Jerzy Stasiewicz
Słowo o prozie Zbigniewa Niedźwieckiego Ravicza w kontekście relacji damsko-męskich
Aby zrozumieć fenomen prozatorski (powieści, opowiadania) Zbigniewa Niedźwieckiego Ravicza, sięgnąć trzeba do lektur i pisarzy, którzy go ukształtowali. Tu bez wątpienia ogromny wpływ mieli przedstawiciele „złotych żniw” – przełom XIX i XX wieku – polskiej beletrystyki: Sienkiewicz – powieść historyczna, Reymont – realizm, ale przede wszystkim Bolesław Prus z jego literaturą współczesną (Lalka) i nowelistyką pełną psychologii, szczegółów i humoru codzienności... dla nas już tamtych czasów. Ale Raviczowi doskonale znana jest literatura zachodu, jak i klasycy rosyjscy. Na półkach jego biblioteki znajdują się filozofowie, przecież nie po to, by zbierać kurz.
Debiutował (2004) powieścią społeczno-obyczajową Grzech przemilczenia. Następnie spod jego pióra wyszedł zbiór satyrycznych opowiadań pt. Przypadki małżeńskie. Na kanwie własnej sztuki teatralnej o Daisy von Pless napisał w przeciągu kilku lat trzytomową powieść biograficzną Daisy. Błękitna tożsamość. W międzyczasie stworzył wiele przedstawień dla dzieci i młodzieży. Ja studiuję po raz kolejny Scenki z życia we dwoje, z dedykacją: „Violi i Jurkowi! Zbyszek N. Ravicz, Łosiów 7.05.22”, o której dr Alina Bernadetta Jagiełłowicz w posłowiu napisała „(...) drobiazgowo, wręcz z anatomiczną precyzją, pedantycznie, Zbigniew Niedźwiecki Ravicz bada psychikę w różnych stanach rozchybotania, rozhuśtania emocji, balansu uczuć. Rozbiera, niczym cebulkę z kolejnych warstw, dochodząc do samego jądra sprawy. I raczej pozostawia z tą wiedzą Czytelnika – nie potępia, ani też nie usprawiedliwia, nie zajmuje stanowiska w kwestiach spornych etycznie, nie opowiada się po stronie męskiej solidarności i szowinizmu, ani też nie jest przeciw niej. A do feministycznych ideałów odnosi się z równie podziwu godną neutralnością. Innymi słowy mówiąc, nie wdając się w moralne sądy i oceny, i dystansując się „do” i „od”, pozostawia Czytelnikowi białe pola do wypełnienia kolorami uczuć – to on winien być tutaj współkreatorem: dopowiedzieć to, co naprawdę piszczy w zakamarkach jego duszy, rozpoznać w scenkach własne emocje i dokonać wiwisekcji umysłu, by następnie móc przejść do następnego etapu w życiu, do transformacji na wyższym poziomie osobistego rozwoju. (...) bowiem chcemy zgłębić, jak faktycznie rzeczy się mają z człowiekiem, jaka jest jego natura w kwestiach damsko-męskich i nie tylko! W moim przekonaniu, nic bardziej nie przybliży nam problemu istoty tego, kim sami jesteśmy – czym powinniśmy być zainteresowani najbardziej – jak obraz ludzkiej psychiki uczciwie, z wielką wyrazistością i starannością namalowany. A właśnie taki jest ten niezwykły zbiór opowiadań.
Groteska, ironia, humor, karykatura, przerysowanie, parodia, pastisz, satyra, pamflet... i: unosząca się ponad nimi chmurka refleksji – tym wszystkim są Scenki z życia we dwoje. Autor w sobie właściwy sposób, posługując się często ostrym jak brzytwa, sięgającym głęboko, przenikliwym językiem (a nierzadko i neologizmami powołanymi przez Niego na użytek tego zbioru), zrywa wszelkie maski, kostiumy, przebrania. Pisze o pruderii, rozpuście, niepowściągliwości, nieumiarkowaniu, niepohamowaniu, zakłamaniu, obłudzie, załganiu, hipokryzji, dwulicowości, nieszczerości, zawiści etc. Obnaża nagą prawdę o człowieczym życiu, z jakim się stykamy i jakie często jest również naszym udziałem, choć nie lubimy się do tego przyznawać ani przed sobą, ani – tym bardziej – przed innymi”. Stąd to wielkie zainteresowanie „poławiaczy twórczości” opowiadaniami Niedźwieckiego. Czytają w nich i rozważają nie tylko to, co Ravicz napisał, ale dlatego, że Ravicz to napisał!
Przy pracy – „Historia tego zbioru jest zawiła, wydaje mi się nawet, że bardziej, niż którejkolwiek z wcześniejszych moich książek” [od autora] – Ravicz miał: wielkomiejskie, małomiasteczkowe, sanatoryjno-kudowsko-polanickie realia pod ręką. Studiował je żyjąc tu i ówdzie. Objazdowe stoisko z książkami, wielokrotnie spotykałem pisarza – w czas własnych wojaży – sprzedającego swe książki, schodzące jak świeże bułeczki. Płeć piękna po dedykację parła na autora, twardą, dużą piersią... aż się bałem, że go zadepcze. A to przecież nie ułomek. Nierzadkie spotkania autorskie w pijalniach wód leczniczych, domach kultury, saloniku literackim „Różanego dworu” pełnego oryginałów i niekończącego się monologu właścicielki. – To dopiero materiał na powieść rzekę... z wodospadem... i częste wylewy. Jak już wielokrotnie pisałem – dla wtajemniczonych – od pół wieku... osiemnastolatka! Nocując w drogich pensjonatach, przygodnych hotelach, bursach, izbach „cichego” snu. Gdzie jego oczy widziały niejedno, słyszał opowieści zapierające dech w piersiach, wręcz nieprawdopodobne, a prawdziwe. Sam wiele przeżył, lecz Afrodyta jest dyskretna. Uczestniczył kiedyś w mojej „Bitwie w tle”, ma się rozumieć jako gość honorowy. Obserwując zmagania wrogich stron rzekł: – Markietanki muszą mieć ogień w sobie, inaczej wiarusowi muszkiet by nie wypalił.
Zbigniew Niedźwiecki Ravicz w powieściach, opowiadaniach, dramatach daje rozległe malowidła, portrety, szkice albo humorystyczne trawesty większości środowisk ludzkich. Od wiktoriańskiego dworu pełnego arystokratów, mężów stanu, władców po hinduskich niewolników i współczesnych nędzarzy intelektualnych z dużym kontem bankowym, chciwością na życie. Na kartach książek przewijają się ludzie „wolni” mieszkańcy piwnic, studzienek ciepłowniczych, zaczytani – dziesiątki tomów – w literaturze pozostawionej przy zsypach. Konsumujący wiktuały z kubłów na odpadki. Patrzący w niebo – o dziwo – radośnie.
Niedźwiecki stworzył imponującą galerię typów o najrozmaitszych losach i charakterach. Typów pełnych zawsze tej przekonywującej prawdy, która budzi zazdrość piszących i podziw czytelnika: „jak ten Ravicz zna życie i ludzi”. Rozmawiając z nim wielokrotnie – przy szklaneczce dobrego trunku – czułem w tych snutych przez niego opowieściach, że nie jest on biernym –oddalonym narratorem. On znajduje się „we mgle” centrum wydarzeń. Dba, aby linia jego opisu wiodła dokładnie poprzez „fakty” dobrze mu znane – powiedzmy punkty trasy. A krzywa prawdopodobieństwa – kreślona przez pisarza – przecinała wszystkie okoliczności i zdarzenia. Podkreślał, miejscem, wokół którego zaczyna się krystalizować i rozwijać kompozycja utworu jest własne przeżycie, zasłyszana opowieść, niecodzienne publiczne wydarzenie, przypadkowy drobiazg. Albo jak u Prusa opis procesu o lalkę w Brnie Morawskim na łamach „Gazety Polskiej” w 1887 roku. Dodam z własnego, bibliofilskiego doświadczenia, że tym, co zdobywa czytelnika najbardziej jest uczuciowość ludzkich przeżyć – Ravicz jest tu mistrzem. W szerokim wachlarzu mieści płomień ekscytacji w ludziach i historiach fascynujących wyobraźnię i serce czytelnika. Zaczyn naszych – tak myślę – pierwszych sądów moralnych. Zadumy – jak żyć? „Osiąga się ten efekt – rzecz prosta i dawno wiadoma (potwierdza Maria Dąbrowska) – przez umiejętność stwarzania postaci bezwarunkowo żywych, prawdziwych psychologicznie i w słowach, i w myślach, i w uczynkach”.
Nie jest łatwo odnieść się u Niedźwieckiego do jednego utworu. Musi być brany pod uwagę cały jego dotychczasowy dorobek literacki. Ściśle ze sobą powiązany w warstwie społeczno-obyczajowej, mimo czasem „satyrycznego”, bądź historycznego kostiumu. Tak czuję. Niech poparciem mojej tezy będą słowa autorki Nocy i dni: „Wielkim pisarzem zostaje się dlatego, że ma się zdolność dobywania typowych, istotnych i artystycznie wartościowych tematów z jakiegokolwiek szczegółu rzeczywistości, który przejdzie przez oczy, uszy czy osobiste doświadczenie życia”.
Jerzy Stasiewicz
____________________
Zbigniew Niedźwiecki Ravicz, Scenki z życia we dwoje. Korekta: Alina Jagiełłowicz, Barbara Ciborska. Okładka: Wojciech Jaruszewski. Fotografia autora: Kamila Żółkiewicz. Wydawnictwo Kaliny, Wrocław 2021, s. 248.