Nowości książkowe

 

 

Plakat

Andrzej Walter

 

Poezja w wymiarze kojącym

 

Żyjemy w martwym świecie marionetek i pajaców. Na wskroś samotni, wokół nas coraz ciszej i ciszej. Ci, którzy znali i rozumieli nasz wymierający świat też powoli umierają i odchodząc opuszczają nas dojmująco. Tom Tomasza Jastruna zatytułowany jest tak właśnie – to „Epoka wymierania”. Czyż nie w takiej epoce przyszło nam żyć? Rzecz jasna nie w sensie dosłownym. Przecież jest jak najbardziej cool (...)

Tom Tomasza Jastruna nie jest cool, jest niemal doskonały, oryginalnie wyrzeźbiony do lektury, w najprostszy, a zarazem najbardziej wyrafinowany poetycznie sposób, bez zbędnego nadęcia, patosu i drgawek plemiennych opowiada nam o nas samych i naszym gasnącym świecie. Jak w otwierającym tom wierszu „Pająk”:

 

Szedłem beztrosko spać

Gdy na prześcieradle

Zobaczyłem pająka olbrzyma

Stał nieruchomo

Na swoich cienkich i długich nogach

Patrzyliśmy na siebie w milczeniu

Nie wierząc własnym oczom

Dwie niepojęte istoty

Na trzeciej planecie od słońca

Samotne i nagie

W swoim istnieniu

 

Tom Tomasza Jastruna na przekór współcześnie nagradzanej poezji bełkotu jest tomem czytelnym, tak samo czytelnym jak czytelnymi były refleksje: Szymborskiej, Miłosza, Herberta czy Różewicza, tak samo czytelnym jak czytelnymi są tomy wielu pomijanych wszędzie współczesnych polskich poetów, ale rzecz jasna wybija się na tym tle swoją unikalnością i jakby idealnością przekazu. Metafory trafiają w punkt. Inspirując do myślenia. Więcej od poezji nie wymagam. Ma być moja, intymna, mądra, ba, po prostu zamyślająca – pięknie zamyślająca...

Przeczytajmy dwa wiersze zamykające tom. Dwa piękne wiersze. Jakże znakomite, olśniewające, no i finalnie kojące nasze zmysły i postrzeganie tego świata:

 

„Pocałunki”

 

Nasze usta

Rozcięte na pół

Jak owoce

 

Zjadamy słodki miąższ

Pocałunków

 

Za oknem czarny kot

Ciągnie za sobą drogę

I świeci latarniami oczu

 

 

„Pies”

 

Na starych filmach

Wszyscy bardzo się śpieszą

Jakby zapomnieli

Że od dawna są martwi

 

Tylko jakiś pies

Zabłąkany w oku kamery

Merda ogonem

Jakby był wieczny

 

Niestety odnoszę wrażenie, że i my już jesteśmy jakby martwi. Jeszcze machamy ogonami, śpieszymy się, wydaje nam się, że jesteśmy wieczni, dopóki nas nic nie boli...

Nasze koty ciągną za sobą drogę, świecą latarniami oczu, a my komplikujemy ten świat w konkurencji jeszcze nieznanej, nowatorskiej, cyfrowej i informacyjnej szumem zabijając sens.

Tom Tomasza Jastruna ma nas ukoić, uspokoić, zamyślić i pulsować w naszych zmęczonych myślach, abyśmy wiedzieli co ważne, co istotne, za co warto … poświęcić wszystko.

Czuję się coraz straszy. Wiem, że to dziwnie brzmi u pięćdziesięciolatka z kawałkiem, w dobie medycyny mumifikującej ludzi na żywca ponad kres życia… czuję się staro, żyję w starym świecie, staram się to wszystko ogarnąć, ale organy wysiadają, psują się, coraz więcej zniechęcenia coraz ciszej, coraz puściej. Może dlatego wstrząsnął mną wiersz „Stare małżeństwo”, ale tak się dziś mniej więcej z Żoną czujemy:

 

Spotkały się dwie dłonie

Spotkały się cztery nogi

Los związał im ręce

Los związał im stopy

 

Wodzeni byli na pokuszenie

Przenosili góry i rzeki

 

A teraz do jednej małej walizki

Pakują swoje podwójne życie

I szykują się na nieistnienie

 

Taaak. Taki zapewne tytuł powinien nosić ten felieton. Szykując się do nieistnienia. Tak się dziś czuję. I rozumiem, że tak się czują i inni moi przyjaciele, starsi ode mnie i zacniejsi, lepsi poetycko i myślowo, z dorobkiem, wierszami ważnymi i doniosłymi, jedni jeszcze istnieją, inni już nie, ale tak naprawdę wszyscy razem … szykujemy się na nieistnienie.

Do tego nieistnienia szykują się kościoły i cmentarze, cnoty i wartości, a nawet dobro i zło. Szatan już od dawna nie istnieje. Nieprawdaż?

Mnie jednak ta poezja koi. Uspokaja, że mogę jeszcze ją gdzieś kupić, poczytać, przeżyć... że mogę ją ze sobą zabrać do poduszki, do podróży, do nieba, że mogę się nią okryć jak warstwą ochronną, że jeszcze jestem normalny i nadal żyję szykując się na to... nieistnienie.

Dziękuję Panu, Panie Jastrun

 

„Na moich półkach”

 

Sędziwe tomiki wierszy

Dawno zmarłych poetów

Ich pochylone grzbiety

I pożółkłe dłonie

Dedykacje

To napisy nagrobne

Pod krzyżami tytułów

I szept wierszy

Jak szmer modlitwy

 

 

„Za szybą”

 

Bliscy znajomi

I nieznajomi

Mrą jak muchy

Na szybie

 

A za szybą

Jesień się mieni

Przeleci ptak

Powie coś ktoś

 

Bąk w grubym futrze

Zapyla kwiaty

Chłopak się kocha

Z wiotką dziewczyną

 

Życie się toczy

Na swoich kołach

Nie wiadomo

Po co i gdzie

 

Chciałoby się czytać i czytać. Wszystko jest tu jasne i jak nigdy smakuje poezją. Nie wiadomo po co i gdzie (...). Ot taka tam epoka wymierania w gotowości na nieistnienie, które już się wydarza (dla artystów i poetów).

Andrzej Walter

 

_____________

Tomasz Jastrun, „Epoka wymierania”. Wydawnictwo Austeria, Kraków, Budapeszt, Syrakuzy 2024, s. 146.