Nowa książka Olgerda Dziechciarza
Podest na piedestale
„Podest na piedestale”, jest, co tu dużo mówić, najlepszą poetycką książką Olgerda Dziechciarza. Prawdę mówiąc, ceniłem (do tej pory) Olgerda jako prozaika, a zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jest w tym dobry. Hmy, co do jego wierszy to miałem stosunek, że użyję eufemizmu, ambiwalentny. Jedne wiersze mi się podobały, inne nie. Ten tomik przeczytałem jednym tchem i piszę świeżo po lekturze czując się jakbym był po dobrym euforyku. Pomimo tego, że wiersze są jakby ze sztancy, jeżeli chodzi o formę, każdy z nich jest osobny, inny, z jednej strony, jak chce Jakub Kornhauser, to „mknięcie surrealistycznym busem z otwartym szyberdachem”, lecz z drugiej zabawa słowem, skojarzeniami, a autor jest w tym naprawdę dobry. Olgerdowi nie biega o to, „aby świat dziwnością zdumieć”, to nie jest celem tego tomiku, czytając te wiersze, nie wolno nam poddać się ich surrealnej ekspresji, musimy na chwilę zwolnić, aby wbrew atakującemu nas celowemu brakowi interpunkcji, a przy tym używania dużej litery niekoniecznie po kropce, której i tak nie ma, zastanowić się, nie tylko nad swoją egzystencją, „trzeba iść / Iść ciągle iść / W stronę końca, który wieńczy ciało”, ale przede wszystkim na, jakby to ujął Olgerd, „Wczasami w których / Przyszło nam żyć”. Jeżeli ta praca nie zostanie ZAUWAŻONA, przez opiniotwórcze grona, będę bardzo rozczarowany. Poezja to specyficzny towar, nie stoi w miejscu, i Olgerd zdaje sobie z tego sprawę.
Odsapnę i przeczytam raz jeszcze, raz jeszcze, raz jeszcze. Może nie dlatego, że tak kocham Olgerda, ale dlatego, że kocham dobry surrealizm.
Mirosław Majewski