Nie wiem i trudno się autorowi dziwić. Jest to poezja autentyczna, jak wycinek tkanki ze skóry któregoś z nas.
Książka to szczególna i wyjątkowa – wzrusza, przeraża, poucza, każe się zastanowić nad tym, co zrobiliśmy i co robimy naszym dzieciom, także tym, których jeszcze nie ma. Bo większość wierszy w tym tomie, to swoiste rachunki sumienia, wystawione przez poetę ludziom, obojętnym na los i tragedię ludzi nie tylko szczęśliwych, ale i porzuconych, zapomnianych, wyalienowanych.
Niektórzy mówią, że w czasach, kiedy zaczynają nami rządzić elektroniczne środki masowego przekazu poezja staje się powoli reliktem przeszłości. Bo kto dziś czyta poezję – pytają poeci marzący o sławie Miłosza, Różewicza, Zagajewskiego, Herberta, czy Szymborskiej? Młodzi autorzy często deklarują, że najważniejsze dla nich jest robić dobrą poezję. Wypowiadają się bez cienia niepokoju i braku pokory, są raczej pewni tego co piszą. Natomiast dalej nic nie wiemy o ich poglądach estetycznych, szkle poetyckiej wrażliwości czy chociażby podstawowej wiedzy. Uważają jedynie swoją prawdę za źródło wszelkiej prawdy. To nie jest dobra droga do literackiego parnasu – nie każdy poeta dostąpi tego zaszczytu. Zresztą chyba nie byłoby to dobrze, aby wszyscy się tam znaleźli. Ale jak już ktoś pisze, to niech robi to tak, jak Jerzy Fryckowski – który przez cały czas pamięta, że jest przypisany ziemi, na której przyszło mu żyć, i że kiedyś z niej odejdzie, bo jest przypisany niebu, tak jak każdy z nas... I bez względu na to, czy jesteśmy obojętni na to, co jest wokół nas, niech kończący ten tom wiersz – który cytuję w całości – będzie dla nas wszystkich przestrogą:
(Wiersz Rosjanie w bram ZOO)
Odważni chłopcy wbiegli do zoo
wyposażeni w kałasznikowy nie bali się lwów ani tygrysów
otwierali klatki i strzelali prosto między ślepia
zebrali resztki wołowiny
i zorganizowali uroczystego grilla
nie jedli od tygodnia
od dwóch dni nie gwałcili
Natomiast skośnoocy zwolennicy białego mięsa
strzelali do niedźwiedzi polarnych
i odbierali im rybę chociaż do wigilii było daleko
podrzynając gardła pelikanom lecącym do piskląt
próbowali leczyć ich krwią rannych kolegów
którzy od tygodnia nie jedli
od dwóch dni nie gwałcili
Surykatka będąca akurat na warcie
otrzymała klasyczny katyński strzał w potylicę
i nie ostrzegła reszty plemienia które skończyło nabite na ruszt
bo nie jedli od tygodnia
od dwóch dni nie gwałcili
Ostatnia scena z okolic budynku dyrekcji
zostaje tylko dwóch bohaterów
rosyjski żołnierz i wycofujący się pawian
z dupą czerwoną jak rewolucja
Rosjanin strzela
pawian pada martwy
Czy znów zwyciężyli piśmienni?
Andrzej Dębkowski