Nowości książkowe

 

  

Plakat

Paweł Kuszczyński

Przywoływanie pamięci

 

Siódmą książką o Wołyniu, postrzeganym głównie jako kraina dzieciństwa, wydaną przez oficynę Bonami jest autobiografia „Wołyńskie korzenie” autorstwa Jana Kuriaty.

Ta pozycja wydawnicza jest spełnieniem pragnienia znamionującego unikatowe kompetencje społeczne i emocjonalne edytora Mieczysława Kuczyńskiego, których wyraźnym potwierdzeniem są mądre i piękne słowa „Od Wydawcy”:  Gdy przed pięcioma laty szukałem ludzi sukcesu z naszego Wołynia, zwróciłem uwagę na postać Jana Kuriaty – generała dywizji Wojska Polskiego, urodzonego przed wojną we wsi Woronówka, w powiecie kostopolskim. Zainteresowały mnie jego losy i jego rodziny – przed wojną, w czasie wojny i po wojnie. Byłem ciekaw, jak do tego doszło, że swoją przyszłość związał z wojskowością, której poświęcił całe dojrzałe życie.

Poligrafia książki jest wzorowa, do lektury zachęca symbolicznie skomponowana okładka, rozdzielenie sylab w imieniu i nazwisku autora trafnie oddaje jego etapy w znaczącym życiu oraz zastosowanie czcionki typowej do adresowania skrzyń towarzyszących żołnierzowi przy jego licznych podróżach i przeprowadzkach.

Zdumiewać może to, że  wszyscy powojenni generałowie urodzili się tylko w jednym powiecie wołyńskim. Byli to – oprócz Jana Kuriaty – generałowie: Bronisław Kuriata  z Lewacz, Czesław W. Piotrowski z Huty Stepańskiej a także bracia Hermaszewscy z Lipnik, Władysław i Mirosław,  jedyny dotąd  polski kosmonauta.

Kuriatów żyło wielu na Wołyniu (nie tylko we wsi Woronówka). Osobiście znam poetę Czesława Kuriatę, absolwenta poznańskiej polonistyki, mieszkającego w Koszalinie.

Wołyń to region, który ma doprawdy unikatową historię: Polska wielokrotnie zabiegała o te urodzajne czarnoziemy. Także Litwa, Ruś Kijowska, Wielkie Księstwo Moskiewskie, Rosja carska i sowiecka. Były też okresy względnej niezależności, a nawet niepodległości Ziemi Wołyńskiej. Występowały w niej żywioły rusińskie (później ukraińskie), polskie, żydowskie, niemieckie i czeskie. Wyjątkowo niechlubną  kartą w historii Wołynia jest rok 1943, znaczony ludobójstwem dokonanym na Polakach (Lachach) przez Ukraińców działających w Ukraińskiej Powstańczej Armii a wcześniej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.

Nie można znaleźć usprawiedliwienia dla dokonanych wyjątkowo okrutnych zbrodni. Na haniebną postawę Ukraińców mogło  mieć wpływ nie zawsze właściwe postępowanie władz II Rzeczypospolitej wobec tej mniejszości narodowej oraz niezapewnienie obecności na konferencji pokojowej 12 października 1920 roku w Rydze strony ukraińskiej, reprezentowanej przez prawdziwy rząd Ukrainy na czele z atamanem Symonem Petlurą – lojalnym sprzymierzeńcem Polski w wojnie z nawałą sowiecką.

W latach 1939-1945 Wołyniacy, jak i pozostali ludzie  Kresów byli zmuszeni przeżywać trzykrotnie tragedię okupacji, dokonywanych przez najeźdźców: radzieckich 17 września 1939 roku, niemieckich w czerwcu 1941 roku oraz ponownie sowieckich w sierpniu 1944 roku. To spowodowało, że nastawione patriotycznie dzieci i młodzież miały bolesne dzieciństwo i młodość, obcując na co dzień w swoich sponiewieranych rodzinach.

Autor dorastał w tych trudnych latach.  Opowieść swą rozpoczął od pokazania pracowitości i niezłomnych cech charakteru tamtejszych ludzi, które pozwoliły jego rodzicom na szybkie usamodzielnienie się od pomocy dziadków. W ciągu dwóch lat zbudowali dom i pomyślnie zorganizowali własne gospodarstwo na kilku hektarach pól i łąk. Od najmłodszych lat autor   angażowany był do pracy w domu i zagrodzie. Gdy trochę podrósł, chodził  z ojcem w pole.

Oprócz pracy na roli ojciec uczył swoich chłopców umiłowania ojczyzny. Tłumaczył im, co to jest naród i ojczyzna, uczył że należy ją kochać i jej służyć. Ojciec zawsze zwracał uwagę na  solidność, rzetelność w codziennym życiu i szacunek dla innych ludzi.

Wszczepił też  swojej rodzinie kult dla wojska i żołnierskiego rzemiosła.  Dobrze wspominał swój czas służby wojskowej, szanował swojego dowódcę, i dawał za wzór swoim synom. Często śpiewał wojskowe pieśni patriotyczne, a chłopcy mu wtórowali.

Gdy przyszła wojna, do codziennych obowiązków  autora doszła troska o bezpieczeństwo, a nawet i życie młodszych braci. Był wsparciem dla swoich rodziców, którzy w warunkach brutalnej okupacji i ukraińskiego bestialstwa, desperacko starali się zapewnić materialny  byt swoim dzieciom.

Po przyjeździe na Dolny Śląsk  jako nastoletni młodzieniec nadal był podporą swoich rodziców. Nie stronił od wszelkich  prac gospodarskich. Był pracowity, rzetelny, uczciwy i sprawiedliwy. Jego prawdomówność przysparzała mu trochę kłopotów na początku jego drogi zawodowej. Ale dzięki pracowitości, wytrwałości, sumienności i uporowi chłopskiego dziecka w realizowaniu celów mogła przyjść kariera (tak, na pewno!), kariera wojskowa. Generałami zostają nieliczni. Stąd zatem szczególnie interesujący jest moment, w którym Jan (Kuriata) stał się naprawdę Kimś:  dowódcą Śląskiego Okręgu Wojskowego, dowódcą Warszawskiego Okręgu Wojskowego, i na końcu, po transformacji ustrojowej  wiceministrem obrony narodowej. Chciałoby się poznać sposoby radzenia sobie na takich stanowiskach z tak zwanymi czynnikami partyjnymi, a konkretnie z komitetami wojewódzkimi i komitetem centralnym PZPR. Także czytelników zapewne zainteresowałyby kontakty z „towarzyszami radzieckimi” (nie tylko w czasie studiów w Moskwie).

Widoczne jest rozżalenie autora, brakiem zainteresowania aktualnego kierownictwa wojskowego byłymi dowódcami, z których wiedzy i doświadczenia można byłoby korzystać. Przy tej okazji warto  zapytać, czy autor pełniąc wysokie stanowiska korzystał z takiej sposobności.

Reasumując, trzeba na koniec  podkreślić, że książka Jana Kuriaty to wyjątkowo ciekawa pozycja beletrystyczna, w której obok wiedzy merytorycznej o losach wyróżniającego się Wołynianina, dzielnego w trudnych latach dzieciństwa, odpowiedzialnego  w młodości oraz owocnej dojrzałości, zakończonych znaczącym awansem wojskowym znaleźć można wiele  wartościowych przesłań patriotycznych, ważnych dla współczesnego młodego pokolenia.

Autor ukazał cechy charakteru, które przynieść mogą uznanie i satysfakcję z pracy, pojmowanej jako służba , a nawet karierę. Książka wskazuje na wielkie znaczenie więzi międzypokoleniowych w życiu człowieka. Zatem warto przeczytać książkę Jana Kuriaty.

Paweł Kuszczyński

__________

Jan Kuriata, Wołyńskie korzenie. Wydawnictwo Bonami, Poznań  2020, s. 224.

 

  

Plakat

Irena Kaczmarczyk

Dotrzeć do pestki. Zapiśnik Józefa Barana czyli „Stan miłosny... przerywany”

 

Dzienniki. Od zawsze lubiłam je czytać, podobnie jak biografie, pamiętniki, listy. Bo poszerzają intelektualne horyzonty, bo pozwalają przyjrzeć się twórcy, zauważyć, jak postrzega rzeczywistość, co z niej wyłuskuje, z czego buduje swoje ego, co czyta, kogo ceni i za co, i mogłabym tu jeszcze wyliczać, wyliczać...

Czytanie dzienników to swoista podróż z autorem, wspólne dźwiganie bagażu, który przecież towarzyszy każdej podróży, tej w realu, jak również tej prowadzącej w głąb – do pestki duszy.I ta, docierająca do pestki, bardziej mnie interesuje. Bo ona dopowiada to, czego w pobieżnej rozmowie czy w zewnętrznej wędrówce wspólnym traktem nie jesteśmy w stanie odkryć. Dlatego też z ciekawością wybieram się w taką podróż. I już od pierwszego kroku (czyt. zdania), od pierwszej strony wiem, jaka to będzie wędrówka: płaska, nużąca, czy też ekscytująca, pełna przystanków, oczarowań, olśnień, zadziwień...

Biorąc do ręki zapiśnik Józefa Barana „Stan miłosny... przerywany”, nie miałam wątpliwości, że czeka mnie nie tylko długi i fascynujący spacer po świecie literatury, ale też spacer do wspomnianej wyżej pestki, z przystankami na odautorskie komentarze, refleksje, rozważania krążące nieustannie wokół ważnego pytania: czym jest poezja, co jest istotą dobrego wiersza? A znając krakowskiego poetę, dziennikarza ze spotkań autorskich, z jego przez całe lata redagowanego w „Dzienniku Polskim” Wierszowiska wiedziałam, że będą to pełne mądrego humoru i z pazurem dziennikarskim opisane fakty, zdarzenia, refleksje.

Muszę przyznać, już sam tytuł dziennika mnie zaczepił. „Stan miłosny...przerywany”. I ten rzadko używany dziś, czeskiego pochodzenia rzeczownik zapiśnik, użyty w podtytule książki.Poza tym, miałam za sobą przeczytane wcześniej dzienniki: Koncert dla nosorożca (2005), Przystanek Marzenie (2008) i fragmenty Spadając, patrzę w gwiazdy (2013), w których znalazły się zapiski z lat 2008-2012.

Już po otwarciu książki, liczącej 430 stron zaskoczył mnie pomysł prezentacji wiersza „Żyję”, który znalazł się nietypowo na odwrocie karty tytułowej (redakcyjnej). Rękopis wiersza w pięknym zapisie graficznym rozgościł się na całej płaszczyźnie białej kartki. Z trudem wkomponowały się w przestrzeń utworu pieczątki i numer inwentarza Biblioteki Jagiellońskiej. A potem zachowana już chronologia zapisków; wyodrębniony rok 1979, 1988 i okres obejmujący lata 2013-2018. Data końcowa sugeruje, iż zapewne ciąg dalszy nastąpi, na co wierni czytelnicy z niecierpliwością będą czekać, a ja, już ustawiam się w kolejce.

Pierwszy zapisek Józefa Barana jest opatrzony datą 17 stycznia. No cóż, data jak data, ale od razu zatrzymał mnie wywód: [...] Moje trzydzieste drugie urodziny. Wchodzę w wiek Chrystusowy... Przez chwilę myślę o Chrystusie, który gotował się już do największego dzieła. [...] Myślę, że Ci którzy zamierzają długo jeszcze żyć po trzydziestym drugim roku życia, a są poetami z natury – mają trudne zadanie. Szaleństwo mieszać z rozsądkiem, marzenie z realizmem – w sposób proporcjonalny, żeby jedno nad drugim nie przeważało...Za dużo szaleństwa – człowiek się wypala. Za dużo rozsądku – kończy się poeta. Spacer po linie, bardzo niebezpieczny. Wybieram jednak ten spacer.

I wybrał, oferując czytelnikom setki wierszy, bo Józef Baran jest twórcą niestrudzonym. Nawet doświadczony poważną chorobą, nie przestaje pisać, zaskakując bystrością obserwacji, świeżością przekazu. Jego poezja, proza, krytyka literacka po prostu smakuje. Jest roziskrzona metaforą, dowcipem, jest barwna, dźwięczna, chociaż niekiedy zdolna ugodzić i dotkliwie zranić. Nacechowany emocjami język nie pozwala czytelnikowi na nudę. Schwytany w uwodzicielską sieć narracji, nawet nie usiłuje odłożyć lektury na później.

Ja też dałam się uwieść (nie pierwszy raz zresztą) i w skupieniu odbyłam z autorem literacką podróż, aż do mety. Podróż na wskroś poetycką, bowiem każde nieomalże wydarzenie jest w zapiśniku pretekstem do rozważań o poezji, bądź owocuje wierszem. Józef Baran nie traktuje dużych czy też małych podróży płytko. Obserwacje obcych krajów, a zwiedził sporo świata, pobudzają poetę do refleksji, porównań. Bo weźmy zmetaforyzowany wywód: Polska jest wciąż młodym obiecującym poetą – niespełnionych nadziei, oślepłych jasnowidzeń, niedorozwiniętych skrzydeł – aspirującym do wielkości, choć po cichu zazdrości spełnionym, „dojrzałym” krajom. Wciąż wychodzimy z siebie, lecz rzadko kiedy dochodzimy do celu... Trwamy w zawieszeniu.

W najnowszym zapiśniku Józef Baran zamieszcza sporo wierszy, ba, nawet cytuje swoje pomysły na wiersze, czy też króciutkie poetyckie szkice; cytuje również cudze utwory, które ceni, bo trzeba wiedzieć, iż autor dzienników jest wysoce wybredny i zna się na dobrej poezji.

Zapiśnik roi się od wspaniałych cytatów zapożyczonych z multum przeczytanych przez Józefa  Barana książek, z wypowiedzi twórców polskich i obcych, z którymi poeta albo się przyjaźni, albo też koresponduje, przeprowadza wywiady. Poeta jest chłonny wiedzy, ciekawy opinii innych znawców literatury. I, zawsze ma odwagę wypowiedzieć własne zdanie. Często krytyczne; niekiedy powie ostro, czasem zadziornie, czy kpiąco. Tak, tak (!), ale to przecież zapiśnikowi dodaje smaku, jak pieprz do kurkumy.

Józef Baran od zawsze był poetą ambitnym. Na wątpiące stwierdzenie polskiego pisarza Wojciecha Żukrowskiego, odnoszące się do wiejskiej arkadii w jego pierwszych tomikach, odpowie: A może jednak uda mi się do końca moich dni sprostać czasom, światkując im za pośrednictwem kruchej, pięknej dmuchawcowej liryki, która okaże się najlepszym materiałem i narzędziem opisu życia. A czemuż by nie?  Krucha, dmuchawcowa liryka (cudownie powiedziane!). Niejeden poeta od niej zaczyna, chociażby pisząca te słowa. Ale czy mamy wstydzić się wrażliwości? Siebie?

Zapiśnik Józefa Barana czyta się jednym tchem. Czyta się z przyjemnością, a nawet z... zazdrością. Nie bez powodu, recenzując „Stan miłosny... przerywany” utalentowany młody krakowski krytyk literacki Michał Piętniewicz napisał, iż Józef Baran posiada srebrny talent. Tak! Srebrny talent. Posiada.

Język Józefa Barana jest osobny. Nie do podrobienia. Tak w poezji, jak i w prozie. Poeta ma dużo do powiedzenia. Buduje swój literacki imagine poprzez aktywność w środowisku literackim, jak również czytanie dobrych książek z literatury rodzimej i obcej. Na kartach dziennika pisze: Miałem w życiu wiele literackich miłostek i miłości: Jesienin, Leśmian, Gombrowicz, Schulz, Nowak, Harasymowicz, Herbert, Rilke, Joseph Roth, Masters, Emily Dickinson, Kawatis, Staff, Pawlikowska-Jasnorzewska, Szymborska, Myśliwski, Sándor Márai,, Thomas Bernhard...

Autor zapiśnika dba o dobre kontakty. Jest obecny na znaczących Festiwalach Literackich w różnych krajach Europy, Ameryce, Australii. Juroruje licznym konkursom literackim, jest nieustannie zapraszany na spotkania autorskie. Jest to dla niego codzienność. Sam przecież powie w którymś momencie, że żyje jak wiatr, odbywając np. w ciągu pięciu dni spotkania autorskie w Warszawie, Sandomierzu, Rzeszowie, pałacu Myśliwskim w Julinie, Leżajsku, Kolbuszowej i w Krakowie. Poeta ceni sobie to „rozchwytywanie”, czerpie z niego wiele poprzez kontakty z wyjątkowymi ludźmi pióra: poetami, prozaikami, krytykami; owocują one długoletnimi przyjaźniami, chociażby z Arturem Sandauerem (odkrywcą Poety Józefa Barana). Z wieloma prowadzi korespondencję. Korespondencja z Mrożkiem zaowocowała przecież wydaniem książki Scenograf od wieczności. Listy ( 2014), o której napisał pięknie na łamach „Dziennika Polskiego” Wacław Krupiński: Komu jeszcze było dane mieć w młodości mentora, a z czasem partnera Mrożka i dostać od niego błyskotliwą pochwałę; że „nie robisz z gęby pióropusza, z mózgu sałaty, z życia hecy”.  

Autor dziennika jest wymagającym odbiorcą sztuki, nie zawęża swoich zainteresowań do poezji, zachwyca się dobrym malarstwem, muzyką; powie: Gdybym – nie daj Boże! – był dyktatorem, karałbym mandatami za ziewanie przy obrazach Van Gogha i Makowskiego... za niewrażliwość na kwartety Schuberta i wobec metafor Leśmiana, a nawet Barana (dlaczego nie?). Nagradzałbym marzycieli mających piękne marzenia i idących za nimi, a karałbym bezlitośnie tępych pełzaczy za brak wyobraźni... Ale Józef Baran nade wszystko jest... poetą. Wyznaje na łamach zapiśnika: ...wielkie katedry powieściowe... bardziej narażone są na runięcie... gdy powieją wiatry historii, niż malutkie wiersze, ważki, które mają większe szanse uchronić się, jakoś frunąć z tym wiatrem, poddać się mu i przetrwać. I jak nie zachwycać się Baranem, który wiersz porównuje do ważki? Stosowane często przez  poetę  wielokropki otwierają czytelnikowi furtkę na własne domyślenia, dopowiedzenia. Pozwalają  współrozmyślać, współkomentować, nieomalże współpisać.

Nie sposób przywołać wszystkich pomieszczonych w dzienniku rozważań dotyczących poezji, samej istoty pisania wierszy, ale kilka z nich warto zacytować a nawet zapisać w osobistym notatniku: Wiersz dzieje się jakby w powietrzu, nie musi mieć trwałego zakotwiczenia w realności, choć wynika z realności, nie musi stać nogami na ziemi, na fundamentach, nie chodzi na piechotę, a raczej frunie, przeskakuje, albo raczej przefruwa z odległego skojarzenia w odległe skojarzenie – jak iskra, jak małpka kapucynka, jak ptak. Wiersz może dziać się tu i wszędzie, i nigdzie jednocześnie. Odsyła naszą wyobraźnię, naszą wrażliwość do czegoś, czego nie da się właściwie wyrazić słowami prozy, ale co jest ważne, jak nastrój, klimat, uczucie, tęsknota. Oczywiście istnieje też poezja innego rodzaju, bliska prozie, bliska aforyzmowi, dążąca jednak do skrótu, definiująca, zamykająca definiowalną przestrzeń a nie otwierająca na Tajemnicę (np. Bursa, Różewicz).Bo oczywiście nie ma jednej recepty na poezję.

Albo: Nie jest ważne, prostota, długość, krótkość wiersza, tylko z jakiego materiału słownego jest to uszyte, i jak skrojone, czy tandetnie i chaotycznie, czy gustownie, odkrywczo, oryginalnie. Mówi się przecież „szlachetna prostota” i „prostacka prostota”. Poezja nie jest tylko sprawą mózgu (rozumianego potocznie), ale też na pewno, może przede wszystkim  sprawą serca i jaj i wrażliwości i wyobraźni.

Ciekawe są odpowiedzi Józefa Barana zaczerpnięte z wywiadu przeprowadzonego podczas choroby przez krakowskiego poetę, dziennikarza Jakuba Ciećkiewicza. Na zadane pytanie: Kim jest poeta? Józef Baran odpowie: Jest normalnym, zwyczajnym człowiekiem, jak ja, jak ty, jak inni. Nie cierpię pozerów, „ufryzowanych artystów”. Wkłada taki na łeb arabski fez, zawiązuje wokół szyi hinduski szalik, nosi koszulę w kwiaty i kolorowe buty. Siada w oknie kawiarni, pali fajkę, ludzie go oglądają i mówią – patrzcie, poeta!{...} wiesz, myślę, że ten „wewnętrzny”człowiek, który gdzieś tak ukrywa się w poecie, jest dużo mocniejszy i ważniejszy przy pisaniu od „zewnętrznego.

A sam wiersz, jako utwór, cudownie porówna do samolotu: Wiersz ma startować jak samolot, najpierw toczy się po ziemi, trzymając się pasa, potem wzbija się w górę i leci w przestworza, w wysoki styl.

I jeszcze jeden cytat, który należałoby zapamiętać i koniecznie zapisać: Poeta nie zaczyna się wtedy, kiedy napisze wiersz czy tomik. Tylko wtedy, gdy ułoży ze słów całe gospodarstwo czy księstwo wyobraźni, gdzie architektura jest doskonale zakomponowana, są ogrody, sąsiedzi... I nie tylko te wypowiedzi Józefa Barana są warte zapisania. Ale, czy tylko zapisania? Uważam, że „Stan miłosny...przerywany” powinien posiadać w swoim księgozbiorze podręcznym każdy poeta, nie tylko początkujący, ale także ten, który interesuje się słowem pisanym. Bo jest to – moim zdaniem – znakomity przewodnik literacki, napisany nieszablonowym, żywym, często dosadnym językiem. Autor z polotem definiuje istotę poezji, jak również podsuwa czytelnikowi wartościowe utwory wybitnych twórców polskich i światowych.

No cóż, moja podróż, zaproponowanym przez krakowskiego poetę szlakiem, zmierza ku mecie. Tak. Odczuwam pewien niedosyt. Chociażby zasygnalizowania faktów, jak przekazanie Bibliotece Jagiellońskiej przez Józefa Barana cennych dokumentów literackich, jak fascynacja (również moja) twórczością wybitnego węgierskiego pisarzaMárai Sándora, jak cenne  przyjaźnie: z Anną Dymną, śp. profesorem Markiem Karwalą czy szwedzkim Noblistą Tomasem Tranströmerem. I wreszcie, nie wspomniany przeze mnie wstrząsający epizod (daj Boże, by to był tylko epizod) dotyczący poważnej choroby, której poeta poświęca dużo miejsca w końcowej części zapiśnika.

Józef Baran podczas terapii wyznaje: moje lotki przycięte [...] mam skrzydła przestrzeni skrępowane...,  jestem jednak pewna, iż po pokonanej chorobie, chociaż świadom zwolnienia tempa, na pewno wyznaczy kolejny poetycki szlak, którym poszybujemy w wysoki styl i dotrzemy do samej... pestki. I tego należy krakowskiemu autorowi trzydziestu książek, Mistrzowi barwnego języka życzyć!

Irena Kaczmarczyk

__________ 

Józef Baran, Stan miłosny... przerywany. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2019,  s. 430.

 

  

Plakat

Drodzy Przyjaciele,
Widzowie Teatru Witkacego w Zakopanem

Teatr Witkacego zaprasza

 

Już 8. lipca wracamy ze spektaklami! Cieszymy się, że znowu możemy spotkać się z Wami już nie tylko on-line. Miesiące izolacji dały nam się wszystkim we znaki dlatego mamy nadzieję, że z radością przyjdziecie do nas przewietrzyć nieco umysły. Żeby nasze spotkania były możliwe oraz bezpieczne wprowadziliśmy nowy regulamin uczestnictwa w spektaklach - bardzo prosimy o zapoznanie się z nim przed wizytą w Teatrze dla Waszego i naszego bezpieczeństwa.

Na naszej stronie znajdziecie aktualny repertuar.

Stęskniliśmy się za Wami i już nie możemy się doczekać kolejnego spotkania! Mamy nadzieję, że Wy również!
Do zobaczenia 8. lipca! Czekamy na Was!

 

  

Plakat

Lista nominowanych książek

Literacka Nagroda Europy Środkowej ANGELUS 2020

 

Znana jest długa lista książek nominowanych do Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS w 2020 roku! Jury spośród 131 zakwalifikowanych tytułów wybrało 14. Zwycięzcę bądź zwyciężczynię Angelusa, na których czeka nagroda w wysokości 150 tys. zł, poznamy 17 października, podczas wspólnej gali Angelusa i Wrocławska Nagroda Poetycka Silesius.

A tak prezentuje się tegoroczna długa lista:

1. Magdalena Grochowska, „W czasach szaleństwa”, Wydawnictwo AGORA (Polska).
2. Kapka Kassabova, „Granica. Na krawędzi Europy”, tłum. Maciej Kositorny, Wydawnictwo Czarne (Bułgaria).
3. Siergiej Lebiediew, „Dzieci Kronosa”, tłum. Grzegorz Szymczak, Wydawnictwo Claroscuro Publishing House (Rosja).
4. Mikołaj Łoziński, „Stramer”, Wydawnictwo Literackie (Polska).
5. Tania Malarczuk, „Zapomnienie”, tłum. Marcin Gaczkowski, Wydawnictwo Warstwy (Ukraina).
6. Alena Mornštajnová, „Hana”, tłum. Tomasz Grabiński, Wydawnictwo Amaltea (Czechy).
7. Izabela Morska, „Znikanie”, Znak literanova (Polska).
8. Péter Nádas, „Biblia i inne historie”, tłum. Elżbieta Sobolewska, Biuro Literackie (Węgry).
9. Marcin Polak, „Stany uprzywilejowane”, Wydawnictwo „Od Do” (Polska).
10. Paweł Piotr Reszka, „Płuczki. Poszukiwacze żydowskiego złota”, Wydawnictwo Agora (Polska).
11. Hanna Sukare, „Zakurzony język”, tłum. Sława Lisiecka, Wydawnictwo OD DO (Austria).
12. Natalka Śniadanko, „Frau Müller nie zamierza płacić więcej”, tłum. Bohdan Zadura, Warsztaty Kultury (Ukraina).
13. Goran Vojnović, „Moja Jugosławia”, tłum. Joanna Pomorska, Wydawnictwo Akademickie SEDNO (Słowenia).
14. Serhij Żadan, „Internat”, tłum. Michał Petryk, Wydawnictwo Czarne (Ukraina).

 

∎ Z tej listy do finału Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS przejdzie siedem tytułów, które jury wyłoni we wrześniu. Dla wszystkich autorów finałowej siódemki po raz pierwszy przewidziane są nagrody pieniężne wynoszące 5 tys. zł, będące wyróżnieniem za nominację. Zwycięzca otrzyma tradycyjnie 150 tys. zł.

∎ Angelus trafia co roku także do autorki lub autora przekładu zwycięskiej książki na język polski (w przypadku, gdy laureatem jest pisarz z Polski, jury wskazuje tłumacza innej z finałowych pozycji). Nagroda za przekład od tego roku uległa podwyższeniu i wyniesie 40 tys. zł.

∎ Zmiany zaszły też w przypadku wyróżnienia dla zdobywcy Nagrody im. Natalii Gorbaniewskiej przyznawanej w plebiscycie internetowym przez czytelników. Do tej pory to wyróżnienie miało charakter symboliczny. Od roku 2020 laureat lub laureatka Nagrody im. Natalii Gorbaniewskiej zostanie zaproszona na koszt organizatora i fundatora Angelusa na trzymiesięczne stypendium pisarskie do Wrocławia.

 

  

Plakat

Związek Literatów Polskich Oddział w Poznaniu zaprasza

Nagroda Literacka 43. Międzynarodowego Listopada Poetyckiego

 

ZWIĄZEK LITERATÓW POLSKICH ODDZIAŁ W POZNANIU zaprasza AUTORÓW, WYDAWNICTWA, STOWARZYSZENIA,  FUNDACJE do udziału W KONKURSIE O NAGRODĘ LITERACKĄ 43. MIĘDZYNARODOWEGO LISTOPADA POETYCKIEGO W POZNANIU.

Tomy poezji wydane w roku 2019 w języku polskim prosimy nadsyłać w trzech egzemplarzach do 15 września 2020 roku.

Do trzech egzemplarzy tomu poetyckiego należy dołączyć małą kopertę zawierającą kartkę z imieniem i nazwiskiem autora oraz danymi adresowymi, e-mailem lub numerem telefonu. Wybory wierszy nie będą brane pod uwagę.

Organizator konkursu powoła kompetentne jury.

Wyniki konkursu zostaną ogłoszone podczas 43. Międzynarodowego Listopada Poetyckiego, w dniu 4 listopada 2020 roku lub na stronach internetowych  Związku Literatów Polskich Oddział w Poznaniu: zlp-poznan.e-kei.pl oraz na Facebooku
Laureat Nagrody Literackiej oraz osoby wyróżnione otrzymają powiadomienie o terminie i miejscu uroczystego wręczeniu Nagrody.

Tomy poezji prosimy nadsyłać na adres: Maria Magdalena Pocgaj, Związek Literatów Polskich, ul. Knapowskiego 22/5; 60-126 Poznań.

 

  

Plakat

  

Plakat

VII EDYCJA FESTIWALU – 9-12 LIPCA 2020

 

Oko nigdy nie śpi

 

Bydgoszcz: Galeria Miejska bwa, Miejskie Centrum Kultury

Pałac Ostromecko

Miasto Chełmno, Kozielec nad Wisłą

 

W tym roku Międzynarodowe Spotkania Nieprzypadkowe Festiwalu OKO NIGDY NIE ŚPI zapraszają Państwa niejako do stołu… Można odnieść takie wrażenie, skoro tematem przewodnim Spotkań będzie UCZTA.

Cytując profesora Zbigniewa Mikołejkę: „Uczta jest przecież, w swej najgłębszej istocie, żywiołem zbiorowego istnienia, radykalnym zaprzeczeniem samotności człowieka. I w tym właśnie wyraża się jej siła i sens.” Ową siłę i sens w trakcie Festiwalu będą tworzyli Artyści, Profesorowie, Krytycy, a kosztować smaków podczas czterodniowej UCZTY kulturalnej będą Widzowie, Uczestnicy, Odbiorcy.

UCZTOWAĆ na Festiwalu będą: Anda Rottenberg, Robert Kuśmirowski, Zbigniew Mikołejko, Anna Królikiewicz, Elżbieta Jabłońska, Dorota Koczanowicz, Yann Youette, Chór Społeczny Czarnego Karła, Izabela Chudzyńska, Justyna Celeda, Izabela Plucińska, Wiola Sowa, Kuba Elwertowski, Grzegorz Pleszyński, Johannes Deimling, Combi Cats, Kamil Milewski, Arkadiusz Wojtasiewicz, Łukasz Owczarzak, Agnieszka Taborska i Kasper T. Toeplitz.

OKO NIGDY NIE ŚPI zawita do Galerii Miejskiej BWA w Bydgoszczy oraz do Miejskiego Centrum Kultury w Bydgoszczy, a większość działań festiwalowych planowanych jest w Zespole Pałacowo-Parkowym w Ostromecku.

Organizatorzy i uczestnicy serdecznie zapraszają do udziału w wydarzeniu, również online.

Wszelkie dodatkowe informacje, wejściówki na pokazy w instytucjach kultury oraz zasady uczestniczenia w pokazach w zwiazku z ograniczeniami SARS Covid 19 na stronach:

http://czarnykarzel.pl/

https://www.facebook.com/okonigdyniespi/

Kontakt: Fundacja Czarny Karzeł

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

tel. 509 693 840 / 505 416 199

 

PROGRAM

Czwartek, 9 lipca 2020, godz. 18.00

Otwarcie Festiwalu w Galerii Miejskiej bwa w Bydgoszczy

Wystawa

Roberta Kuśmirowskiego

„FOUR-BIDDEN MUSEUM“

Kuratorka - Anda Rottenberg

Kolejne otwarcia wystaw w Ostromecku:

21.00 - Instalacja artystyczna Anny Królikiewicz - „Honey or tar“ / Pałac Nowy

21.30 - Instalacja fotograficzna Łukasza Owczarzaka - „Festum“/ Pałac Nowy

22.00 - Koncert na 2 trąby Grzegorza Pleszyńskiego i wystawa w wirtualnej galerii Piotra Krupczyńskiego / Pałac Nowy

23.00 - Instalacja artystyczna Kuby Elwertowskiego - „Uczta“/ Park

 

Piątek, 10 lipca

Spotkania i prezentacje z ograniczoną ilością widzów (do 150 osób) w Ostromecku i Miejskim Centrum Kultury

10.30 - zwiedzanie pałaców i parku w Ostromecku z przewodnikiem

14.00 - Combi Cats - online-live / Pałac Nowy, Ostromecko

17.00 - Spotkanie autorskie z Andą Rottenberg

- „Sztuka w Polsce 1945 – 2005“ / MCK, prowadzenie Michał Tabaczyński 19.00 – wystawa fotografii dokumentalnych Kamila Milewskiego i Arkadiusza Wojtasiewicza / MCK

20.00 – 22.30 -  Blok filmowy zakończony spotkaniem z autorami: Izabelą Plucińską, Yannem Jouette, Wiolą Sową / MCK, prowadzenie Grzegorz Brzozowski

 IZABELA PLUCIŃSKA: „Afternoon“ 3 min,

„Jam Seession” 10min, „Sex dla opornych“  12min, „Portret Suzanne“ 15min, „Abend“ 3min

YANN JOUETTE: „Space Feet Attack“ 2 min, „The Factory“ 5min, „Sirenashow“ 15min, „Bernis's Doll“

11min

WIOLA SOWA: „Refreny“ 13 min, „Endblum“ 11 min, „XOXO“ 14 min

Spotkanie z Izabelą Plucińską, Yannem Youette, Wiolą Sową

 

Sobota, 11 lipca Pałac Ostromecko / Muzeum Fortepianów / Park

10.00 - 14.30 - „UCZTA i błyskawiczne warsztaty animowane w technice pikselacji i wycinanki“: Izabela

Plucińska, Yann Youette, Justyna Celeda

15.00 - wykład Izabeli Chudzyńskiej - "Między korytem a porcelaną" / Pałac Nowy

16.30 - performance BBBJohannes Deimling / Park

18.30 - wyjazd z Ostromecka do Chełmna z przystankiem u Elżbiety Jabłońskiej

19.00 - „W pół drogi“ - spotkanie z Elżbietą Jabłońską przy 788 kilometrze Wisły

21.00 - Uczta gotycka czyli wieczorne zwiedzanie Chełmna n. Wisłą

23. 00 - powrót do Ostromecka

 

Niedziela, 12 lipca Pałac Nowy w Ostromecku

14.00 - „Jedzenie w granicach sztuki„ dyskusja panelowa z udziałem Doroty Koczanowicz, Elżbiety Jabłońskiej, Anny Królikiewicz, Izabeli Chudzyńskiej / Pałac Nowy, prowadzenie Grzegorz Brzozowski

16.00 - pokaz filmu zrealizowanego podczas warsztatów filmu animowanego „Uczta“ / Pałac Nowy

16.30 - Zbigniew Mikołejko „Uczta jako objawienie“ - online-live / Pałac Nowy, Miejski Ośrodek Kultury

20.00 - Koncert - Kasper T. Toeplitz / MCK

 

Wydarzenia tylko online:

1. Agnieszka Taborska – „Co i jak jeść“

Z książki: „Świat zwariował. Poradnik surrealistyczny jak przeżyć“

2. Społeczny Chór Czarnego Karła

 

11.07.2020; godz 10-14.00 Pałac Ostromecko

„UCZTA i błyskawiczne warsztaty animowane w technice pikselacji i wycinanki“: Izabela Plucińska, Yann Youette, Justyna Celeda

zapisy: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

(obowiązuje kolejność zgłoszeń)

Izabela Plucińska - polska reżyserka filmów animowanych,wypracowała własną technikę tworzenia filmów animowanych: filmuje figurki, które sama wykonuje z gliny i plasteliny. Dzięki opracowanemu, specjalnemu sposobowi animowania, reżyserce udaje się osiągać efekt płynnego przenikania barw i wręcz „malowania” plasteliną.Jej film Jam Session (2004) zdobył wiele międzynarodowych nagród, między innymi Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu Berlinale i Srebrną Nagrodę „Miqueldi de Plata” na festiwalu Zinebi w Bilbao

Justyna Celeda - reżyser teatralny, od lat związana z wydziałem reżyserii łódzkiej PWSFTviT, najpierw jako studentka, później jako pedagog . Ważniejsze tytuły, które zrealizowała to: „Droga węża na skale” T. Lindgrena w Teatrze Studyjnym w Łodzi, „Czarujący Korowód” W. Schwaba, „Ożenek” W. Gogola, „Seks dla opornych” M. Rilm w Teatrze Współczesnym w Szczecinie, „Next-ex” J. Machulskiego, „Dobre rzeczy” L. Lochhead w Teatrze Powszechnym w Łodzi , „Norymberga” oraz „ Życie jest snem” w ,Teatrze im. J. Osterwy w Gorzowie. Na stałe współpracuje jako scenarzystka z Izabelą Plucińską- reżyserem filmów animowanych, laureatką Srebrnego Niedźwiedzia na Berlinale. W Teatrze Współczesnym w Szczecinie w 2005 roku przygotowała w czasie „Inwazji Barbarzyńców”, sceniczne czytanie dramatu Przemysława Wojcieszka „Cokolwiek się zdarzy, kocham cię”, W roku 2007 roku w Teatrze Małym zrealizowała „Czarujący korowód” Wernera Schwaba, a następnie Na Arce o ósmej (2009). Jej ostatnie spektakle to „Zatrudnimy Starego Klauna” Mateia Visnieca (2008) i NEXT-EX Juliusza Machulskiego (2009) w Teatrze Powszechnym w Łodzi.

Yann Jouette - Yann Goodfaith - tworzy w technologii 3D, wykorzystując ją w pracy przy grach wideo (Ubisoft), reklamach, serialach telewizyjnych. Od 1997 roku jest producentem filmów krótkometrażowych. Najważniejsze dokonania: "The faktory", "Space feet attack", "Dog days", "Berni's doll", "Next generation", "Sirenashow".

 

Warsztaty odbędą się z zachowaniem wszelkich zasad wynikających z zaleceń

foto: Wiola Sowa, https://en.unifrance.org/