Nowości książkowe

 

 

Plakat

Nominacje 2024

 

Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida

 

Znane są już tegoroczne nominacje do Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida. W kategorii literatura nominację uzyskał Marek Wawrzkiewicz – za tom wspomnień i esejów „Nie minęło” (Wydawnictwo Autorskie Andrzej Dębkowski).

Nagroda im. Cypriana Kamila Norwida przyznawana jest przez Sejmik Województwa Mazowieckiego od 2002 roku. Do tej pory uhonorowano nią ponad 100 artystów. Wśród laureatów znaleźli się m.in. aktorzy i reżyserzy – Gustaw Holoubek, Jan Englert, Danuta Stenka, dyrygenci – Kazimierz Kord, Jacek Kaspszyk, Łukasz Borowicz, artyści plastycy – Leon Tarasewicz, Barbara Falender, Jacek Sempoliński oraz literaci – Ernest Bryll, Jakub Małecki, Wiesław Myśliwski.

Od 2005 r. przyznawana jest także nagroda specjalna „Dzieło Życia”. Otrzymują ją wybitni artyści za dzieła, kreacje lub całokształt twórczości artystycznej. Nagrodą „Dzieło życia” uhonorowani zostali między innymi: Danuta Szaflarska, Jan Kobuszewski, Tadeusz Konwicki, Erwin Axer, Andrzej Łapicki, Jerzy Maksymiuk, Józef Hen, Andrzej Seweryn, Piotr Paleczny, Maja Komorowska.

W tym roku nagrodę specjalną za całokształt twórczości kapituła przyznała Wiesławowi Ochmanowi – wybitnemu śpiewakowi operowemu, tenorowi lirycznemu. Maestro od dziesięcioleci występuje na scenach operowych Polski, Europy i obu Ameryk, osiągając liczne sukcesy festiwalowe, podsiada również znaczący dorobek nagraniowy w najbardziej renomowanych firmach fonograficznych.

Podczas uroczystej gali, która odbędzie się 23 września w Teatrze Polskim w Warszawie poznamy laureatów Nagrody Norwida w czterech kategoriach. Wśród nominowanych znaleźli się:

 

W kategorii literatura:  

Robert Papieski – za książkę „Oblicza Iwaszkiewicza”, Wydawnictwo Akademickie SEDNO;

Tomasz Tyczyński – za zbiór opowiadań „Nieuzasadnione poczucie szczęścia”, Wydawnictwo Nisza;

Marek Wawrzkiewicz – za tom wspomnień i esejów „Nie minęło”, Wydawnictwo Autorskie Andrzej Dębkowski.

 

W kategorii muzyka:   

Maciej Grzybowski – za koncepcję i realizację 8. Festiwalu Muzycznego „Trzy-cztery-Konteksty, Kontrasty, Konfrontacje”;

Beata Bolesławska-Lewandowska – za kluczową rolę w doprowadzeniu do przekazania przez rodzinę Andrzeja Panufnika jego archiwum Gabinetowi Zbiorów Muzycznych Biblioteki UW, a także za usystematyzowanie, skatalogowanie i opracowanie całego zbioru;

Tomasz Ritter – za płytę NIFCCD 146 Lessel, Haydn, Vorisek, Beethoven, Chopin. Wykonanie III koncertu fortepianowego c-moll op.37 z {oh!} Orkiestra.

 

W kategorii sztuki plastyczne:  

Marek Wojciech Druszcz – za wystawę fotograficzną „Hugonówka”;

Agata Skwarczyńska – za projekt „Lekcja anatomii – rekonfiguracja”;

Teresa Starzec – za wystawę „Oczka się gubią, ale do oczek zawsze można wrócić”.

 

W kategorii teatr: 

Piotr Cieplak – za reżyserię spektaklu „Czekając na Godota” Samuela Becketta;

Marcin Hycnar – za kreację aktorską w monodramie „Pogo” Jakuba Sieczki w adaptacji i reżyserii Kingi Dębskiej;

Maksymilian Rogacki – za reżyserię spektaklu „Przygody Koziołka Matołka”.

 

Laureaci Nagrody otrzymują okolicznościową statuetkę, dyplom oraz 35 tysięcy złotych, a laureat Nagrody “Dzieło Życia” 50 tysięcy złotych. Nominowani do nagrody wyróżnieni zostaną imiennymi medalami okolicznościowymi oraz nagrodami pieniężnymi w wysokości 13 tysięcy złotych.  

 

 

Plakat

Andrzej Zaniewski

 

Sława, chwała... żal

 

Tamten czas musi istnieć takim szlakiem

Który ożyje na każde żądanie

Świadczenia o tym, że jesteś Polakiem

Że tu jest dom twój i rodziny trwanie

Anna Błachucka

 

Historia domaga się faktów, oczekują ich czytelnicy... chcemy wiedzieć jak najwięcej, więcej od naszych rodziców żyjących przed nami, a niemogących przebić się do archiwów, muzealnych magazynów, odkryć archeologów, pamiętników, listów...

Chcemy wiedzieć, a często i wiemy więcej o odległych w czasie wydarzeniach, od samych uczestników, od żyjących wówczas, od zapracowanych, walczących, zmęczonych... dostrzegamy szerzej, głębiej i bardziej ogólnie, indywidualne losy stają się zamglone, pochłaniane przez nurt główny, nieposkromionej rzeki czasu.

Na szczęście istnieje literatura... bo właśnie wiersz, poemat, opowiadanie, powieść, epos – jak te dzieła, pisane jeszcze niedawno „ku pokrzepieniu serc” zbliżają na nowo, otwierają kolejne drzwi domów, mieszkań, dworów, siedzib, a inaczej serc i umysłów tych wszystkich, którzy odeszli, a nadal są dla nas ważni i usiłujemy nie tylko ich poznać ale i zrozumieć.

Dzieło Anny Błachuckiej „Rodem z Kozłowa” poświęcone szlacheckiej rodzinie Rzewuskich, herbu Krzywda, rozpoczyna data 18 lutego 1843, a zamyka 30 marca 1864 – bolesny dzień rozwiązania powstańczego oddziału i pochłonięcia wiernej klaczy Strzałki przez bagienną topiel... Po czym następuje „narracyjny skok” aż do czerwca 1958, spinający symbolicznym realistycznym obrazem całość tej niezwykłej pracy literackiej i historycznej. Mamy tu bowiem powieść nowoczesną, napisaną językiem współczesnym, chociaż w dialogach niekiedy stylizowanym, dopracowaną w szczegółach, momentach, drobiazgach, a łączy w sobie cechy klasycznej opowieści środowiskowej, biografii, pamiętnika, wyrywkowego dziennika, para – apologii, celowości powstania 1863, a także – może przede wszystkim eposu z dziejów ojczyzny, przeobrażających się obecnie w mit – ogniwo w łańcuchu klęsk narodowych, porażek o dalekosiężnych a przecież nieprzewidywanych w skutkach – przebudzenie świadomości patriotycznej: kim jesteśmy? I o co walczyliśmy? I walczymy? Bowiem poruszane tu problemy to dotykanie blizn i ran bolesnych i dzisiaj.

Książka Anny Błachuckiej, złożona z rozmów, opisów, obserwacji, relacji, momentami naturalistycznych, niesie bogate i jednoznaczne przesłanie... Fundamentem, opoką, podstawą losów narodu, a więc i ojczyzny jest rodzina, ród, związek indywidualności, bohaterów, dla których ważne ssą zarówno ich własne losy jak i sytuacje otaczającej ich zbiorowości, społeczeństwa, złożonego z warstw, grup, środowisk, klas często sobie obcych i niechętnych.

Polska rozbita, podzielona, zmasakrowana po listopadowym zrywie 1830, po Wiośnie Ludów, dławiona carskimi ukazami i polityką rosyjskich urzędników to sceneria powieści, której członkowie rodu Rzewuskich starają się żyć tradycyjnie, normalnie, co nie zawsze jest możliwe w anormalnych warunkach obcej dominacji...

Istnieje jednak Kozłów – siedziba rodziny, miejsce najbliższe, najdroższe, dziedziczone z pokolenia na pokolenie... I tu w mroźną śnieżną noc 18 lutego 1843 przybywa na świat Napoleon Zygmunt Rzewuski, syn Napoleona Modesta Rzewuskiego i Henryki z Suchodolskich... Nie ma wątpliwości, że powtarzające się imię Napoleon, wiązało się z osobą wielkiego cesarza Francuzów i nadziejami na niepodległość Polski. Dzisiaj możemy mówić o intuicji – dalekowzroczności tych, którzy je nadawali swoim dzieciom... I ja myślę, że szkoda, że dziś anno domini 2024 imię Napoleon nie już tak popularne. Dzieje – życie – niespokojne losy Napoleona Zygmunta Rzewuskiego od chwili narodzin wyznaczają kształt powieści, rytm narracji jest od nich zależny... Oczywiście – jak w malarstwie obowiązuje sztafaż – rodzina, współuczestnicy studenci, przyjaciele, powstańcy, mieszczanie i chłopi, obcy – Rosjanie, walczący również po polskiej stronie, służba dworska, Żydzi... Zarysowują się przyjaźnie, rozterki, konflikty, momenty solidarności, poświęcenia i wyobcowania. Również zazdrości, podejrzliwości, zdrady. Chwilami wczytując się w barwne opisy i wyjątkowo precyzyjne relacje, czytelnik ma wrażenie, że autorka czynnie, osobiście w tych zdarzeniach uczestniczyła. W każdym bowiem momencie Anna Błachucka opiera się na faktach, ograniczając odautorską interpretację do koniecznego minimum. Wyraźnie obserwujemy to w dialogach, informujących o wydarzeniach ale również pełną napięć i emocji ekspresyjną akcję powieści, w której biografia głównego bohatera nie jest przecież fikcją, a udokumentowaną drogą życia, ściśle powiązaną z historią nie – małej Ojczyzny. Obok Kielc i Kozłowa pojawiają się Ludwików, Henryków, Małogoszcz, Chęciny, Jędrzejów, Włoszczowa... niemal cala Ziemia Świętokrzyska. Są też liczne epizody warszawskie, i to z bliskich mi okolic, z Królewskiej i Grzybowskiej.

Po krótkim, w miarę spokojnym okresie edukacji i uroczego, pogodnego życia rodzinnego, czas gwałtownie przyśpiesza... A Napoleon Zygmunt Rzewuski kończy dwadzieścia lat i jest w tzw. wieku poborowym, co dzisiaj również dla wielu rodzin staje się problemem, wobec wciąż zagrażającej wojny... W zaborze rosyjskim pobór wojskowy czyli tzw. branka – na pełnych dwadzieścia lat służby budził dosłownie popłoch... Powracających – a wielu nie powracało, ponieważ Cesarstwo prowadziło liczne wojny na wszystkich krańcach Imperium – ze świadomością utraty młodości i zmarnowanego życia, nie zawsze odnajdywali się w ojczyźnianej rzeczywistości.

Anna Błachucka ukazuje szeroką panoramę dziejów bliskich jej i dziś regionu Kozłowa, Ludwikowa, Henrykowa, Ludwinowa, ujawniając różnice w świadomości narodowej, stosunkach do rosyjskiego zaborcy, w zamierzeniach społecznych. Polityka władz cesarskich uderzała bezpośrednio w szlachtę, sprzyjając antagonizmom. Zniesienie pańszczyzny to kolejne uderzenie w świat dworów i powozów... Powstańcy walczą nie tylko z rosyjskim wojskiem... zmagają się również z nienawiścią, zdradą, obojętnością, niechęcią, głównie chłopów... Dla racjonalnie myślących Polaków udział w Powstaniu nieuchronnie prowadził do tragedii... więzienie, zsyłki, rozstrzeliwania, skrytobójstwa, powtarzające się w naszych dziejach indywidualne dramaty, próby ratowania uwięzionych. Bohaterstwo, obłęd i rozpacz.

Wstrząsające są opisy walk, pobojowisk, leśnych szpitali, opatrywanie rannych czy szycie koszul przez panie z koła miłośników teatru. I nagle te znamienne, jakże prawdziwe słowa: –wszy nie lubią jedwabiu. 

Napoleon – ratujmy naszych synów – znamienne słowa skierowane do brata, ostrzegają.

W walce z wrogiem uczestniczą również kobiety, zacne niewiasty, żony, córki, matki... Anna Błachucka oddaje im należyty hołd. Po szczegółowym opisie męki porodu z pierwszych kart powieści, uczestniczą w licznych opisach, epizodach i anegdotach, jak ten o pięknej Francuzce – żonie szewca, której zdjęcie umieszczone w witrynie zakładu fotograficznego.

Jak większość ważnych i pozostających w pamięci powieści, książka Anny Błachuckiej skomponowana jest w narracyjną konstelację, ułożoną z połączonych atrakcyjną fabułą, przenikających się epizodów, zdarzeń, informacji wypowiadanych przez bohaterów... Miłość, uczucia, marzenia, tęsknoty i nadzieje, że jednak będzie inaczej i lepiej, wciąż są obecne. Pomimo pesymizmu, obojętności, a nawet wrogości trzeba się bronić, po pierwsze pozostać sobą... I nie zgadzać się z wyrokami losu ale nie zważając na zmartwienia i troski, ten los kształtować.

Autorka staje się autentycznym kronikarzem epoki, tworzy barwną opowieść o życiu niezwykłym, bolesnym i pięknym pokolenia naszych poprzedników, w tym zakątku, przeważnie skłóconej Europy. Powinniśmy pamiętać o nich, bo jesteśmy ich potomkami i odziedziczyliśmy po nich nasze charaktery – twarde, nieustępliwe, niepoddające się obcej woli. Chwytane w pośpiechu okruchy szczęścia, momenty fascynacji, zakochania, zbliżeń i pożegnań, spotkań, studenckich kawałów i drwin z zaborców, jak te z  Marymontu ze szkoły, z kawiarni, z wydarzeń w teatrze – mozaika czy panorama stworzona z mistrzowskim wyczuciem i precyzją przez Annę Błachucką, fascynują i zatrzymują wrażliwego czytelnika... To wielka umiejętność odtworzyć nastrój, atmosferę, ducha czasu, opowiedzieć o tamtych dniach, godzinach, minutach, jakby uczestnicząc, widząc, pomagając... Jesteśmy w głębi świętokrzyskiej puszczy, na polanie, w partyzanckim biwaku, i w warszawskim mieszkaniu, i w dworskich pokojach. Autorka czuje się tu jakby u siebie, jakby tworzyła film... Właśnie, filmowość precyzyjnie opisywanych miejsc i zdarzeń przyciągnie być może uwagę, któregoś z młodych polskich reżyserów. Powieść Rodem z Kozłowa to niemal gotowy scenariusz atrakcyjnego, historycznego i sensacyjnego filmu. Niosąca współczesne przeslanie, wspomniane już wyżej... Troska o przyszłość naszych dzieci, chrońmy je przed wojną i zbrodniami wojennymi... „Napoleon! Ratujmy swoich synów”, to nie tylko dramatyczny głos – hasło z przeszłości, to wezwanie dla nas, usiłujących przeciwstawić się, protestować, apelować do sumień i umysłów.

Smutny, gorzki obraz powstańczej klęski: aresztowania, zsyłki, emigracja, deklaracje, listy, wspomnienia i... Kozłów... mała ojczyzna, miejsce życia i losów autorki wielkiej opowieści, sagi rodu Rzewuskich – przetrwał.

Odnajdujemy się w Polsce z roku 1958, a po opisanej epoce powstań pozostały ulotne wspomnienia i cegły – fundamentów pańskiego dworu.

„Do mnie mówią w urzędzie – proszę pani, ale jaka tam ze mnie pani” – mówi do wnuczki babcia.

Andrzej Zaniewski

 

 

Plakat

Nowa książka Stefana M. Żarowa

 

W cieniu Parnasu

 

Tak jak pisałem przed pięcioma laty w książce Podkarpackie Ślady Pegaza, Podkarpacie poprzez swoje uwarunkowania historyczne stanowi magiczne miejsce. Składają̨ się̨ na to rożne czynniki, o jego specyfice decydują̨ w dużej mierze zaszłości historyczne na styku przenikania się̨ wielokulturowości. Nadal żywa jest tendencja do podtrzymania tradycji regionalnych jak i również̇ rozwój kultury w jej obecnym współczesnym kształcie. Ma to wpływ na powstającą tutaj literaturę.

W niniejszej pracy przedstawiam Państwu odniesienia z zakresu literatury, prezentuję twórców działających w grupach literackich oraz wybrane dynamicznie funkcjonujące środowiska literackie i stowarzyszenia o charakterze kulturotwórczym. Zamieszczone również zostały opracowania krytyczne dotyczące mojej twórczości dokonane poprzez miejscowe środowisko akademickie aż po szerszy ogólnopolski zasięg. Nadal mam nadzieję, że przedstawione zagadnienia znajdą kontynuację w kolejnych wydaniach. Książka ta jak i poprzednia jest moim autorskim projektem, utrzymany został przy niewielkiej modyfikacji poprzedni układ tematyczny, który w opinii czytelników zyskał pełną aprobatę̨. Składa się̨ z trzech części: I Eseje, II Recenzje, szkice i wywiady, III Z kart historii. Podział ten wynika z przedstawianego zakresu pracy i wiąże się̨ z próbą klarownego usystematyzowania jej treści. Przyświecały mi dwa cele. Pragnąłem zapoznać́ czytelnika z tematyką literacką, zwracając szczególną uwagę̨ na twórczość́ poetycką, tym razem równocześnie własną, zarazem przybliżyć nie tylko podkarpackie środowisko kulturalne w obszarze literatury. Zawarte w niniejszej pracy opracowania były drukowane na przestrzeni ostatnich lat w specjalistycznej ogólnopolskiej prasie literackiej oraz w wielu innych wydawnictwach. Poprzez zamieszczenie różnorodnych opracowań́ tematycznych, zatem nieco szerszego spojrzenia na zagadnienia z zakresu krytyki, historii literatury i kultury, książka ta stanie się̨ zapewne dla czytelnika pasjonującą̨ lekturą.

      Pragnę̨ podziękować za pomoc w uzyskaniu niezbędnych informacji dla pełniejszego oddania opisywanych zagadnień́ w dziale: Z kart historii Janinie Ataman i Jerzemu Stefanowi Nawrockiemu oraz biograficznej Ryszardowi Zatorskiemu. Szczególne podziękowanie składam Markowi Jastrzębskiemu byłemu dyrektorowi Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie.

Stefan M. Żarów

 

 

Plakat

Jerzy Jankowski

 

Jára Cimrman i Hulka-Laskowski

 

Bardzo niewiele osób wie, że Paweł Hulka-Laskowski i znany czeski artysta, ale także wynalazca Jára Cimrman znali się, widywali, a nawet odwiedzali. Hulka-Laskowski – wiadomo – to m.in. genialny tłumacz „Przygód dobrego wojaka Szwejka” Jaroslava Haszka. Studiował w latach 1903-1908 w Heidelbergu w Niemczech i to tam ponoć właśnie poznał Cimrmana. Karol Dittrich jr. dostrzegając zdolności i pracowitość Pawła Hulki-Laskowskiego przyznał mu stypendium, stąd wyjazd do Heidelbergu i pogłębianie wiedzy z filozofii i religioznawstwa.

Jára Cimrman urodził się natomiast w Wiedniu, był podobno synem czeskiego krawca Leopolda Cimrmana i austriackiej aktorki Marlen Jelinek-Cimrman. Był też dramatopisarzem, filozofem, bywa nawet określany jako czeski geniusz. W sześciu miastach w Czechach są ulice jego imienia m.in. w Brnie i Ołomuńcu. Nie do końca znany jest rok jego urodzenia, bo jak twierdził żartobliwie, urodził się jako zupełnie nieznany człowiek. To właśnie poczucie humoru i studiowanie filozofii w Heidelbergu łączy losy Hulki-Laskowskiego i Cimrmana. Warto tu przypomnieć, że „hulka” po czesku oznacza „laska”, stąd pseudonim Laskowski, którym często żyrardowianin się podpisywał. Zresztą, kto zna jego tłumaczenie Szwejka, ten z pewnością przyzna rację, że żyrardowski tłumacz musiał mieć kolosalne poczucie humoru.

Nie inaczej było i z Járą Cimrmanem. Miał zapędy wynalazcy, znał Zeppelina, tego od sterowców, czy konstruktorów innych nietypowych obiektów. Z Hulką-Laskowskim łączyła go też miłość do literatury. Pisał dramaty, utwory muzyczne, obaj też częściowo byli Czechami, choć jak wiadomo w tamtych czasach w tej części Europy narodowości wymieszały się ogromnie. Żyrardów jest tego najlepszym przykładem, bo do dzisiaj mamy tu wielu potomków Czechów, Niemców, Żydów, a nawet Szkotów, Greków czy Holendrów.

Czeska Telewizja we współpracy z angielską BBC, w 2005 roku zorganizowała konkurs na najwybitniejszego Czecha. Pojawiło się na liście wiele znanych nazwisk, od artystów, przez polityków aż po dawnych władców, w tym gronie znalazł się i Cimrman. Nawet nakręcono o nim specjalny film dokumentalny. Jest tematem prac dyplomowych i doktoratów, a Poczta Czeska wydała w 2014 roku okrągłe znaczki pocztowe z jego podobizną. Mało tego, imię Cimrmana nadano szczytowi w górach Ałtaj, a nawet jednej z planetoid.

PlakatZnajomość Hulki-Laskowskiego i Cimrmana przetrwała Heidelberg. Czeskie korzenie Hulki-Laskowskiego spowodowały, że dzięki doskonałej znajomości języka tłumaczył utwory Czechów, na liście tłumaczonych autorów są m.in.: Karel Capek, Bożena Nemcowa, Jaroslaw Haszek i Jara Cimrman. Obu łączy też ewangelickie pismo „Jednota. Gdy w 1921 wspólnie z żoną, Kazimierą Hulka-Laskowską, Paweł zaczął wydawać „Echo Żyrardowskie”, pierwszy telegram z gratulacjami wysłał Jara Cimrman. Chciał nawet zadzwonić do Hulki-Laskowskiego, ale jak później mówił, to by była już pewna przesada.

Po zakończeniu II wojny światowej Paweł Hulka-Laskowski, w celu poprawy zdrowia, przeniósł się na Śląsk Cieszyński. To właśnie tam mieszkał wtedy Jara Cimrman. Odwiedzali się i pisali do siebie listy. Ponoć najczęściej interesowały ich problemy filozoficzne. Wiele też pisali o zawiłościach języków polskiego i czeskiego. Przedstawienia opowiadające o życiu i dziele Cimrmana są w Czechach wystawiane od ponad 40 lat w Žižkovskim Divadle Járy Cimrmana, czyli Teatrze na Žižkovie w Pradze. W 1983 roku został o nim nakręcony film „Jara Cimrman śpi”, a rok później film na podstawie jego sztuk, oraz film przedstawiający pracę Teatru Járy Cimrmana „Nejistá sezóna”. Obaj przeszli do legendy, choć o rozgłos nie dbali. Hulka-Laskowski znany też był z troski o losy miejscowej biedoty, sprawy społeczne były mu bliskie. Jara Cimrman także wiele myślał jak poprawić los tzw. klasy robotniczej, ale pod koniec życia stwierdził, że „Stalin już tak poprawił ten los, że dalszego poprawiania klasa robotnicza mogłaby nie wytrzymać”. Jak widać poczucie humoru go nie opuszczało.

Losy Cimrmana są dosyć znane, ale jest jeszcze wiele do wyjaśnienia. Jego wkład w kulturę Czech jest znaczny. Losami przodka zajął się wnuk Jary Cimrmana, gromadzi pozostałe dokumenty, ale jest ich niedużo, gdyż Jara nie gromadził ich wcale. A ponieważ świadków naocznych już nie ma, losy wyjaśniane są powoli. Od czasu do czasu ktoś znajduje w rodzinnym archiwum list, czasem ktoś o nim wspomni w pamiętniku. Czesi niezwykle szanują każdą pozostałość po tym wybitnie nietypowym człowieku. Ilość upamiętnień wzrasta, każdy Czech zna to nazwisko. Hulka-Laskowski także obronił się przed upływem czasu, a Żyrardów pamięta o jego dokonaniach. To co istnieje przeplata się z tym co nie istnieje. Tak powstaje nowa jakość – tak z pewnością by dzisiaj powiedział Jara Cimrman.

Jerzy Jankowski

 

 

 

Plakat

 

Plakat

 

Plakat