Nowości książkowe

 

Plakat

Andrzej Walter

 

Jak ważna jest ta chwila

 

Można ją śmiało określić najsubtelniejszą poetką współczesnego Krakowa. Kilkanaście rozchwytywanych i znaczących tomów poezji świadczy samo za siebie. Danuta Perier-Berska nie zwalnia tempa. Może jedynie wokoło Niej jakby coraz ciszej, coraz delikatniej, coraz dyskretniej. Przecież bałem się użyć – jak noża – słowa coraz samotniej. Intymna rozmowa z duszą to głęboka miara tych wierszy. Wiersze te, jak balsam, w świecie złym, w świecie nazbyt dusznym i coraz potworniejszym, a jednak nadal szukające piękna, odwiecznych zasad i form, starodawnych środków wyrazu i metafor nieco baśniowych, ale miarą współczesności. Wiersze delikatnie – powtórzmy – tkane z naszych najważniejszych i najpoważniejszych spraw, z naszych roztrzęsionych wnętrz, tęsknot, nadziei i oczekiwań. Wiersze spokojne, ciche i jakby własne, takie wiersze, które Poetka nam daje bezinteresownie i z miłością: do świata, ludzi i zachwytu.

Wierzę Jej, kiedy mówi: nie słucham wiadomości ze świata / świat jest piękniejszy bez nich. Albo Poddaje się – wiem – tak oddycha życie.

Danuta Perier-Berska kurczowo trzyma się życia (jak my), ale prowadzi nas przy tym w coraz mocniej zapomnianą krainę poezji – i mam tu na myśli krainę bez brudu, akcji, szokujących sformułowań czy terapii wstrząsowej wulgarnie szargającym naszym współczesnym językiem w wydaniu młodych gniewnych czy wysterylizowanego buntu wobec świata. Perier-Berska w to nie wchodzi. Poezjuje sobą i po swojemu. Tak świadoma konsekwencja wytworzyła Jej coraz obszerniejsze stałe grono odbiorczyń, ba i jak widać odbiorców. Zaczynałem bowiem od zauroczenia poezją Danuty i muszę po latach potwierdzić, te wiersze są coraz lepsze, coraz śmielsze i coraz głębsze.

 

Ciągle mnie uczysz / mój Mistrzu / że ważna jest / ta chwila

 

Wiersze szukające siły chwili, chwili, o której jakże często zapominamy.

 

Przytoczmy tu wiersz bez tytułu:

 

* * *  

z samotności zrobiłam hobby

album pęcznieje od wklejanych pustych stronnic

 

pochylona robię zapiski na marginesie

lubię krótkie formy

 

każdy dzień koduję szlaczkiem

w szkole byłam w tym najlepsza

 

pani powtarzała do znudzenia

masz talent masz talent

 

rozglądam się po pustym pokoju od wielu lat

i nigdzie go nie dostrzegam

 

To wydaje się punktem wyjścia do poszukiwań poezji. Nie dostrzeganie „własnego talentu”. Jak wiemy środowisko literackie wypełnione jest po brzegi tymi, którzy z pewności własnego talentu uczynili oręż destrukcji siebie i innych. Ciężko ich przegonić sprzed mikrofonów, kiedy raczą nas obficie siłą tych (wątpliwych nieco) talentów. No cóż. Zostawmy leżących (choć im się wydaje, że stoją i rosną). Wróćmy do piękna i wersów jakże innych od wstydu tego świata.

 

Samotność

 

mój stół

w kuchni

prosi o śniadanie

zgłodniały po nocnym czekaniu

 

jego skóra nie błyszczy jak dawniej

zawstydzony przykrywa twarz

ceratą w słoneczniki

 

krzesła czekają na ciężar

który przygniecie je do podłogi

wtedy nie będą czuły osamotnienia

 

to nic że nogi wykrzywił im czas

a oparcia wytarte plecami

 

starzeją się meble w moim mieszkaniu

a z nimi ja i mój czas

 

Starzeją się meble, a z nimi ja i mój czas. Starzeją się chwile, pamięć, wspomnienia i miejsca, a z nimi ja i mój czas. Nie da się nas lapidarniej określić: „ja i mój czas”. Tyle, że to ja i mój czas bywa dziś często rozpięte do niemal stu lat. Więc może ja i mój wiek, moje pokolenie, nieee, chyba lepiej … mój Czas. Czas – kleszcze istnienia. Mój mi najbliższy. Mój, w mojej intymności, w mojej wyobraźni w moim świecie. Zamyśliłęm się. Jak jest mój czas? Dwa ustroje, dwa światy, jedno życie. Przemiany, transformacje, rewolucje i nawet wojna za progiem. A ludzie wciąż tacy sami. Nic się nie zmienia, prócz tego, że chyba jest coraz brzydziej, a poetka Danuta Perier-Berska odważnie próbuje to (to, co piękne i godne zachwytu) ocalić.

 

Kiedy napływa fala smutku / ratuje mnie poezja – jaka szkoda, że ludzie o tym zapomnieli, że skreślili tę opcję z dostępnych lekarstw i terapii wraz ze wzruszeniem, zachwytem i empatią, wraz z własną wyobraźnią kształtowaną w ciszy i lekturze, w pełni własnego świata własnej wyobraźni, przechodząc na cudzą wyobraźnię wklejaną nam obrazkowo i metodycznie dzień po dniu. Jaka szkoda...

Inspirację do tego tekstu czerpię z tomu Danuty Perier-Berskiej „Między wczoraj a dziś”, Kraków 2023. To kolejny świetny tom Danuty. Uspokajacz i zamyślacz do poduchy, kiedy nikt nie widzi i nie rozliczy Cię ze wzruszeń, z rachunku sumień, z dni jak lawiny, co szumią i napawają lękiem. Niczym Nadmorski krajobraz:

 

obiecywałeś mi

wschody i zachody słońca

ciepło piasku pod stopami

przyjaźń z mewami

 

obiecywałeś sznur bursztynów

wycieczkę statkiem

kąpiel w morzu miała zmyć

z nas wszystkie grzechy

 

nasze marzenia jak morska woda

wyciekły zostawiając ślady soli

między wczoraj a dziś

czy tak wygląda morze?

 

Ślady soli są niezbędne, aby poczuć smak. Smak, którego nikt już dziś nie czuje. Sól wymienili bowiem na wyrafinowane substancje byle tylko nic z tradycją, byle dalej od tego co było. Między wczoraj a dziś zaczyna się dziać przepaść, w którą jakże często wpadamy my – poeci. No trudno. Sami chcieliśmy.

Nie będę przedłużał tych wywodów. Polecam te wiersze, ten tom, te chwile z poezją wartą lektury i zamyśleń. Tom Danuty Perier-Berskiej z 2023 roku „Między wczoraj a dziś” pod redakcją Danuty Sułkowskiej opatrzony świetnym grafikami Danuty Perier-Berskiej, która z równym talentem co słownym para się sztukami plastycznymi. Tylko tak bowiem najpełniej przeżywa się swoje życie. Aktywnością. Na koniec przytoczę znakomity wiersz zamykający ten tom, wart lektury kilkukrotnej, zapewniam.

 

senny poemat

 

wślizgujesz się do ciemnego pokoju

zegar zaczyna odmierzać czas

kolację podajesz na srebrnej misie księżyca

której światło chłodzi buchający płomień

możemy spłonąć dla miłości, a nawet dać się ukrzyżować

spójrz jakim łagodnym wzrokiem patrzy na nas mężczyzna z obrazu

musiał przeżyć miłość jeszcze większą od naszej

a jednak na jego twarzy nie widać bólu

cisza jakby odebrano nam słuch

północ to dobra godzina dla duchów

przytul mnie mocno, tak jak wtedy, pamiętasz?

zawsze się bałam…

widzę mgłę, z której wyłania się las

drzewa zielenieją z zazdrości, że jest nam tak dobrze ze sobą

płonie we mnie tamten ogień osacza mnie z każdej strony

codzienności

kolacja we dwoje zawsze wzmaga apetyt

na księżycowej misie nie zostało już nic

proszę zegar, aby zatrzymał wskazówki

to tylko sekundy, ale dla mnie znaczące – wieczność

wolno przechodzisz ze stanu stałego w ciekły

kropelkami osiadasz na moich policzkach zamieniasz się w łzy

twoje słowa pożegnania sprawiają mi dotkliwy ból

rozsadzają moje serce na kawałki niszcząc nadzieję

mimo wszystko zostawiasz mnie i odchodzisz

do tego mężczyzny z ram obrazu

oboje już wiemy, że to On darował nam te chwile

już siódma rano budzi mnie świst jerzyków

otwieram oczy – na śniadanie ten sam obraz

obraz mężczyzny patrzącego na mnie

jestem ciekawa tajemnicy Jego spojrzenia

zaraz z nim porozmawiam o ciszy i samotności

o śmiertelnej beznadziei która przylepiła się do mnie

jak guma do żucia

 Andrzej Walter