prof. Grzegorz Pełczyński
Biblizmy polszczyzny
Używany w lingwistyce termin biblizm oznacza efekt wpływu Biblii, a w praktyce określonych jej przekładów, na dany język. Oczywiście nas tutaj interesuje język polski, aczkolwiek trzeba pamiętać, iż niejeden biblizm zadomowił się w polszczyźnie za pośrednictwem innego języka.
Biblizmów w naszym języku jest mnóstwo. Mówiąc stale po polsku, na ogół sobie tego nie uświadamiamy. Świadczy to o głębokim i trwałym ubiblijnieniu języka. Gdyby je nagle usunięto, porozumiewanie między Polakami byłoby bardzo utrudnione, a niekiedy pewnie nawet niemożliwe.
Najpierw zwrócę uwagę na pojedyncze słowa, mające proweniencję biblijną, które w dialektach języka polskiego pojawiły się dopiero po przyjęciu chrześcijaństwa. Z powodu dużej ich liczby, nie omówię wszystkich, ograniczę się tylko do wybranych przykładów.
Wiadomo, że chrzest Mieszka I w 966 roku, inicjujący chrystianizację Polski, został przyjęty za pośrednictwem Czechów. Nic zatem dziwnego, że słownictwo dotyczące wiary chrześcijańskiej nasi przodkowie wzięli, wprawdzie w dużej mierze z Biblii, ale tak jak im przekazali w swojej mowie Czesi. Ci bowiem ochrzciwszy się w poprzednim wieku, zdążyli je już stworzyć, choć nierzadko w oparciu o inne języki. Egzemplifikuje to chociażby rzeczownik pacierz, po czesku páteř, wywodzący się od pierwszych słów Modlitwy Pańskiej (Mt 6,9; Łk 11,2) – w tłumaczeniu na łacinę: Pater noster. Prócz tego za pośrednictwem języka czeskiego w polskim mamy też inne słowa pochodzące z Biblii: anioł, diabeł, kościół, ołtarz, biskup.
Zainteresujmy się również słowami, które niekoniecznie przyszły do nas od naszych południowych sąsiadów. Niektóre z nich są imionami postaci biblijnych bądź zostały od nich urobione. Historia danej postaci albo jakieś jej szczególne cechy spowodowały, że do jej imienia przylgnęło określone znaczenie i stało się ono nazwą dowolnego człowieka, rzadziej rzeczy, w jakiś sposób ją przypominającego. Przykładem jest beniaminek lub beniaminka – najmłodsze, ukochane dziecko, jak syn Jakuba i Racheli (Rdz 35, 16-18). Albo matuzalem – ktoś, kto dożył matuzalemowych lat, na podobieństwo jednego z przedpotopowych patriarchów (Rdz 5, 27). Łazarzem nazywamy zaś człowieka żyjącego w nędzy, jak żebrak z jednej z ewangelicznych przypowieści (Łk 16, 20). Wreszcie judasz czyli zdrajca (Mt 26, 21-25 i in.). Ale ów judasz może być nie tylko epitetem, to także coś bardzo zwyczajnego, a mianowicie niewielki, zakrywany otwór w drzwiach, umożliwiający zobaczenie, kto za nimi stoi. Inne słowo odimienne, nie odnoszące się do osoby to jeremiada czyli mowa pełna biadań z powodu licznych klęsk poniesionych przez ojczyznę, taka jakie wygłaszał prorok Jeremiasz.
Nie braknie w polszczyźnie też innych słów pochodzących z Biblii. Oto rzeczownik raj albo będący jego synonimem eden, którym nazywamy miejsca, gdzie jest nam z jakichś przyczyn bardzo dobrze, jak Adamowi i Ewie w ogrodzie opisanym w Księdze Rodzaju (2,8-25). Lecz Biblia dostarcza nam również wyrazu gehenna (Jr 7, 31-32; Mk 9, 43 i in.), który przychodzi nieraz na myśl, kiedy chcemy powiedzieć o miejscu lub stanie zgoła odmiennym. Innego słowa - potop (Rdz 7, 6-24) - używa się czasami opisując kataklizmy spowodowane nadmiernymi opadami deszczu. Polacy użyli go poza tym, by określić najazd szwedzki w 1655 roku. A teraz przykład z dialektu śląskiego, na który przez wieki oddziaływał język niemiecki. Otóż jest w nim słowo elfter, co po niemiecku znaczy jedenasty, a po śląsku bezrobotny. Słowo nawiązuje do przypowieści o robotnikach pracujących w winnicy (Mt 20, 1-15), do tych, którzy zostali zatrudnieni dopiero o godzinie jedenastej czyli pod koniec dnia pracy, a zatem do jedenastej byli bezrobotni. Trudno stwierdzić jakimi drogami podążały skojarzenia idące od godziny, w której robotnicy z przypowieści zaczęli pracować do określenia człowieka pozostającego bez pracy. Podobną zagadką zdaje się na tymże Śląsku określenie pięćdziesiątych urodzin mianem Abrahama bądź abrahamianami. Ponoć, aby to zrozumieć, przypomnieć sobie trzeba spór Jezusa z przeciwnikami, którzy zarzucili Mu, że mówi o znajomości z dawno zmarłym Abrahamem, chociaż nie ma nawet pięćdziesięciu lat (J 8,57). W każdym razie Abraham jest okazją do spotkania rodziny i przyjaciół jubilata przy suto zastawionym stole.
Biblizmy bywają nie tylko pojedynczymi słowami, mogą być także związkami frazeologicznymi czyli stałymi połączeniami wyrazów, mającymi określone znaczenie, nie zawsze dosłowne. Pewną odmianę frazeologizmów stanowią słowa skrzydlate, mające swe źródło w literaturze. Bliskie im są frazeologizmy biblijne, bo przecież Pismo Święte to w jakimś sensie zbiór utworów literackich. W języku polskim takich związków frazeologicznych jest kilka setek. Zaliczają się one do trzech grup, obejmujących wyrażenia, zwroty i frazy. Przytoczyć można jedynie niektóre ich przykłady.
Zacznę od wyrażeń czyli konstrukcji składających się z rzeczownika i wyrazu czy wyrazów go określających. Jako przykład służyć może „chleb powszedni” (Mt 6,11; Łk 11,3) oznaczający naszą codzienną, niezbędną do życia strawę, a nader często także wszelkie codzienne sprawy. Z kolei „głos wołającego na puszczy/pustyni” (Mt 3,3; Mk 1,3; Łk 3,4; J 1,23) to nawoływanie do czegoś wielkiego, potrzebnego, pożytecznego, przez nikogo niestety nie słuchane. Kolejne wyrażenie, „grzechy młodości” (Hi 13,26; Ps 25,7) oznacza nie tylko zło popełnione dawno temu, lecz też takie, którego skutki ujawniają się później. „Jaskinia zbójców” (Jr 7,11; Mt 21,13 i in.) jest miejscem, które zrazu wydawało się szacowne, ale okazało się czymś wprost przeciwnym. I jeszcze jeden przykład: „od stóp do głów/głowy” (Kpł 13,12; Pwt 28,35; Hi 2,7; Iz 1,6) oznaczający całą postać.
W następnej kolejności mamy zwroty, a więc frazeologizmy, których główną część tworzy zwykle czasownik. Oto pierwszy przykład: „być dobrej myśli” (1Krl 21,7; Łk 12, 19; Mk 10,49), a zatem ufać, że wszystko ułoży się pomyślnie. Następny to: „(nie) rzucać perły przed/między wieprze/świnie” (Mt 7,6) czyli nie dawać niczego komuś, kto to niechybnie zmarnuje. „Płakać rzewnymi łzami” (Ezd 10,1) – w Biblii tak płakali Żydzi, którzy wzięli sobie za żony gojki i uświadomili sobie jak bardzo jest to złe. Dziś mówi się o takim płaczu, także gdy ma on inne powody. Kolejny przykład: „widzieć źdźbło w cudzym oku, a w swoim belki nie widzieć” (Mt 7,3; Łk 6,41), w ten sposób określa się obłudę. Zwrot „zrównać z ziemią” (Jd 5,18, Iz 23,13; Łk 19, 44 i in.) oznacza doprowadzenie jakiejś budowli do ruiny czy nawet zupełne zniszczenie całego miasta.
Ostatnią grupę związków frazeologicznych tworzą frazy. Są to zdania lub równoważniki zdań, przybierające często postać przysłów albo porzekadeł. W Piśmie Świętym mamy na przykład taką frazę: „jaką miarą/miarką mierzysz/ mierzycie taką i tobie/wam wymierzą” (Mt 7,2; Mk 4,24; Łk 6,38), wyraża ona zależność między wydaną przez siebie oceną moralną drugiego człowieka a oceną otrzymaną za własne postępki. Z kolei przypatrzmy się przestrodze: „kto sieje wiatr zbiera burzę” (Oz 8,7), powstrzymuje ona zbyt śmiałe działania, których skutek może być fatalny. Dalej: „nic nowego pod słońcem” (Koh 1,9) to wyrażenie niezmienności tego, co się dzieje na ziemi. „Nie samym chlebem żyje człowiek” (Pwt 8,3; Mt 4,4; Łk 4,4) – w tym prostym zdani wskazuje się na wyższość dóbr duchowych nad materialnymi. I ostatni przykład: „nieobecny ciałem, ale obecny duchem” ((1Kor 5,3) – tak Paweł pisał do Koryntian, by przekazać im, że mimo fizycznego oddalenia, pozostaje z nimi w bliskości duchowo, co powtarza się dziś w podobnych sytuacjach. Zdarza się jednak, że się jest obecnym ciałem, ale bynajmniej nie duchem, wówczas to porzekadło trzeba odpowiednio skorygować.
Wpływy Pisma Świętego rozciągają się również na nazewnictwo. Także to zagadnienie chcę omówić posiłkując się wybranymi przykładami. Generalnie, nazwy proweniencji biblijnej podzielić można – i tu nie obejdzie się bez kolejnych terminów językoznawczych – na antroponimy oraz toponimy.
Antroponimy to nazwy własne osób, najczęściej imiona i nazwiska. Otóż bardzo wiele imion, jakie Polacy noszą od wieków pochodzi ze Starego bądź Nowego Testamentu. To imiona występujących tam postaci. Dla Europejczyków, a więc także dla Polaków, ich pierwotne znaczenie jest zatarte. Mało kto pewnie wie, że Jakub w tłumaczeniu z hebrajskiego znaczy mniej więcej – Bóg strzeże. Ale jakoś nie stanowi to przeszkody, by tymi imionami nazywać nowonarodzone dzieci. Zresztą zachęcał do tego Kościół, kierując się pewnie zasługami biblijnych postaci. Ich imiona w ciągu stuleci podlegały prawom mody. Choć niektóre cieszyły się nieustającą popularnością. Należały do nich Adam i Ewa, Anna, Elżbieta, wspomniany Jakub, Józef, imiona ewangelistów z Janem na czele, a także apostołów, szczególnie Piotr i Paweł. Z szacunku nie ośmielano się nikomu nadawać imienia Jezus, chociaż praktykowano to w krajach hiszpańskojęzycznych. Dopiero w wieku XIX stało się popularne imię Maria, które z tego samego powodu przedtem nadawano sporadycznie.
Przejdźmy teraz do nazwisk. W Polsce dość często wywodzą się one od imion, oczywiście również biblijnych. Od Adama – Adamski, od Jakuba – Jakubowski, od Jana – Jankowiak, a od Marii – Marianowicz.
Imiona z Pisma Świętego są też zawarte w toponimach, zwłaszcza w nazwach miejscowości. Ktoś, kto zakładał jakąś wioskę czy miasto, chciał utrwalić w jej nazwie swoje imię lub nazwisko, a to mogło pochodzić właśnie z Biblii. Stąd mamy w Polsce takie miejscowości jak Adamów, Elżbiecin, Jakubówka, Janów, Marianowo, Piotrkowice, Pawłowice i wiele innych utworzonych według tej zasady.
Na koniec jeszcze o biblijnej nazwie pewnej firmy, a mianowicie o „Bethlehem”. Są to sklepy z pieczywem na terenie powiatu bielsko-bialskiego i cieszyńskiego. Nazwa miasta, w którym urodził się Jezus, nie razi w nazwie sklepów z takim asortymentem, bo przecież Betlejem po hebrajsku dosłownie znaczy dom chleba.
Jak więc widzimy, Biblia sporo dała polszczyźnie: słowa, frazeologizmy, nazwy. Zauważmy jeszcze, że mogą one występować w dwóch kontekstach: religijnym i niereligijnym. Na temat raju można napisać rozprawę teologiczną, ale nie braknie też takich, którzy mówią o „raju podatkowym” czy o spędzaniu wakacji na „rajskiej wyspie”. Wydaje się, iż w tym drugim kontekście biblizmy występują znacznie częściej.
Niejednokrotnie w praktyce służą jako hiperbola, aby nadać wypowiedziom bardziej ekspresyjny charakter. Jeśli zmoczył nas ulewny deszcz, mówimy, że przeżyliśmy potop. Albo jeżeli zmieniono rozkład jazdy tramwaju, którym dojeżdżaliśmy do pracy, niejeden może powie lub pomyśli: przemija postać tego świata. Użytkownicy naszego języka wiedzą, iż takich wypowiedzi nie należy rozumieć dosłownie. Odgadują natomiast rozliczne niuanse znaczeniowe, kryjące się w tak sformułowanej wypowiedzi.
Nie zapominajmy również o ujęciach hipokorystycznych. Otóż każde imię pochodzące z Biblii ma swoje, dobrze nam znane zdrobnienia. A niektórzy ukochaną osobę zwykli nazywać aniołkiem.
prof. Grzegorz Pełczyński




























































































































































































































































































