Andrzej Walter
Bagno literackie
Nie tak dawno zadeklarowany kolekcjoner swojego życiorysu był łaskaw nie dostrzec dwóch najliczniejszych stowarzyszeń literackich w Polsce. Popełnił to publicznie, jawnie i bezczelnie, wręcz celowo i z premedytacją, wywołując protesty i oburzenie zainteresowanych, a samemu w komentarzach szydząc i prowokując. Nie wiem dlaczego to uczynił, a teorii jest bardzo wiele. Sadzę, że musi być dalece nieszczęśliwy i sfrustrowany, zresztą od zawsze sprawia tego typu wrażenie, a jego twórczość to wyciskanie cytryny dziwnymi częściami ciała, co daje w efekcie znikome zainteresowanie czytelnicze i umówmy się, żmudnie wypracowywany lans medialny z reguły z przyczyn jaskrawo pozaliterackich, ale tak to już jest w kraju, w którym literatura służy upiększaniu przygnębiającej rzeczywistości jak już nie ma jej czym upiększyć. Wchodząc nieco w szczegóły upiększa się tę rzeczywistość hasłem – o, znów mamy Nobla, tudzież realizując dla Netflixa pretensjonalne kryminały mianowane thrillerami o zabarwieniu tubylczym i swojskim, co niektórym podnosi ego i leczy kompleksy wobec Europy i świata. Trudno. Nie każdy może być piękny. Wulgaryzm i postęp zakłamuje oczywiście obraz polskiej kultury, ale pewne gremia dla sławy i pieniędzy uczynią wszystko co przyniesie namiastkę popularności i tak się toczy to współczesne koło fortuny coraz niżej i coraz smutniej dla bardziej wytrawnego odbiorcy, widza czy czytelnika. Generalnie wymagający czytelnik to dziś rarytas i rodzynek wręcz na wymarciu, zatem igrzyskom jarmarcznym to dalece sprzyja, a osobniki wielu płci mogą błyszczeć i poniewierać sobie całą resztą do woli. Mowa nienawiści wbrew pozorom kwitnie zatem w najlepsze, tyle, że używają jej Ci, którzy ponoć byli jej celem i powodem. Niektórzy tego nie widzą, nie chcą widzieć, albo najzwyczajniej w świecie nie dostrzegają, bo tak łatwiej i wygodniej. Krzyk sprzyja niestety jedynie rewolucjonistom, choć ta ich rewolucja nieco kulawa.
Piszę o tym pożałowania godnym wybryku jednego z pisarzy polskich, gdyż to świetnie pokazuje do jakiego literackiego bagna doszliśmy, kto u nas wręcz przenosi te metaforyczne góry literatury i wspina się na szczyty zwane kiedyś Parnasem (dziś tak naprawdę dla Nikogo), w atmosferze literackiego upadku i dna, w którym czytelnictwo w tym kraju sięga realnie paru procent i powoduje, że ranga tego zawodu spada wręcz do społecznego zera i powoduje absolutny brak szacunku dla samych siebie. Kilku jeszcze tam – na sprzedaży tych kryminałów i skandalizujących pseudopowieści – zarabia nawet nieźle, ale jest to li tylko dobrze wprowadzony mechanizm wydawniczy, który wymaga potężnego nakładu inwestycyjnego, no i wtedy się jakoś tam zwraca, choć i w tej materii pewności nie mamy żadnej. Stąd wzniecanie debaty o wynagrodzeniach i zarobkach pisarzy to w moim odczuciu kabaret, gdyż – że się tak wyrażę – „duch czasów” nie sprzyja pisarzom i czytelnikom w dobie potańcówek w bibliotekach oraz głoszeniu przez polonistki, że czytanie szkodzi i co się tam młodzi będą męczyć jakimi trylogiami czy gombrowiczami, przecież to za trudne. Lepiej edukować metodą kopiuj – wklej, czy też bardziej nowocześnie – wpisz się w klucz, przy czym kluczem najtrudniejszym będzie ten poetycki i nawet Noblista ryzykuje mówiąc z dawna „pałę” za podjęcie wyzwania analizy wiersza dajmy na to na maturze. Nie matura więc, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera... A jak wiemy oficerów będziemy wkrótce dość pilnie potrzebować...
Nawet nie zapytam szczerze i wnikliwie co Państwo o tym sądzą, gdyż literackie bagno i literacka awantura przy cyrku medialnym, dzień po dniu nakręcanym setkami tysięcy spraw „ważniejszych”, niż jakieś tam książki i kilku pajacy (do których i siebie zaliczam) jeszcze je czytających to jakiś totalnie nieistotny wyprysk na tyłku słonia, który dostrzega być może jakaś zagubiona przypadkiem mrówka i to całkowicie nie z mrowiska.
Święte oburzenie i zastukanie tego pana w płot, aby rozległo się ujadanie, wydarzyło się i tyle. Ci, co mieli się w pewnych sprawach dogadać, już dawno się w nich dogadali. Decyzje zostały zapewne podjęte. Skok na kasę się dokona. Dom literatury zamieni się w dom kultury – oczywiście z nazwy, bo jaka to kultura to widzimy wszem i wobec, ale kijem Wisły nie zawrócimy, a walec chyba musi po nas przejechać, gdyż to walec chciwości i pazerności, a z nim ciężko polemizować na argumenty i wyższe konieczności, na idee czy świętości. Materializm zwycięży sztukę, gdyż siła tych przeciwieństw jest ogromna, a czas nadszedł wyjątkowo podły, wyjątkowo nikczemny i zdeformowany, ale sami dopuściliśmy poprawność polityczną na salony i teraz jedynie przyjdzie nam skonsumować efekty świetlistych wizji szaleńców.
Krytyka, napomnienie, powiedzenie prawdy, niezgoda na postęp, czy jakakolwiek wersja konserwatyzmu uznawana jest dziś prawie za faszyzm, mieszana z błotem, odsądzana od czci i wiary, i wkładana do lamusa humanistycznej myśli. Bronienie starych wartości, czytanie książek, poszukiwanie prawd historycznie uzasadnionych i w taki sposób wyjaśnianych stanowi dziś luksus, na który może sobie pozwolić emeryt (z emeryturą ponadprzeciętną), wolny ptak, efemeryda społeczna bądź anarchista. Cała reszta społeczeństwa tyra, aby związać koniec z końcem, potulnie płaci podatki, aby wybrani panowie mogli skorzystać płacąc ministerialną kartą kredytową z najlepszej agencji towarzyskiej w Las Vegas, ot taki to nam się świat porobił i włos tym ludziom z głów nie spadł i nie spadnie, a nawet kilu z nich nadal będzie kandydować i startować w wyborach, przecież kto o zdrowych zmysłach zarżnie kurę, co jaja złote znosi i od razu w skarbcu zamyka, jak przystało mecenasom i poplecznikom co wiedzą i znają zasady gry i gdzie w co się gra, i z kim do tego...
My nie wiemy i się oburzamy, tylko po co?
Przyjąłem zatem, że szambo wybiło. Mało kto to zauważył, tak jak i mało kto zauważa zadeklarowanego kolekcjonera swojego życiorysu i jego dzieła jakże pięknie oprawiane, tyle że mało wewnątrz strawne. Oczywiście – będąc w oku cyklonu – w sednie burzy, wśród swoich współplemieńców wydaje nam się, że jesteśmy pępkiem świata i to epokowe czy dziejowe sprawy, że „wszyscy” to czytają i się też emocjonują. Otóż z przykrością śpieszę donieść: NIE. Nie emocjonują się, nawet nie dostrzegają, że jakaś mrówka miała niestrawność, a słoń ma pryszcza na... no wiecie gdzie. Mało tego. Nie interesuje „ich” (czyli ogromną większość społeczeństwa) to tak dalece, że kiedy o tych sprawach w innych środowiskach coś tam w skrócie opowiadam, to zapada niezręczna i kłopotliwa cisza wraz z natychmiastową zmianą przykrego tematu. Kilku emerytów grzecznościowo, gdzieś tam i może przypadkiem, podejmie temat, ale szybko z niego schodzi. Pisarze? Książki? Szkoda czasu. Ich byt. No przecież jakoś tam są i żyją, to pewnie dobrze się mają. Co mnie to obchodzi. To przecież postawa podstawy samorealizacji współczesnego człowieka. Piekło to inni. Niech się martwi państwo, a państwo to skamlący chihuahua albo tym podobne indywidua, na które ponoć porządny obywatel będzie miał czy musiał wkrótce zagłosować. Taka jego obywatelska powinność i ponoć patriotyzm, a ja zaczynam się zastanawiać czy realny patriota kochający prawdziwie ten kraj nie powinien aktem owego patriotyzmu zbojkotować wyboru pomiędzy dżumą a cholerą. Ciemiężenie bowiem nie ulegnie zmianie, dadzą tysiąc plus, zabiorą o wiele więcej, a na koniec zasiłek pogrzebowy wyniesie trzecią część tego, co trzeba wydać, aby kogoś godnie pochować, nawet nie po chrześcijańsku wedle mody i rytuału. Mistrz ceremonii mile wtedy widziany, ba, nawet jakaś tam wersja poezji, ładnie powiedzianej się przyda, a kreatorzy tych latami ubijanych życiorysów mogą wtedy wypowiadać złotouste sądy o przemijalności tego świata, o której jakże gorąco na co dzień zapominają.
Niech nam ziemia lekką będzie...
Andrzej Walter
Izabela Zubko
Ludzie i miejsca zapisani w poezji
Zbiór poetycki Alicji Marii Kuberskiej „portrety i krajobrazy” to nie tylko rozważania o upływie czasu, ale także refleksja nad niesprawiedliwością. Świat często zapomina o tych, którzy poświęcili swoje życie dla innych. Autorka oddaje im hołd, podkreślając, jak bardzo ich losy wpłynęły na naszą historię. To pozycja dla szerokiego grona odbiorców – osób otwartych na wiedzę, pragnących w literackiej formie poznać wybitne postaci i miejsca, kryjące w sobie pamięć o przeszłości. Autorka za pośrednictwem wierszy ukazuje ludzi z krwi i kości – pełnych pasji, wątpliwości i trudnych doświadczeń. Podejmuje tematy ważne i trudne w taki sposób, że czytelnik czuje się częścią tej poetyckiej podróży.
Zbiór został podzielony na dwie części – pierwsza poświęcona jest ludziom, druga miejscom. W części biograficznej pojawiają się filozofowie, nobliści, artyści, naukowcy, działacze społeczni, czyli wszyscy, którzy mieli istotny wpływ na dzieje ludzkości. Kuberska nie ogranicza się na przedstawieniu suchych, encyklopedycznych faktów. Nadaje im liryczny wymiar, wnikając w psychologię opisywanych postaci. W wierszu o Irenie Sendlerowej czytamy: „Czas jak łupieżca / ukradł wspomnienia. / Zatarł ślady, zasypał kurzem lata”. I jest to przykład gorzkiego spostrzeżenia, że pamięć o bohaterach z biegiem lat ulega zatarciu.
Druga część stanowi liryczną wędrówkę przez krajobrazy. One nie są jedynie tłem, odgrywają istotną rolę w budowaniu nastroju i pobudzają wyobraźnię. Arktyka, Argentyna, Indie, Kolumbia, Maroko – każde z tych miejsc ma własną historię. W wierszu o kraju nad Wisłą przedstawiają Polskę w sposób niezwykle plastyczny: „Ojczyzna pachnie chlebem, / lipowymi kwiatami w ogrodzie, / kroplami bałtyckiej bryzy, strzelniczym prochem”. Kuberska podkreśla, że ojczyzna to nie tylko ziemia, ale też zapachy, dźwięki i wspomnienia, które kształtują tożsamość i są dziedzictwem kulturowym. Ponadto liczne dedykacje sprawiają, że wiersze nabierają osobistego charakteru, ponieważ mówią o więzach międzyludzkich – rodzinnych, przyjacielskich czy koleżeńskich, co książkę czyni jeszcze bliższą czytelnikowi.
Choć cykl ten często nawiązuje do przeszłości, jego przesłanie pozostaje wciąż aktualne. W wierszu „Historia” autorka zauważa, że wspomniana wyżej przeszłość: „Dostrzega geniusz w nieuznanych dziełach. / Wynosi poniżonych, strąca w niepamięć miernych”, przypominając, iż ocena minionych wydarzeń nigdy nie jest ostateczna. Podobny ton wybrzmiewa w części krajobrazowej, gdzie refleksja nad upływem czasu pojawia się między innymi w wierszu „Powrót na Białoruś”: „Rozsypują się domy, / zanika pamięć o mieszkańcach. Dziurawe płoty jak cmentarne ogrodzenia / otaczają resztki zrujnowanych kominów”. To przypomnienie, że miejsca również skrywają swoje opowieści, które mogą ulec zapomnieniu, jeśli nikt ich nie ocali.
Twórczość poetki z Inowrocławia daleka jest od hermetyczności – przeciwnie, zaprasza do odkrywania świata na nowo, angażując czytelnika od pierwszych wersów do dialogu. A bogaty w metafory i obrazy język, pozostaje przystępny i naturalny. Wiersze te swobodnie płyną, nie podporządkowują się regułom podyktowanym rytmem czy rymami. Niekiedy pojawiają się wyliczenia, które dodają dynamiki i podkreślają emocjonalny wydźwięk tekstu. Dobrym przykładem może być liryk „Jan Paweł II”, gdzie pojawiają się pytania: „Czy to los? / Przeznaczenie? / Wola Boga?”, budujące obraz drogi, jaką przeszedł papież.
W „portretach i krajobrazach” Alicja Maria Kuberska łączy poetycką malarskość z wnikliwymi spostrzeżeniami o świecie i człowieku, tworząc opisy, które poruszają i pozostawiają w nas ślad. Jej podróż w czasie staje się sposobem na odkrywanie siebie i otaczającej rzeczywistości, a pamięć – mostem między dawnymi dziejami a teraźniejszością, słowem a obrazem, sercem a rozumem. To lektura, która skłania do zadumy nad własnym miejscem w historii oraz kulturze.
Izabela Zubko
_________________
Alicja Maria Kuberska, „portrety i krajobrazy”. NIGHTinGALE, Inowrocław 2024, s. 112.