Nowości książkowe

 

  

Plakat

Wywiad Anny Jakubczak

dalEKOwzroczność z Małgorzatą Kulisiewicz 

 

 

W literackim świecie znana przede wszystkim z utworów poetyckich, odsłania przed czytelnikami bardziej prozatorskie, wręcz oniryczne oblicze w swojej najnowszej książce DalEkowzroczność. W rozmowie Anny Jakubczak (poetki) i prozatorki Małgorzaty Kulisiewicz.

 

Anna Jakubczak – Dalekowzroczność to Twój najnowszy zbiór, tym razem opowiadań, co niosą ze sobą historie zebrane w książce?

Małgorzata Kulisiewicz – Co trzeba na wstępie dodać, że opublikowany jest i dostępny razem z kwartalnikiem Poezja Dzisiaj jako 24. tom Biblioteki Poezji Dzisiaj. Jest tam jeszcze załączony tomik poezji Jacka Jaszczyka pomiędzy/between (w języku angielskim i polskim). Dostępne jest to wszystko jeszcze przez trzy miesiące w Empikach, salonach prasowych, m.in. Ruch S.A. I wybranych księgarniach. A potem w bibliotekach, szczególnie krakowskich i warszawskich.

Zdarza się, że twórcy, tak jak Iwaszkiewicz, dobrze czują się w formach prozatorskich i poetyckich. Mam opublikowane trzy książki poetyckie: Inni BogowieKot Wittgensteina i Ciasteczka z ironią. Teraz pracuję nad czwartym pt. Sprzedawcy jaśminu. Zbiór opowiadań DalEKOwzroczność jest pierwszą moją formą prozatorską. Niektóre teksty powstały bardzo dawno, ale nie zestarzały się. Czekały na książkę. Inne są nowe, ale spaja je podobny styl. Z wierszami mają wspólny system wartości, choć są od nich weselsze, pojawia się w nich dużo humoru. Dwa opowiadania zostały docenione i wyróżnione w konkursie prozatorskim Instytutu Literatury.

A.J. – Nie sposób nie zapytać o inspiracje, którymi kierowałaś się podczas ich pisania?

M.K. – Rzeczywiście, literatura zawsze czerpie z otaczającego życia, jakkolwiek byśmy się od tego odżegnywali. Nawet literatura awangardowa, która rzeczywistość szatkuje, miksuje i przetwarza. Zawsze też teksty czerpią z umysłu autora, a autor, tak czy inaczej, jest zanurzony w rzeczywistości. I zawsze jest też subiektywna, bo każdy inaczej tę rzeczywistość widzi i odbiera. Mało tego, to jest właśnie dobre w literaturze, bo nawet gdy jest oplecione literackimi grami z konwencją, z gatunkami, to zachowuje przejmującą niekiedy do głębi prawdziwość.

A.J. – Skupię się jeszcze na tytule. Można interpretować go na wiele sposobów. Skąd pomysł na tytuł i jaki jest jego głównym przekaz? Szczególnie uwagę zwraca wyróżnienie słowa „Eko”.

M.K. – Właśnie, czas przejść do meritum. DalEKOwzroczność to tytuł opowiadania zamykającego tę książkę, jakby puenta zbioru. Optymistyczna. Choć niektóre teksty zawierały sporo mocnych fragmentów: motywów choroby, śmierci, niewyjaśnionej tajemnicy. DalEKOwzroczność jest tekstem o ratowaniu naszej planety, „staruszki Ziemi”. EKO to oczywiście ekologia, jakże teraz modna, ale nie dla mody ten tekst napisałam. Niektóre zjawiska są rzeczywiście przerażające, a to dopiero początek niektórych dewastacji naszego globu. Bardzo mnie to przejmuje i nie powinniśmy się tu kierować pobudkami, czy to polityczna prawa strona, czy lewa. Wszyscy powinni dbać o naszą planetę, tak jak będzie dbał bohater tego opowiadania. Dużo zagrożeń jest tu opisanych. DalEKOwzroczność – bo on i jego przyjaciółka myślą dalekowzrocznie: jak to będzie u przyszłych pokoleń, które będą znosić skutki naszej lekkomyślności. Jak może się zakończyć nasza cywilizacja, nawet bez wojen.

A.J. – Same historie i bohaterowie Twoich opowiadań są dość nietuzinkowi,  skąd zwrot w tym kierunku humoru, ironii i nawet pogranicza snu i jawy?

M.K. – Styl wielu z tych opowiadań można określić nawet jako groteskę. Wychowałam się na Mrożku i Gombrowiczu, jak z resztą chyba całe moje pokolenie (urodzeni w latach 60-tych). Uwielbiałam ten typ humoru, gdy pisałam te opowiadania. Oniryczność może też pochodzić nie tylko z rodzaju percepcji i mojej osobowości, ale i z tysięcy obejrzanych filmów. Uwielbiam Saurę, Weira, twórców kina onirycznego. Jestem z wykształcenia filmoznawczynią i polonistką. Myślę, że to też miało wpływ. A bohaterowie? Tu jest ten wpływ tzw. „życia”, o którym mówiłyśmy. Mój bohater to typowy inteligent, bo takich ludzi spotykałam, wśród takich się wychowałam. Bohater opowiadań to często współczesny everyman – pracownik korporacji, dziennikarz, detektyw, redaktor, scenarzysta, informatyk, aktor, teatralny kostiumolog, jednym słowem nieco zagubiony inteligent. Myślę, że najlepsze rzeczy, to te z obserwacji, inaczej musimy robić długi i wnikliwy research.

A.J. – Twoi bohaterowie niejednokrotnie toczą wewnętrzną walkę, czy nie jest też tak, że w realnym świecie nie omija nas ta sama walka? Dokonania wyborów między tym co dobre, a co złe?

M.K. – Oczywiście, że tak jest. Pomaga to też strukturze opowiadań, gdzie musi być dużo tzw. „przewrotek”, konfliktów, punktów kulminacyjnych. W normalnym życiu nie jest to takie fajne, jak dotyka nas coś złego. Ważne, żeby wyciągnąć z tego jakąś naukę, rozwinąć się (paradoksalnie) dzięki naszej reakcji na zło. Przeciwstawić się jakoś, pomagać ludziom, dochodzić do prawdy w jakichś nieporozumieniach, które są często źródłem zła. No i rozwijać się, nigdy nie być sobą zachwyconym, tylko ciągle zdobywać wiedzę i umiejętności, doskonalić się. W literaturze również.

A.J. – Czy te wybory zawsze są oczywiste? Jak według Ciebie dojść do tego spokoju duszy?

M.K. – Nie są oczywiste. Zależą od systemu wartości i nie są też proste. Ważne, żeby dążyć do czegoś, co jest ważniejsze i większe od nas. Boga, absolutu, wewnętrznej duszy wszechświata, zależy w co kto wierzy. Ważne, żeby kochać ludzi, wszystkich. Nie zabijać oczywiście, po to jesteśmy ludźmi, a nie drapieżnymi zwierzętami. Ważne, żeby być wiernym sobie i własnym wyborom raz mądrze dokonanym. I być przejrzystym, bez kłamstwa i niepotrzebnych kombinacji. Wtedy spokój duszy sam przychodzi i człowiek jest też wewnętrznie spójny i silny. Co oczywiście nie może być utożsamiane z siłą fizyczną. Jest to siła ducha.

A.J. – Czy w Dalekowzroczności czytelnicy mogą spodziewać się odniesień autobiograficznych?

M.K. – Już trochę o tym mówiłyśmy, przy okazji inspiracji podczas pisania. Ja sama rzeczywiście byłam na rejsie czarnomorskim w końcówce istnienia Sowieckiego Sojuza, byłam w Londynie, gdzie wiele sytuacji jest zaobserwowane w życiu. Jednak mam pewną zasadę. Ponieważ nie jest to reportaż prasowy, fantazjuję, zmieniam szczegóły, postacie, nigdy nie jest to rzeczywistość jeden na jeden. Można to określić raczej jako kolorowe szkiełka, które zbieram, by stworzyć swój własny witraż. Czasami te zmiany są diametralne i już nie można niczego rozpoznać. Ale jakaś inspiracja zawsze była. Ważne też, żeby postacie bohaterów „żyły” w literaturze, nie były papierowe, żeby ludzie się mogli z nimi utożsamiać. Czasami one same prowadzą pisarza w nieoczekiwaną stronę.

A.J. – Czym kierujesz się w swoim pisaniu, czego poszukujesz?

M.K. – Już mówiłyśmy, pewnej wewnętrznej prawdy postaci, stworzenia czytelnikowi możliwości identyfikacji. I pewnej głębi literackiej. Nie jest to literatura gatunkowa, chociaż takie tropy się pojawiają. Myślę, że nie trudno się ją czyta. Ale zawsze jest jakieś zaskoczenie, jakaś refleksja po puencie. Jakieś poruszenie czytelnicze. Jakieś oderwanie od realizmu i zagłębienie w oniryczność, sen, inny wymiar. A podstawą do tego musi być jakaś dobra opowieść, historia z życia, inspiracja, która zaciekawiła. Pewien paradoks życia, który można przekazać.

A.J. – Publikowałaś w wielu antologiach i almanachach,  czy któreś z nich były dla Ciebie szczególne?

M.K. – Najciekawsze moim zdaniem są antologie stworzone przez ludzi, którzy sami dobrze piszą. Coroczna Antologia poetów polskich poety Bohdana Wrocławskiego (w kilku już wzięłam udział), Antologie Konfraterni Poetów Jacka Lubarta-Krzysicy, który sam jest świetnym twórcą (też uczestniczyłam w wielu), Antologia Anny Ziemby-Lonc i Małgorzaty Michalskiej na 10-lecie Szuflandii, Poetyckie światy: między Parnasem a Giewontem Magdaleny Węgrzynowicz-Plichty, Antologia satyry Mariusza Parlickiego. Pokonkursowe antologie np. z Konkursu Poezji Religijnej. I almanachy, na przykład ze Zlotu Poetów w Łodzi, opracowywane i wydawane przez Małgorzatę Skwarek-Gałęską. I wiele, wiele innych. Trochę się tego nazbierało przez te lata.

A.J. – Udało Ci się również zaistnieć zagranicą,  zdradzisz o tym nieco więcej?

M.K. – Szukam nie tylko ciekawych kontaktów, ale i różnorodnych konkursów. Moje opowiadanie o mało znanym epizodzie z końca życia Kościuszki w Szwajcarii ukazało się w Antologii Pokonkursowej (język angielskim i polski) Międzynarodowego Konkursu The International Kosciuszko Bicentenary Competition organizowanego przez dr Ernestynę Skurjat-Kozek i prof. Alexa Storozynskiego. Inne moje opowiadanie w języku angielskim Dama z jamniczką (jest też w zbiorze DalEKOwzroczność) wyszło drukiem w dziele Danuty Blaszak i Anny Marii Mickiewicz One Life’s Path Contemporary Writers of Poland. Wzięłam udział ze swoją poezją również w corocznej antologii Whisper of Soflay. Yearly Anthology of Poetry (Vol.2) w języku angielskim. Stale publikuję również swoje wiersze na portalu Spillwords.com. Jest tam również wywiad ze mną na temat mojej poezji w języku angielskim. Uczestniczyłam w corocznym Festiwalu Poezji Słowiańskiej i Festiwalu Poezji UNESCO organizowanym przez Aleksandra Nawrockiego w Warszawie. Zostałam też wyróżniona w konkursie Miłość jest sekretem wszech czasów Polska-Belgia, organizowanym przez Yvette Popławską. Jeden z moich wierszy był drukowany w piśmie Puls Polonii w Australii. I jeszcze trzy antologie opublikowane przez Polkę z Wielkiej Brytanii – Irenę Ewę Idzikowską (Renę Starską) – znakomitą poetkę. Tam była moja poezja.

Ale teraz ważna jest książka prozatorska, zbiór opowiadań DalEKOwzroczność, do którego przeczytania zachęcam Państwa serdecznie.

___________________

Małgorzata Kulisiewicz, dalEKOwzroczność, Biblioteka Poezji Dzisiaj, t. 24, Wydawnictwo Książkowe IBiS, Warszawa 2020, s. 79.