Andrzej Dębkowski
Rocznica Powstania Warszawskiego – pamięć, sens, świadectwo
1 sierpnia 1944 roku, o godzinie 17:00 – „W” jak „Wolność” – Warszawa stanęła do nierównej walki. Wybuchło Powstanie, które od osiemdziesięciu jeden lat wciąż zadaje pytania, porusza sumienia i domaga się zrozumienia. To już nie tylko wspomnienie o bohaterskim zrywie, ale trwały element naszej tożsamości narodowej – dramatyczny symbol wolności, ofiary i niezgody na zniewolenie.
Powstanie Warszawskie, mimo swojej militarnie tragicznej klęski, jest wydarzeniem głęboko zwycięskim moralnie i duchowo. Było odpowiedzią na pytanie, które stawia historia każdemu pokoleniu: czy warto walczyć, gdy wszystko wskazuje na porażkę? Pokolenie Kolumbów odpowiedziało: „Tak, bo nie można żyć w kłamstwie i upodleniu. Bo niepodległość nie jest darem, ale zobowiązaniem”.
Wielu z tych młodych ludzi nie miało jeszcze nawet dwudziestu lat. Chodzili jeszcze niedawno do szkół, kochali, marzyli, pisali wiersze. A jednak chwycili za broń, często domowej roboty, by stanąć naprzeciw jednej z największych machin wojennych świata. Nie szli na pewną śmierć z romantyczną naiwnością, jak chcieliby to widzieć niektórzy krytycy. Szli, bo czuli, że to ich moment – ostatni moment, by powiedzieć światu: „Warszawa nie zgadza się na bycie ofiarą historii”. Ich odwaga nie była szaleństwem. Była świadectwem – głęboko przemyślanym aktem wolnej woli.
Dziś, po 81 latach, wciąż pytamy, czy Powstanie miało sens. Historycy spierają się o decyzje dowódców, szacują straty, analizują alternatywy. I dobrze – taka refleksja jest potrzebna. Ale ponad tymi dyskusjami unosi się coś, co nie poddaje się chłodnym analizom. Unosi się duch. Duch tych, którzy wyszli z kanałów z białą flagą, ale nie ze złamanym sumieniem. Duch tych, którzy w ruinach stolicy odnaleźli godność i głęboki sens walki o wolność, której nie mierzy się sukcesem na mapie frontów, ale niezłomnością serca.
Powstanie Warszawskie jest jak świętość narodowa, nie dlatego, że było bezbłędne, ale dlatego, że było prawdziwe. Uczyniło z Warszawy nie tylko ruinę, ale i symbol. Stało się mitem – ale mitem nie w znaczeniu bajki, lecz opowieści, która nadaje sens wspólnocie. To opowieść o tych, którzy nie wybrali łatwej drogi przetrwania, ale trudną drogę wolności.
Dlatego dziś – po dziesięcioleciach – młodzi nadal składają kwiaty pod Pomnikiem Powstania, śpiewają powstańcze pieśni, zapalają znicze na grobach „Zośki” i „Rudego”, noszą opaski z kotwicą Polski Walczącej. Bo gdzieś głęboko czują, że to nie tylko historia – to ich dziedzictwo.
Ale w tej samej przestrzeni pamięci, obok autentycznego wzruszenia i refleksji, pojawia się coś niepokojącego. Powstanie Warszawskie, jego legenda i symbolika, bywa coraz częściej zawłaszczane przez niektóre środowiska polityczne. Odwołując się do etosu walki i poświęcenia, próbują uczynić z niego oręż w swoich doraźnych, partyjnych wojnach. Fałszuje się kontekst, pomija niewygodne wątki, dzieli się bohaterów na „naszych” i „nie naszych”. Tymczasem pamięć o Powstaniu nie należy do żadnej partii ani ideologii – należy do narodu. Do wszystkich, którzy chcą z niej czerpać mądrość, a nie propagandę. To zawłaszczanie boli, bo umniejsza ofierze tych, którzy walczyli dla wszystkich Polaków, nie dla jednej wizji Polski.
W 81. rocznicę Powstania Warszawskiego powinniśmy mówić nie tylko o tragedii i heroizmie. Powinniśmy mówić o zobowiązaniu. O tym, że wolność, którą dziś mamy – jakkolwiek krucha, zagrożona, niedoskonała – została opłacona najwyższą ceną. A skoro tak, to naszym obowiązkiem jest jej strzec – nie tylko przed wrogiem zewnętrznym, ale i przed własną obojętnością, cynizmem, lenistwem moralnym.
Powstanie Warszawskie to nie tylko zryw z przeszłości. To wezwanie, które brzmi nadal. Do odwagi. Do odpowiedzialności. Do pamięci. I do tego, byśmy nigdy nie pozwolili, by duch tamtych dni został zapomniany lub wykorzystany wbrew jego istocie.
Andrzej Dębkowski