Nowości książkowe

 

 

Plakat

 

 

Plakat

 

 

Plakat

Elżbieta Musiał

 

By historia się nie powtarzała

Deskrypcja wojny w wierszach Tadeusza Zawadowskiego, czyli gdy prześpi się wszystkie budziki

 

Wiersze Tadeusza Zawadowskiego są dojmujące. Poszczególne utwory, a nade wszystko ich suma budują przenikliwe studium człowieka najpierw stopniowo pozbawianego wolności, przez którego na koniec przetacza się bezwzględność wojny. Przedstawienia z trylogii „budzikowej” („budzik z opóźnionym zapłonem” z 2019 roku, „dopóki budzik tyka” z 2020 oraz „raport z czasów zarazy” z 2021) na wielu poziomach i w różnych aspektach sygnalizowały kroczące zagrożenie i wzmagający się lęk przed zawężającym się polem autonomii. W najnowszym tomie „Ptaki spadające w niebo” (2023) człowiek stoi już w pożodze wojny, która ma wymiar totalny. Jej okrucieństwo mierzone jest tragedią ojca, matki, dziecka, odbija się w ich oczach.

 
na gruzowisku domu małe dziecko. boleśnie bezradne
jak mały psiak odebrany suce i oddany w ręce nowego
właściciela. ktoś próbuje je przygarnąć tłumaczyć
że wojna. oczy dziecka ogromnieją.
próbują zmieścić rosnące
 
przerażenie.

(przerażenie, s. 35).

 

Te wiersze rozdzierają. Trzymają w bolesnym uścisku, lecz niepodobna ich opuścić. Odarte z jakiegokolwiek promienia nadziei i sprowadzone do prostego opisu obezwładniają. Lecz czy w ogóle można to porównać do paraliżującego bezwładu u tych, którzy widzą gwałt czy doświadczają przemocy?    

 

każdy totalitaryzm prowadzi do wojny. na początku
wygląda niewinnie. jak gra w szachy. najpierw
dzielone są piony. na białe i czarne. to one
zbijane są pierwsze. później przychodzi kolej
na gońców przynoszących wieści o przegranych
bitwach. król ukryty za podwójną gardą porównuje
straty po obu stronach. nie toleruje
porażek. jutro

podzieli kolejne piony

(gry w szachy, s. 9)

 

Jak na dłoni widać odsłonę mechanizmu, który znają dyktatorzy. Skłócanie, wojenki i zmiany. Ale najpierw te nieznaczne, które stopniowo narastają i przekraczają granice – zdawałoby się – nie do przekroczenia. Zwykło się to nazywać syndromem „gotującej się żaby”. Tak właśnie przesypia się kolejne ostrzeżenia, a potem „ktoś staje na balustradzie / mostu inny wywija sztandarem jak złamanym skrzydłem”. Lecz na nic spóźnione gesty, choćby wymowne. Przychodzi moment, w którym fali destrukcji, przeraźliwie nieludzkiej, już nie da się powstrzymać. Nie raz pokazała to historia, która ma uczyć, lecz nie uczy, za to lubi się powtarzać. Można spytać, po co ona w ogóle nam potrzebna, skoro potrafią z niej czerpać tylko autorytarne, chore na wszechwładztwo umysły; jeden decyduje o losach wszystkich, jeden zabiera wolę i wolność pozostałym.

 

nadeszli barbarzyńcy a my tacy bezbronni. zaskoczeni
chwilą nieuwagi nie potrafimy zrozumieć naszej słabości.
zaciskamy pięści i mielimy w nich nic nie znaczące
słowa sprzeciwu. oni zaś krok po kroku zagarniają nasze
przestrzenie i budują w nich swoje zamki. jeszcze
łudzimy się że z piasku i że wiatr je rozwieje lub zmyje
nadchodząca fala. coraz bardziej bezsilni
kryjemy się za tarczami liter szukając tam

ocalenia.

(nadeszli barbarzyńcy, s. 13)

 

Czym są te tarcze liter, które miałyby ocalać? Czy to spisane prawo, które za nic ma autokrata? A może to jest ucieczka w wiersz, w wewnętrzny dom? Ten powyżej mówi o pełzającym zamachu na wolność, o zignorowanych sygnałach. I o konsekwencjach ślepoty większości. Ślepoty w imię spokoju, lecz nie pokoju.

 

stary świat schodzi do podziemia. krok po
kroku. ostrożnie ważąc każde stąpnięcie. wciąż
śnią mu się po nocach dobre zakończenia. jednak
z nastaniem dnia coraz bardziej zapadają się
w przeszłość. nowe wylewa się na wierzch.
ma zapach palonych migdałów

i piołunu.

(nowe, s. 14)

 

Tom „Ptaki spadające w niebo” w całości jest obrazem wojny. A ta zawsze jest zbrodnią i wszędzie wygląda podobnie: śmierć, okrucieństwo, bezdomność, pożoga, niewola, pogarda. Dramatem ludności cywilnej też rozgrywa się wojny. Pokonanym nie jest wyłącznie żołnierz. Główny agresor, czyli „król ukryty za podwójną gardą”, daje ludziom lekcje szachów. Wiemy, jaki koszmar dzieje się za naszą wschodnią granicą. Czy dla Autora był impulsem do napisania 50 nowych wierszy, będących kontynuacją wcześniej podjętej tematyki i niejako wynikiem „przespania wszystkich budzików”?

 

próbuję nazwać rosyjskiego żołdaka
człowiekiem. jednak słowo
nie przechodzi mi przez gardło.
pozbawia oddechu jak kula snajpera.
przed oczyma mam tylko pijanego
moskala mordującego i gwałcącego
kobiety i małe dziewczynki. ich zapłakane
twarze budzą mnie w środku nocy

i nie pozwalają zasnąć. patrzę na nie
 
i wyję jak pies.


(bezdech, s. 41)

 

Mamy więc konkretne odniesienia do rosyjskiej agresji i barbarzyństwo rosyjskiego żołnierza w Ukrainie, choć sama nazwa Ukraina w wierszach nie pada. Autor nawiązując do tej konkretnej, tak naprawdę przedstawił oblicze wojny jako takiej. Bo definicja i matryca każdej wojny jest taka sama. Więc wszystko jedno gdzie się toczy i jakie się w niej wytoczy działa – zbiera nieludzkie żniwo.

 

zawsze toczy się jakaś wojna. różnią się tylko
jej formy i barwy. zwycięzcy
 
i zwyciężeni.

 

Powyższa miniatura o tytule „wojna”, która wprowadza w tom, szeroko otwiera tematyczny nawias. Autor sugeruje, że możemy weń wpisać wszelakie konflikty, od zbrojnych po osobiste. A przy tym pamiętać, że skutkiem każdej jest klęska przynajmniej jednej ze stron oraz straty i dramat po obu stronach. Wojny nie omijają ani bezbronnych, ani dzieci. Traumatyzują wszystkich; „nie bała się gdy weszli do domu. myślała / że to chłopcy z podwórka przebrani / w dziwaczne uniformy. nieraz / przecież bawili się w przebieranki. jej młodsza / siostra też się do nich uśmiechała. tylko / matka jakoś dziwnie pobladła i zasłoniła je / rękoma” (fragm. chłopcy III, s. 39).

Wiersze są wołaniem o opamiętanie, biciem na alarm i ostrzeżeniem pogłębionym o deskrypcję przemocy aktualnie dziejącej się. Są też przenikliwym wejrzeniem w mechanizmy wojny oraz w polityczne rozgrywki o dyktaturę.

 

w państwie policyjnym ludzie kundlą się bardziej
niż zwierzęta. najpierw próbują zerwać się
z łańcucha. z czasem jednak tak bardzo
wrasta on im w skórę że myślą iż jest
częścią ciała. nie mogą już
bez niego żyć. warczą
na tych którym udało się
wyrwać na wolność. próbują
 
dobrać się im do gardeł.

(na uwięzi, s. 6)

 

Już choćby powyższe wiersze mają wydźwięk mocno emocjonalny. Tadeusz Zawadowski emocje uruchamia świadomie i niezwykle umiejętnie. Narracją porusza wyobraźnię (a właściwie niewyobrażalne), a sytuacje przedstawia z różnych pozycji, również ofiar, w tym na poziomie ich percepcji. Dlatego też przekaz uderza ze zwielokrotnioną siłą. Okrucieństwa w niektórych obrazach niemal dotykamy.   

Przenikliwie wejrzenie w mechanizmy zniewolenia, wręcz zdemaskowanie ich, ale też sugestywnie budowane obrazy i przemyślane konstrukcje dają poczucie lektury naładowanej wartościami, po prostu mądrej. Przy tym bolesnej jak sam temat. Lecz te wiersze muszą takie być – jeśli mają „otwierać oczy” i być przestrogą.

 
Elżbieta Musiał

___________________

Tadeusz Zawadowski, Ptaki spadające w niebo. Projekt okładki i opracowanie graficzne: Joanna Kulhawik. Redaktor serii i tomu: Łucja Dudzińska (tom 66). Wydawca: FONT, Poznań 2023, s. 60.

 

TADEUSZ  ZAWADOWSKI – poeta, redaktor, krytyk literacki; urodził się 9. 12. 1956 r. w Łodzi, od 1981 roku mieszka w Zduńskiej Woli, gdzie współtworzył Klub Literacki „TOPOLA” ( którego był nieformalnym liderem i redaktorem serii wydawniczej Biblioteka TOPOLI ) oraz Klub Twórczej Pracy „BEZ  AUREOLI” . Członek Związku Literatów Polskich. Laureat około 250 międzynarodowych i ogólnopolskich konkursów literackich oraz wielu nagród literackich m.in.: POLCUL FOUNDATION ( w kapitule m.in. Jerzy Giedroyć, Gustaw Herling – Grudziński, Jan Nowak – Jeziorański) oraz za całokształt twórczości literackiej:  IANICIUSA imienia Klemensa Janickiego, Nagrody Ekspresjonistyczną FENIKSA im. Tadeusza Micińskiego i  SUPER CYSIORA. Za dokonania na rzecz rodzinnego miasta przyznano mu tytuł Zduńskowolanin Roku 1999 oraz medale Zasłużony dla Miasta Zduńska Wola   (2008)i Zasłużony dla Powiatu Zduńskowolskiego (2010). Minister Kultury i Sztuki w roku 1995 przyznał mu tytuł Zasłużony Działacz Kultury. Jest autorem blisko dwóch tysięcy publikacji w ogólnopolskiej, emigracyjnej i zagranicznej  prasie literackiej. Swoje wiersze i teksty krytyczne publikował w około 250 antologiach literackich. Były tłumaczone na języki: rosyjski, łotewski, chorwacki, bośniacki, serbski, słoweński, macedoński, grecki, hiszpański, włoski i angielski. Wydał 18 tomów poetyckich: Fotoplastikon  (1987), Witraże (1991), Demony (1992), Przedrośla (1994), Listy z domu wariatów (1995), O Elizabeth, Berenice i jeszcze innych kobietach (1997), Krajobraz z kroplą w tle (1997), Lustra strachu (2000), Ścieżka obok raju (2005), Między horyzontami (2006), Powrót do domu wariatów (2007), Listy i cienie (2011), Kiedyś, (2014) – Nagroda Literacka im. Ryszarda Milczewskiego – Bruno i wyróżnienie  XXXVII Międzynarodowego Listopada Poetyckiego , Mrówka (2017) oraz  „budzik z opóźnionym zapłonem” – nominacja do Nagrody Literackiej 43. Międzynarodowego Listopada Poetyckiego, (2019), „dopóki budzik tyka” (2020), raport z czasów zarazy” ( 2021) i „ptaki spadające w niebo” (2023).

 

 

Plakat

Małgorzata Kulisiewicz

 

Fakty i fantazja. Subiektywnie o nowościach

 

Najtrudniej opowiedzieć historie, które wszyscy znamy. Opowieści literackie i filmowe z żydowskich gett wielokrotnie już do nas trafiały. Fabuła książki Dominika W. Rettingera „Miłość w czasie zagłady. Historia z krakowskiego getta” oparta jest w ogromnej większości na prawdziwych sytuacjach i postaciach. Najważniejsza w książce para istniała naprawdę. Oswald Bousko, wicekomendant Schutzpolizei w krakowskim getcie i Rebeka Steinert-Aspis, młoda wdowa żydowskiego pochodzenia z dwójką małych dzieci, która uciekła z getta razem z Oswaldem Bousko. To ich miłość stworzył literacko na nowo Rettinger.

W opowiadanej historii uczestniczy też wielu innych wojennych bohaterów: Juliusz Madritsch, niemiecki przedsiębiorca pomagający ratować Żydów, Tadeusz Pankiewicz, właściciel Apteki „Pod Orłem”, Mordechaj Gebirtig, znany żydowski poeta, czy Roman Zbroja, działacz Żegoty, przedwojenny piłkarz. Opowieść toczy się wartko jak film akcji, czytamy ją jednym tchem. Historyczne źródła nie pozwalają w pełni zrekonstruować wszystkich zdarzeń i szczegółów, autor tworzy więc częściowo literacką fikcję, ale jakże frapującą i całkiem prawdopodobną. Nadaje zaginione imiona i nazwiska postaciom istniejącym naprawdę, tak jak Rebece.

Książki nie należy traktować jak historycznego źródła, bo to przecież powieść, ale zachęca ona, by poznać dokładnie fakty z niemieckiej okupacji. Świetnie zarysowane postacie, konflikty, sprzeczne interesy, groza drugiej wojny światowej, tworzą niebanalną fabułę. Na drodze Oswalda Bousko staje jego przyjaciel, oficer SS Jakob Kunze, który za wszelką cenę stara się nie dopuścić do związku Rebeki i Oswalda i pokrzyżować ich plany. Czy mu się uda?

Oswald Bousko, który pomógł wielu Żydom wydostać się z getta, został odznaczony pośmiertnie medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata Instytutu Yad Vashem.

Plakat

Skąd bierzemy tematy reportaży, jak rozpocząć tekst, by przyciągnął uwagę czytelnika, co po początku? Jak stosujemy stylizację, montaż opisów, monolog bohatera, elipsę, rekonstrukcję dialogów? Jak ukryć się za narratorem bezpośrednim? Jak rozmawiać z bohaterem, by wydobyć najciekawsze rzeczy? Szczegół-metafora, szczegół-emocja, szczegół synteza i szczegół jako bohater reportażu. Te i inne interesujące problemy opisuje w swojej książce „Fakty muszą zatańczyć” Mariusz Szczygieł, znany dziennikarz, wykładowca reportażu, twórca wydawnictwa „Dowody na Istnienie”, autor wielu książek reporterskich. Za „Gottland” (2009) dostał Europejską Nagrodę Książkową, za „Nie ma” (2018) Nagrodę Literacką „Nike”. W 2013 roku uzyskał tytuł Dziennikarza Roku w konkursie Grand Press.

„Fakty muszą zatańczyć” to jednocześnie relacja z własnej pracy reporterskiej i rodzaj twórczego podręcznika. To również wspomnienia o mistrzach reportażu, których znał i z którymi przyjaźnił się Szczygieł oraz opowiadanie o pisarzach non-fiction i nowatorskich nurtach dziennikarstwa bez sztywnych zasad, w Ameryce ochrzczonych nazwą Gonzo. Książka przybiera formę czterystustronicowego zbioru esejów tematycznych, z bogatą bibliografią i literaturą przedmiotu. Pisana jest żywo, lekko i interesująco, potwierdzając talenty Szczygła jako mistrza różnorodnych narracji. Dzięki temu można ją polecić jako dobrą lekturę nie tylko dla ludzi zawodowo piszących, ale i dla wszystkich czytelników.

Plakat

„Skrzypaczka z Auschwitz” to powieść oparta na faktach. Ellie Midwood, autorka bestsellerów historycznych, tym razem czerpała inspirację z biografii Almy Rosé, słynnej wiedeńskiej skrzypaczki żydowskiego pochodzenia, przedwojennej gwiazdy, która w 1943 roku znalazła się w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu-Brzezince. Alma, dzięki swoim talentom i przeszłości cieszyła się poważaniem wśród esesmanów, które wzrosło jeszcze, gdy stanęła na czele obozowej orkiestry kobiecej stworzonej przez nią z niewielkiej grupy dziewcząt, grających proste utwory towarzyszące wymarszom więźniów do pracy. Czterdziestoosobowa orkiestra, już profesjonalna i przyuczona przez Almę do grania klasyki na koncertach dla esesmanów, pozwoliła jej członkiniom zachować życie i lepsze warunki egzystencji w obozie. Dyrygentka i skrzypaczka Alma Rosé pomogła więźniarkom przetrwać czasy grozy. Dzięki orkiestrze poznała też Mikloša, węgierskiego pianistę, bratnią duszę. Czy przeżyją obozowe piekło i czy ich miłość ocaleje?

Powieść Elle Midwood jest jedną z najlepszych z wielu, które powstały w ostatnich latach na temat Holocaustu. Sprawnie napisana fabuła, empatia wobec bohaterów, znajomość kwestii, ogromna wiedza historyczna autorki sprawiają, że jest to przejmująca proza, którą się dobrze czyta.

Plakat

Emma Isaacs jest założycielką i prezeską Business Chicks, firmy działającej w Australii i Stanach Zjednoczonych. Wystartowała w biznesie jako osiemnastolatka i w ciągu następnych pięciu lat została milionerką. Jest utalentowaną autorką bestsellerów, przedsiębiorczynią, organizatorką, liderką, matką sześciorga dzieci. Organizuje rocznie ponad sto wydarzeń, na których goszczą gwiazdy biznesu, filmu, celebryci. „Improwizuj! Przestań myśleć, zacznij robić” jest rodzajem niezwykle interesującego i inspirującego poradnika jak odnieść sukces i prowadzić spełnione i ekscytujące życie. Jest książką nie tylko o udanym biznesie, w uniwersalny sposób odnosi się do skutecznego działania i przyciągania sprzyjających zdarzeń i ludzi, oparta jest na głębokiej i praktycznej znajomości psychologii. Może dotyczyć każdej dziedziny życia. Emma Isaacs poleca działanie i istnienie z pełną mocą, wyzwalające wewnętrzną energię i umiejętność dostrzegania pozytywnych stron każdej sytuacji. Zaleca życie pełną piersią, bez zamartwiania się o przyszłość. Woli szybkie, spontaniczne i twórcze działanie, niż zbyt wielki perfekcjonizm. Preferuje wiarę w siebie nad  zbyt długotrwałe i szczegółowe plany, czyny nad planowanie. W prowadzeniu firmy i życiu przede wszystkim  przedkłada człowieka nad zadanie, pokazuje jak tworzyć udane więzy międzyludzkie. Zaleca wspieranie, nie rywalizację oraz wizualizację marzeń. Jest to mądra i potrzebna w dzisiejszych czasach książka.

Małgorzata Kulisiewicz 

_________________________

Dominik W. Rettinger, Miłość w czasie zagłady. Historia z krakowskiego getta, Świat Książki, Warszawa 2022.

Mariusz Szczygieł, Fakty muszą zatańczyć, Dowody na Istnienie, Warszawa 2022.

Ellie Midwood, Skrzypaczka z Auschwitz, Akapit Press, Łódź 2022.

Emma Isaacs, Improwizuj! Przestań myśleć, zacznij robić, Znak Koncept, Kraków 2021.

 

 

 

Plakat

 

 

Plakat

Andrzej Walter

 

Czy wszystko jest bogiem?

 

Właściwie pytam nie pytając, gdyż wiem, że nie. Ja wiem. My wiemy. Wy, nie wiecie. „My-Wy-My” – to tom wierszy Jerzego Jankowskiego z 2022 roku, który jest bardzo żydowski. Jest tak żydowski jak skonstruowano ten nasz świat, z tym jego słynnym podziałem: na nas i na was, na biednych i bogatych, na wybranych i niewybranych, na Żydów i Gojów. No cóż, że nie ma w tym żadnego sensu. Podział ten jest, był i faktem chyba już pozostanie po wsze czasy... pozostanie i basta. Kto kogo wybiera? Wybierał? A kto kogo jeszcze wybierze – dokąd i dlaczego.

Jerzy Jankowski zadaje zbyt wiele pytań i podejmuje karkołomną próbę zbyt wielu perspektyw widzenia. Poeta, prozaik, dziennikarz, nauczyciel, animator życia literackiego. Rocznik 1965. Mieszka z rodziną w Żyrardowie. Może stąd też zadaje aż tyle pytań, zagadek czy dylematów. Żyrardowska synagoga przetrwała przecież wojnę, a nie przetrwała PRL-u. Jakie to nietypowe. To niewielka dygresja, do wielkich pytań. My-wy-my. Ten twórca fascynuje mnie od dłuższego czasu. Pisze wiersze, jak wielu z nas. Jest poetą. Uprawia też karkołomną wydaje się poezję graficzną, konkretną i konceptualną. Jest poszukiwaczem i (nie bójmy się tego słowa użyć) romantykiem, co nie jest obce temu pokoleniu, mojemu pokoleniu, do którego również się przyznaję. Może czasami pytamy o to samo?

Dobrze się czyta ten tom wierszy, w którym stajemy się Żydami, wdziewamy ich szaty, aby nigdy nie zrozumieć ich doświadczeń, aby zobaczyć, że pomimo chęci ich unicestwienia i tak żądzą dziś światem i oni też utrwalają podział, czy tego chcą czy nie chcą – czy nie powiedziałem czegoś zdrożnego, niepopularnego i kontrowersyjnego? A fe, jak można tak niedelikatnie przywoływać Pana Zuckerberga albo kilka innych dziejowych postaci? Czy Pan Zuckerberg to dziejowa postać?

Jerzy Jankowski ucieka od kwalifikowania natury czynów, wydarzeń i rozterek. Ukazuje perspektywę, horyzont, uczucia, może wizje. Nie ocenia, nie zajmuje stanowiska, podsuwa nam temat do rozmyślań. Intelektualnie, historycznie, dziejowo, patrząc na zjawiska, na tę ziemię oczami syna... tej ziemi. Jak ja, ty i on. Jak My-wy-my i oni. To wcale nie jest prosta lektura. Niesie ze sobą stutonowy ciężar dylematu kto ma rację, kto jest wybrany, dlaczego i po co, jak to jest, że raz jesteś katem, a raz ofiarą. Czy to życie? Natura ludzka? Lęk przed przyszłością?

Jak poezjuje Jerzy Jankowski niech zaświadczy wiersz spoza tego tomu:

 

Wahanie

 

o czym myślał Judasz

zakładając sznur

 

udało się

czy nie?

 

Nic nie jest tak proste

jak się niektórym wydaje

a już zwłaszcza niektórym

 

Judasz sprzedał

Judasz wydał

Judasz winny

Judasz zły

 

a przecież ktoś musiał

 

No właśnie. Ktoś musiał. Możemy do tego równania z trzema niewiadomymi podstawiać dowolne wartości, ale możemy też uprzedmiotowić Judasza jako ofiarę dziejów – ktoś musiał. A Piłat? Równie fascynująca postać, genialnie ukazana w Mistrzu i Małgorzacie. Umywam od tego ręce. Jak często? Oj, bardzo często, jak każdy na tym padole. Dziś coraz częściej. Już Pan Zuckerberg o to właściwie zadbał, inni Panowie – ci z Hollywood również. Nieco świętego (?) spokoju zapewnili nam twórcy bomby atomowej, ale ten czas się chyba już kończy, nieprawdaż?

Nic nie jest proste. Dożyliśmy czasów, w których powiedzieć, że nic nie jest proste, to nic nie powiedzieć. A z drugiej strony, prostota tych czasów, ich barbarzyństwo, wtórny analfabetyzm i cofnięcie się w rozwoju porażają. Może jednak chodzi nie o prostotę, lecz o... prostactwo?

Jerzy Jankowski, autor piętnastu już książek, stworzył znowu – tom koncepcyjny. My-wy-my jest jak epopeja spojrzenia – dawno, przed wojną, w wojnie, po wojnie i w zakończeniu jest już ostro, bardzo ostro, aby łagodnie spojrzeć na Nas-Was zamykając tom nazwiskami. Każde z nich mówi samo o sobie. Ktoś musiał. Udało się czy nie?

Czy udało się Baczyńskiemu? Czy było warto, czy serce pękło, czy kula to była, do dziś rozważamy i „my” mówi, że tak, a „wy” szydzi i kpi, albo przynajmniej nie rozumie krwi przelanej w imię... no właśnie, w imię czego, skoro na naturę dziejów wpływu nie mamy. A wtedy nie mieliśmy tym bardziej.

A Einstein, którego Bóg nie gra w kości? Czy był jak Juliusz Cezar przekraczający Rubikon czasoprzestrzeni. Kości zostały jednak... rzucone. Nic już nie będzie jak dawniej. Cyfrowy świat pogrzebie nas, naszą poezję, sztukę, perspektywy myślenia i marzeń. Pożeglujmy zatem dalej, w ten nowy świat, pytając, jak Jurek Jankowski o wszystko i o nic. Z pytań nas stworzono, do pytań nas powołano, do rozpoznawania tajemnic, do zachwytu i do narodzin, a może i do życia i do śmierci, a wreszcie do Odysei niespełnienia. I po to jest też bodaj poezja. Normalna, konceptualna, konkretna i niekonkretna, zrozumiała i niezrozumiała, jest być może mgnieniem zachwytu albo momentem zniesmaczenia, chwilą spoza tego świata, ale dla tego świata, dla wybranych, a tego nie da się unicestwić. Można unicestwić wybranych, nigdy nie poezję. Ona nie umiera.

I na koniec czytania Jankowskiego zapytam pytaniem, którego nie ma w tomie „My-wy-my”, ale które nasuwa mi się (tak jakoś) po tej wytrawnej lekturze – czy poeci nie są przypadkiem jakoś tam narodem wybranym, narodem, któremu część tego świata chętnie stworzyłaby swoiste Auschwitz-Birkenau, aby nie udziwniali tej coraz prostszej rzeczywistości tekstami, których przecież już nikt dziś nie rozumie? W tej wodzie można stać się niezłym szarlatanem i pasożytować na wrażliwcach, żerując na ich wątłej naturze psychofizycznej, spijając narcystyczne laury i moszcząc się w jakże zadowalających fotelikach demiurgów spod ciemnej gwiazdy. Oj, wy już wiecie kogo mam na myśli. To tacy nasi niszczyciele Poezji, każdej... ale to znów, dygresja. Niech im Ziemia ciężką będzie.

Warto zatem sięgnąć po Jankowskiego, jest poetą nowej dykcji, konceptualnej prostoty pytań najtrudniejszych, postróżewiczowskim wędrowcem nowego pokolenia, które nie godzi się na fejsbukowy pejzaż nudzenia się ekskrementem i nadal wędruje tam, skąd przychodzi światło i dokąd zanika. Ogranicza nas tylko lęk przed ciemnością. Czytajmy więc... piszmy. Pytajmy.

Nie oczekujmy niczego więcej.

Nie wszystko jest bowiem Bogiem, ale w takiej optyce, być może

Bóg jest wszędzie.

Andrzej Walter

 

 

Plakat

František Všetička

 

Energia wiersza

 

Piotr Horzyk (urodzony w 1946 roku) jest z wykształcenia technikiem, absolwentem Akademii Górniczo-Hutniczej w Ostrawie (VŠB Ostrava), który długie lata pracował jako inżynier hutnictwa w Hucie Trzynieckiej. Technikę przedmiotu materialnego potrafi więc, świadomie czy podświadomie, przenieść i do sfery lirycznej, którą zajmuje się od lat 70-tych. Prosta proporcjonalość między żelazem a wierszem oczywiście nie istnieje. Wszakże istnieje podstawowy fortel, który powagę twórczą kieruje do tego, jak i w jaki sposób stworzyć daną rzecz. W poezji są to przede wszystkim metody kompozycyjne, poetyka kompozycyjna, których środki mogą dopomóc w budowie tekstu poetyckiego.

Przejdźmy jednak do konkretów i zajrzyjmy do kuchni twórczej zbiorków i wierszy Horzyka. Zbiór Zapomniana prawda (2019) otwiera się szeroko, z głębin tysiącleci, z pomyśnej nieskończoności:

 

Tisíciletí minula

ve shodě neshodě

...

Tysiąclecia przeminęły

W zgodnej niezgodzie

 

Ów incipit u Horzyka nie dziwi, bowiem poeta od samego początku jest poetą czasu, poetą trwania czasu. Już z roku 1990 pochodzi jego tom Czas brzozy, a w nowym tysiącleciu przerasta świadomość wartości czasu w dodatku do obszernego poematu Czas uwzględniony. Czas jest dla Horzyka pojęciem i wartością dominującą.

Czas, tematyka czasu u Horzyka nie tylko otwiera książkę, lecz również ją zamyka. Jednak nie tak w Zapomnianej prawdzie, lecz w Białych pióropuszach, które wyszły w tymże roku jako zbiorek o zapomnianej prawdzie. Białe pióropusze zamyka wiersz Rozsiej w jutro, który kończy tymi słowami:

 

neprobouzej bývalé záměry

 

ponechej je zkamenělině času

vezmi slovo

jak zrno probuzené potřeby

a rozsej zítra

...

 

Nie wyzwalaj przeszłych zamiarów

 

pozostaw je skamienielinie czasu

weź słowo

jak ziarno wyzwolonej potrzeby

i rozsiej w jutro

 

Wiersz nie wyzwalaj przeszłych zamiarów tworzy oddzielną zwrotkę, tak jak dalsze cztery wiersze. Końcowa strofa jest objęta czasem, bowiem pierwszy wiersz kończy się skamienieliną czasu, a w explicite jest postawione jasne i kontrastowe polecenie rozsiej w jutro. Kontrast finału jest dodatkowo podkreślony identycznym oramowaniem, gdzie w tytule i explicite daje finałowe zlecenie czy bardziej rozkaz: rozsiej w jutro! Takie ujęcie w ramę nie jest u Horzyka wyjątkiem. W Zapomnianej prawdzie pojawia się na przykład w wierszu ***(Rzuciłem się w nieznane). W związku z tym trzeba dodać, że Piotr Horzyk niezmiernie lubi pominąć znaczenie tytułu i zadowoli się trzema lub sześcioma nic nie znaczącymi *.

Czasowemu kontrastowi odpowiada w Zapomnianej prawdzie sprzeczność ogólnej tematyki – obok wierszy ważnych pod kątem społecznym tom zawiera wiersze intymne. Rozpoczyna się zaostrzoną tematyką społeczną. Podobnie, w jeszcze bardziej wzmocnionej formie, jest w Białych pióropuszach.

Wzmianką o ujęciu w ramę przechodzimy do szufladkowych metod poety, w których jednoznacznie dominuje proces identyczny. U Horzyka występują wszystkie trzy wariacyjne możliwości: (1) indentyczne jest incipite i explicite, (2) identyczny jest tytuł plus explicite, (3) identyczny charakter ma tytuł, incipite i explicite. Wszystkie trzy możliwości wykorzystał Horzyk później jak w Zapomnianej prawdzie, tak i w Białych pióropuszach.

Pisałem na początku, że Horzyk ma techniczny fundament, trzeba dodać, iż niemały, bowiem w surowej formie wdziera się, wciska również do jego wierszy. Wspomniany Czas uwzględniony ma na przykład ofiarowane: E = mc2. Ten wzór jeszcze dwa razy przenika i istnieje w jego poemacie w formie wiersza. Pojawia się tu innego rodzaju energia, która chce być równouprawniona z energią tradycyjnego wiersza. Nie rozchodzi się zatem tylko o czas uwzględniony, ale również o ucieleśnioną energię. Też o energię wiersza, o wartość energii wiersza.

František Všetička

(Tłumaczył: Piotr Horzyk)